Instytut Polski w Budapeszcie

Będąc kilka dni w Budapeszcie natknęłam się na Instytut Polski, więc oczywiście weszłam, żeby zobaczyć co się w takim instytucie dzieje i… nie dzieje się dosłownie nic.

W głównej sali wystawa „Polski Plakat Wojenny”. Wystawa na 3 minuty oglądania pod warunkiem, że ktoś w ogóle się nią zainteresuje.

Zastanawiam się, czy nie mamy nic poza Powstaniem Warszawskim jako towarem eksportowym? Wydarzenie jest bardzo ważne, natomiast nie jest ono w historii Polski jedyne. Mimo wszystko, w miejscu jak Instytut Polski historia powinna być przemieszana z teraźniejszością. Jest wielu artystów wykorzystujących różne media, które idealnie wypełniły by przestrzeń instytutu.

Przejście na zaplecze może i jest dobrym miejscem na półkę i stolik, gdzie leżą pisma i katalogi promujące różne miasta oraz regiony Polski, ale czy samymi katalogami – nawet tak ładnie wydanymi -przyciągniemy turystów?

Za mną weszły jeszcze 3 osoby, zakręciły się i wyszły, bo plakaty z II wojny światowej to trochę mało jak na całą powierzchnię.
Może to, że byłam na początku tygodnia, może wstrzeliłam się w termin „między wydarzeniami”, ale wydaje mi się, że takie miejsce powinno tętnić życiem cały czas. Poza tym mamy świetnych artystów, których warto pokazywać i promować za granicą.

Udostępnij: