Bóg nie jest fajny
Iwona Paulewicz
Czy ty wiesz, że wkrótce umrzesz? Dzisiaj, jutro, za rok, za 5, 10 lat. Wkrótce. I staniesz w Prawdzie, skazany albo na wieczne potępienie albo będziesz zbawiony, jeżeli do końca wytrwałeś w wierności Łasce Bożej. Miernikiem wyroku będzie nasza miłość do bliźniego w odniesieniu do Boga.
Katolik w swoich modlitwach prosi:
– Od nagłej śmierci wybaw nas Panie.
A jednak każdego dnia igramy z naszą wiecznością, wisząc nad przepaści piekła niemalże na włosku. Wierzymy, a nuż uda się przejść w tym życiu po krawędzi grzechu, a nuż uda się oszukać Boga. Beztrosko rozsiewamy nasze grzechy i konsekwencje tych grzechów, tym samym kreujemy brzydotę spustoszenia. I wcale nie boimy się tej zarazy, która naprawdę zaraża i zabija.
Bo w nas jest strach przed utratą światowego pokoju i bezpieczeństwa. Strach, który okazał się większy niż strach przed życiem bez łaski uświęcającej, w grzechu śmiertelnym. Gdy mówić będą: Pokój i bezpieczeństwo, wtedy przyjdzie na nich nagła zagłada. I właśnie bezpieczeństwo, a nie nasze zbawienie, stało się ostatnimi czasy priorytetem, niestety także dla wielu naszych kapłanów. Ponoć właśnie dla naszego bezpieczeństwa biskupi i ich podopieczni zamykali drzwi kościołów. Ale czy tacy biskupi i ślepo im posłuszni kapłani nie są tym prawdziwie niebezpiecznym wirusem dla nas wiernych Kościołowi?
Tak wielu kapłanów nam słodzi, jakby mówili do przedszkolaka. Dlaczego tak infantylnie nas traktujecie? Po waszych kazaniach pełnych trocin wprawdzie czujemy się usatysfakcjonowani, uśmiechnięci, wręcz zadowoleni z własnych grzechów. A powinniśmy raczej ze wstydu głowy nie podnosić. Brakuje prawdy, która jest bolesna dla kłamstwa. Mówienie prawdy to akt miłosierdzia. O jakim więc miłosierdziu słyszymy na kazaniach? O miłosierdziu bez pokuty, bez zadośćuczynienia, miłosierdziu bezwarunkowym, takim sympatycznym, przyjemnym, protestanckim, takim przyłóż do rany?
Epidemia fałszywego miłosierdzia sprzecznego ze sprawiedliwością, a tym samym z prawdą, zatapia świat. A miłość bez sprawiedliwości nie jest miłością. I nie ma miłości, która w sprawiedliwości nie byłaby zakorzeniona. Bóg jest Sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze. Ale czy my Bożą sprawiedliwość bierzemy jeszcze w ogóle pod uwagę?
Ludzi systematycznie oducza się prawdy. Wypacza obraz prawdziwie miłosiernego Boga. Przyzwyczaja do tolerancyjnego bożka, akceptującego ich grzech. A sama tolerancja staje się zamiennikiem miłosierdzia. Ale Bóg nie jest tolerancyjny, Bóg jest miłosierny. Ile to razy nie pozwolił nam umrzeć, w czasie kiedy trwaliśmy, jak te osły, w śmiertelnym grzechu, straceni dla nieba, straceni dla Boga. Ile razy ocalił nas przed przepaścią piekła? Ile razy, i ciebie, i mnie uratował od potępienia? Miłosierdzie Boga jest nieskończone, ale piekło chce, abyśmy zapomnieli, że ma swój określony czas, bo trwa dopóty, dopóki żyjemy. A jaki jest stan twojej duszy teraz?!
Od nagłej śmierci wybaw nas Panie. A ty mówisz fajnie by było, gdybym w śnie umarł. Bez bólu, przeszedłbym do raju. Głupcze, módl się lepiej o przewlekłą przed śmiercią chorobę, abyś dostał w niej szansę nawrócenia i pojednania się z Bogiem.
Miłosierny w słowniku współczesnego człowieka to innymi słowy ktoś kto jest fajny. Fajny rodzic, fajne dziecko, fajny przyjaciel, fajno Polak, fajny ksiądz. Chcemy fajnego Boga w fajnym kościele, bo mamy być dla siebie mili, sympatyczni, serdeczni, a nawet zabawni. W tolerancyjnym fajnym kościele wieje zgorszeniem. Kościoły pro choice, każdemu według upodobań, potrzeb, przekonań, według natężenia strachu.
Cyrk odprawiany przed najświętszym Sakramentem w różnych pozach, przez ludzi bez wstydu i bez twarzy. Fajni katolicy idą zadowoleni, by na stojąco i do ręki przyjąć Najświętsze Ciało Boga. Idą w szortach, dresach, klapkach, w maskach. Najchętniej w sobotę, by w niedzielę mieć wolne. Żyjący jak te zwierzęta na kocią łapę przy zadowoleniu fajnych rodziców, fajnego rodzeństwa, fajnych przyjaciół. Towarzystwo adoracji kłamstwa. A fajni pasterze patrzą spokojnym okiem, jak w przepaść i na zatracenie wpadają ich własne owce. Skąd ta obojętność? Z braku miłości?
Nie można kogoś kochać, jeżeli się go nie zna. Zły pasterz nie zna swoich owiec. Dobry pasterz zna swoje owce i nie boi się, że przestanie być przez nie lubianym.
Księża. Nasi kapłani. Od niejednego z was mógłby wiele nauczyć się Judasz. Zawstydzilibyście go w swojej zdradzie. Kapłani, którzy swoje owce w przepaść piekła popychacie – milczeniem, konformizmem, obojętnością, bylejakością, strachem. Owce, które Bóg wam powierzył, abyście do zbawienia prowadzili usypiacie, a nad wirtualnymi wojnami i wydumanymi pandemiami się rozczulacie. Płaczcie lepiej nad wiernymi, którzy o własne nogi się potykają, którzy z drogi Bożej schodzą i radośnie w podskokach w przepaściach piekła znikają. Nie za wojny światowe, ale za każdą dla nieba straconą owcę będziecie sądzeni.
Gdzie ci kapłani, którzy niczym święty Andrzej Bobola poszliby w najcięższych sytuacjach nawracać, nie dialogować. Gdzie jesteście? Bo trudno was poznać. Już mało kto z was sutannę nosi. A jak powiedział abp Fulton Sheen „sutanna manifestuje Imię i sposób życia, które są obce ateizmowi. Oddziela ona Chrystusa od anty-Chrystusa. Będąc symbolem konsekracji, sutanna przypomina noszącemu ją człowiekowi, że jest ambasadorem Chrystusa”.
Posłuszeństwo to nowe słowo używane do manipulacji masami. Posłuszeństwo czy może raczej konformizm? A może tchórzostwo przed prawdą? Posłuszeństwo woli Bożej czy posłuszeństwo nieposłusznym cudakom?
Nie tak dawno temu biskup Rzymu Franciszek powiedział, że katolickim obowiązkiem jest posłuszeństwo instytucjom międzynarodowym jak Organizacja Narodów Zjednoczonych czy Unia Europejska. Jak to?
Organizacjom niechrześcijańskim, walczących z samym Bogiem? A ty kapłanie czy w ramach posłuszeństwa będziesz udzielał sakramentu małżeństwa parom homoseksualnym, kiedy ci twój przełożony nakaże? A ty katoliku? – nadal jak ten pień będziesz stał wyprostowany, dumny przed przyjęciem Ciała Chrystusa?
Święty, Święty, Święty – schodzą z nieba Aniołowie i klękają przed Najświętszym Majestatem, w tym samym czasie, kiedy ty stoisz, jak ten betonowy filar podtrzymujący piekielny firmament. Stoisz, kiedy obok ciebie na Mszy Świętej Matka Boża uniżenie klęka. Stoisz, a obok ciebie stoi syn ciemności, który nigdy nie klęka, bo on ponoć nawet kolan nie ma. Udało się diabłu oszukać ludzi, że piekło nie istnieje. A on sam, co najwyżej jest miłą pluszową zabawką z bajek dla dzieci. Ludzie z Sodomy i Gomory uciekaliby przed nami przerażeni. Ale my mamy dobre samopoczucie, dobre mniemanie o sobie. Wszystko gra. Miało być fajnie, ma być fajnie i jest fajnie. Chcesz być fajnym katolikiem? To bądź nieposłusznym woli Boga i dla dobra wspólnoty zostań baranem.
Nagranie można wysłuchać i oglądnąć na kanale youtube Iwona Paulewicz
Dobrze napisane. Aż chce się wyć “Dziś prawdziwych kapłanów już nie ma”….
W czasie PRL nawtykali (wiadomi ludzie) do seminariów różnych takich ancymonów i dzisiaj zbierają żniwo a my musimy się męczyć. Ci wszyscy odpychający od siebie księża, te wszystkie skandale to właśnie efekt pchania do seminariów ludzi bez powołania ale za to sprytnych, cwanych czy zboczonych a na wyższe szczeble pchali ludzi zadaniowanych. Niestety ale póki ludzie – Kościół oddolnie nie zaczną odrzucać takich księciów czy nawet biskupów będzie tylko gorzej.
Tylko praca u podstaw jest w stanie coś zmienić, bo na ruchy odgórne nie ma co liczyć. Ciężko coś zrobić bez pasterza ale należy próbować. Oni, ci na górze mają swoje zadania, swoje cele, które są całkowicie sprzeczne z naszymi. Widać to choćby po obecnym tak zwanym papieżu.