Wizyta Herberta Clarka Hoovera w Polsce w marcu 1946 r w relacji Arthura Bliss Lane’a

Światowe trudności żywieniowe przybrały tak tragiczne rozmiary, że w marcu 1946 r. były prezydent Hoover na prośbę prezydenta Trumana udał się w podróż po Europie, aby zbadać problem i przedstawić go po powrocie prezydentowi.

Hoover w towarzystwie Hugh Gibsona, eksperta rolnego Fitzgeralda i innych doradców przybył do Warszawy 28 marca 1946 r. Przed przybyciem ambasador Lane otrzymał telegram od Pana Gibsona, aby spotkania towarzyskie zostały zredukowane do minimum, oraz aby nie było zorganizowane żadne wystawne przyjęcie na jego cześć. Niestety 29 marca została wydana wystawna kolacja, składająca się z 10 dań, zorganizowana w Belwederze. Było to o tyle niezręczna sytuacja, że rano ministrowie z wielkim uniesieniem mówili o grożącym widmie głodu.

Od razu po przybyciu 28 marca, Hoover odbył kurtuazyjną wizytę z Bierutem omawiając w skrócie cel wizyty i oferując swoje usługi w rozwiązywaniu problemu żywnościowego w Polsce. Według oceny ministrów i Hoovera największy kryzys miał nastąpić w maju. Na rozwiązanie byłego prezydenta o wprowadzeniu racji żywnościowych polski rząd odrzucił ten pomysł argumentując go, że polskie społeczeństwo nie podporządkuje się ograniczeniom żywnościowym, bo podczas okupacji tak przyzwyczaili się do nieprzestrzegania żadnych przepisów.

30 marca Lane zaprosił do Hotelu Polonia (ambasada zajmowała w nim kilka pokoi) na nieoficjalną kolację premiera Osóbkę-Morawskiego, wiceministrów Gomułkę i Mikołajczyka na spotkanie z Hooverem. Obecni byli jeszcze Gibson
i Maurice Pate, który po I Wojnie Światowej służył w Polsce jako członek Amerykańskiej Organizacji Pomocy oraz tłumacz porucznik Tonesk. Jednak kiedy Lane wychodził na obiad z Hooverem podszedł do nich szef protokołu Gubrynowicz
i powiedział, że premier chciałby przybyć ze swoim własnym tłumaczem, pułkownikiem Sośnickim z MSZ. Lane odmówił, bo chciał aby spotkani było kameralne, a zarówno Mikołajczyk, Pate i Tonesk znają polski i angielski. Popołudniu Lane dostał od premiera ultimatum, że jak nie może przyjść z własnym tłumaczem, to nie będzie mógł przyjść. Podczas kolacji, po przybyciu Gomułki i Mikołajczyka, pracownik biura premiera poinformował, że premiera zatrzymały ważne sprawy
i nie przyjedzie. Wiadomo było, że rząd chciał mieć pod ręką niezależnego tłumacza, który słuchałby wszystkich rozmów natury politycznej między Hooverem a Mikołajczykiem, ale właściwie nie było takich rozmów. Gomułka, który był krzykliwy i gwałtowny w ruchach przybył na kolację z dwoma umundurowanymi UBekami, którzy zostali za uchylonymi drzwiami, aby mogli go obserwować.

Hoover w czasie pobytu w Warszawie spacerował ulicami, pośród ruin nie domagając się żadnej eskorty policyjnej. Nie zorganizowano dla niego żadnej oficjalnej demonstracji, ale jak odwiedzał, na własne życzenie szpitale, czy szkoły, wszyscy bardzo entuzjastycznie z całego serca go pozdrawiali. Szczerość tych owacji przypominała powitanie jakie ludzie zgotowali Eisenhowerowi i znacząco różniła się od demonstracji spędzonych dla radzieckich marszałków.

Przekrój, nr 52 1946

Arthur Bliss Lane pokazuje Herbertowi Hooverowi i Hugh’owi Gibsonowi zrujnowaną Warszawę.

Przypomnienie wizyty Herberta Hoovera w marcu 1946 roku, jest też przypomnieniem postaci Arthura Bliss Lane, który jako ambasador USA w Polsce oprowadzał byłego prezydenta po zniszczonej Warszawie, oraz uczestniczył we wszystkich spotkaniach na najwyższym szczeblu podczas wizyty jaka miała miejsce w pod koniec marca 1946 r.

Uwiecznione na taśmie

Postscriptum

Komuniści nienawidzili Lane, bo nazywał po imieniu ich zbrodnie. W 1946 roku w czasie kolacji, nie tej omawianej powyżej, z komunistycznymi ministrami, po kilku toastach gospodarze zaczęli obrażać Amerykę i wychwalać Związek Radziecki. Artur miał tego dość. Odpowiadając na toast, rzucił, że USA popełnia błędy: „ale Polska nie może oskarżać nas o przywłaszczenie sobie kiedykolwiek jej terytoriów (…). A zakończył słowami: „Nawet w roku 1939 Stany Zjednoczone nie wzięły udziału w rozbiorze Polski„. Marszałek Rola-Żymierski usiłował, kładąc mu rękę na ramieniu, powstrzymać od zakończenia tego zdania w obecności innych przeszkolonych w Moskwie komunistów (…). Przerwane przyjęcie zakończyło się zdawkowymi uprzejmościami pożegnalnymi.

Cała kronika

Opis na podstawie książki: „Widziałem Polskę Zdradzoną” Arthur Bliss Lane (wyd. Fronda)

Oraz:
https://przekroj.pl/en/archive/artykuly/7216
www.repozytorium.fn.org.pl/?q=pl/node/4335

Udostępnij: