Braciszkowie moi mili!
Niektórzy mawiają, że historia jest ciekawa! A ja sobie myślę, że nie za bardzo, a nawet raczej monotonna, bo w kółko odgrywa te same scenki rodzajowe, mieniając Aktorów jeno. Akcja niby wartka, bo cały czas intryga, kłamstwo, cudzołóstwo, skrytobójstwo, czasem mniejszy, albo większy holokaust, ale jak to mówią u nas na prowincji, wszystko na jedno kopyto. Generalnie chodzi tylko o to, żeby Lud Prosty łańcuchem krótkim przytroczyć, po kłębie lagą do krwi lać, potem tę krew jego spijać i nie dopuścić, by z onych terminów, ów Lud się wyrwać zechciał. Nieczęsto się jednak chęć taka zdarza, bo taki przytroczony Osobnik, jeśli tylko koryto ma systematycznie napełniane strawą lichą choćby, nie tylko łba, ale oczu nawet ze strachu podniesie. Stoi więc spokojnie, razy na dupę przyjmując, by bólu niepotrzebnie sobie nie powiększać. Dlatego też Oborowi po trosze z natury swojej, po trosze ze strachu przed Naczalstwem obchód leniwie co jakiś czas tylko robią, chełpiąc się swym statusem Nadludzi.
Czasem tylko, wśród milionów statystycznych, krótko przytroczonych Osobojednostek zdarza się wyrodek, skaza, błąd, który miast mordę w korycie trzymać i oczy w klepisko wbić, łbem potrząsa, łańcuchem dzwoni, rozgląda się oczyskami po suficie wodząc, zwłaszcza jak Strażnicy nikną w swych kantorkach! Dźwięki do tego dziwne wydaje, wierci się nerwowo w kojcu i rozpowiada, że strażnicy to Świnie, że Obora to żaden dom tylko obóz, a komin za ogrodzeniem to nie kotłownia miejska, tylko rzeźnia parowa… Szepty niezdrowe wzbudza owo gadanie, wydajność z Osobnika spada, ból istnienia podwaja i strachem oborę wypełnia! Na to Właściciele stada pozwolić nie mogą…
Wtedy w cichości oborowych korytarzy, niczym cienie, pojawiają się ONI! Zwykle nędznej karłowatej posturyj, o twarzach bladych z rzadka przyprószonych szczątkowym zarostem, oraz nieskalanymi żadną pracą, wypielęgnowanymi dłońmi. Czasem w rogowych okularach, czasem w długich płaszczach, albo swetrach, często w ulubionych chińskich maseczkach, które chroniąc przed wirusem, wciąż przepuszczają ulubiony zapach potu i gnojowicy. Wyczuleni na każdy szmer, niezgodny z wibracją systemu, przemykają od kojca do kojca niczym psy tropiące. Uzbrojeni w bezkarną wszechwładzę Fundatorów Obory skanują, szczują, podsłuchują, katalogują, nagrywają, kserują i stygmatyzują… A potem biegną by donieść! By oskarżyć, o myśli brudne, nieprawilne i czyny które z pewnością, by się zdarzyły! Wyroki są pewne i nieodwołalne, bo system stworzony dla czystości stada nie przewiduje ni błędów ni tym bardziej ułaskawień…
I tak kręci się nudne koło historii, w której główne role dostają zwykle ludzie mali, nikczemni, bez właściwości żadnej poza nikczemnością… I budują nowe Obozy! I uchwalają demokratycznie kto rodzi się gorszy, a kto skazany na niewolę i śmierć.
W płomieniach palonych ustawowo myśli i ksiąg wykuwają zawsze Nowy, Lepszy Wspaniały Świat! Z czerwoną książeczką na sercu i kopiowym ołówkiem w ręku kreślą plany, nowych, pięknych szklanych, ekologicznie ogrzewanych odpadami z rzeźni obór i milionów kojców, w których to Oni będą wciskać guzik podajnika z paszą, regulować długość łańcucha i wypisywać wydania zewnętrzne dla Nieprzystosowanych…
I wierzcie mi lub nie, ale Lud Prosty nie tylko ich się boi, ale często nawet kocha, marząc o własnym ogrzewanym kojcu i łańcuchu…
Ja mam jednak na to wywalone! Nigdy nie lubiłem nudy, ani Strażników, ani Oborowych ani Donosicieli. Łańcuchem więc głośno brzęczę… A Wy jak się nie boicie to też łbami potrząśnijcie! A jak nadarzy się okazja to Oborowego w gnojowicę wdepczcie…
piotruchg, 25.11.2023 r.
Zobacz także
Człowiek który stał się bogiem!
Dwadzieścia Groszy, tylko nie płacz proszę! Dwadzieścia Groszy w zębach ci przynoszę!
Słyszę i widzę, ale się już nie trwożę!