Antydemokracja wymusza antysystemowość. Kto tak naprawdę tworzy prawo?

Każdy z Państwa usłyszał już w swoim życiu zapewne kiedyś w radiu bądź telewizji, że „Rząd planuje”, „ministerstwo zamierza”, albo przeczytał coś z pogranicza artykułu, który sam dziś czytałem, a mianowicie o „Pomyśle” szczepienia pracowników i kasjerów sklepów i galerii handlowych, który to się „pojawił”. Dokładnie tak jak Państwo czytają, pomysł się wziął i się magicznie pojawił.

Pomijając absurdalność oraz kompletny brak sensu i logiki tego w niewiadomych okolicznościach zrodzonego pomysłu, bo pracownicy Ci dotąd mając codzienny kontakt z milionami klientów nabyli zapewne naturalną odporność godnej pozazdroszczenia, w dzisiejszym tekście chciałbym zwrócić Państwa uwagę na inny aspekt absurdalności czasów, w których przyszło nam żyć.

Odkąd pamiętam, pomysły pojawiają się tylko i wyłącznie w czyjejś głowie. Nieznane są ani biologii, ani wszelkim innym naukom inne formy objawień i popełnień pomysłów.

Artykuł taki, nie oznacza zatem niczego więcej, niż to, że ktoś konkretny, z imienia i nazwiska, najprawdopodobniej chcący pozostać przed społeczeństwem anonimowym, wymyślił pewne rozwiązanie, dla sytuacji, w której się znalazł lub która go akurat nurtuje.

I nie byłoby w tym w sumie nic nadzwyczajnego, dziwnego czy złego, gdyby nie dwa antydemokratyczne elementy: człowiek ten wymyślił rozwiązanie nie swojej, a innych ludzi sytuacji – oraz co gorsza, uważa i czuje się w obowiązku, aby pomysł ten w życie wdrożyć i narzucić innym ludziom, czyli przemodelować i podporządkować swemu pomysłowi życie innych ludzi z całymi tego konsekwencjami dla reszty społeczeństwa.

Urodzonych i poczętych tak magicznie pomysłów mamy co rusz tysiące. Zjawisko to występuje masowo na całym świecie, i sprowadza się do wymyślania przez anonimowe osoby bądź niewielkie grupy tych osób pomysłów na nakazy i zakazy, które mają rozwiązać problem, który spowodowany jest w głównej mierze ich poprzednimi pomysłami.

Tyle w skrócie i z przekąsem. Sytuacja jest jednak bardzo poważna, gdyż anonimy te, mają po pierwsze wyraźny wpływ na to, co telewizja, radio i Internet ludziom jako zapowiedź i wiadomości podaje oraz mają najwyraźniej realną możliwość wdrożenia swych pomysłów w życie, czytaj mają realny wpływ na kształt prawa i jego późniejsze egzekwowanie – pochodzą prawdopodobnie z bliskich kręgów rządowych, jak by to tak zwane wolne media ujęły.

Sytuacja zrobi się jeszcze poważniejsza, gdy napiszę – i nie ryzykuję przesady, stwierdzając wprost: sprawa dotyczy resztek naszej wolności słowa, poruszania się, decydowania o swoim ciele, zdrowiu, kto wie czy nie płci, czyli w sumie o przyszłości cywilizacji narodów, w tym naszego. Wielkiego wspaniałego narodu Polskiego, który dał światu Papieża, Marię Skłodowską-Curie i który ma dać jeszcze iskrę.

Niewinny i drobny więc z pozoru i intencji autorów tego artykułu pomysł, popełniony oczywiście w trosce o nasze dobro, wymaga rozłożenia na czynniki pierwsze tak, aby nigdy więcej to nachalne tępe bredzenie, nie było w stanie manipulować i dzielić mego ukochanego narodu Polaków, a w ostatecznej konsekwencji – dało nam i innym narodom szanse na zmiany na lepsze.

Nie ma mowy o żadnej demokracji, w której anonim serwuje pomysły na prawo, gdzie nieznany nikomu a zatem nieodpowiedzialny za nic i przed nikim ktoś, uzurpuje sobie prawo do tworzenia prawa innym ludziom. Jest to co prawda oczywiste, iż pomysł zanim stanie się prawem, trafi najpierw celem „zalegalizowania” do komisji, później do parlamentu, podpisu Prezydenta RP itd. Cały szereg pozornych mechanizmów bezpieczeństwa zostanie oficjalnie zachowany. Nie można mówić jednak o demokracji w Państwie, w którym anonim ma możliwość przeforsowania jakiegokolwiek prawa, zasady czy warunku posiadania pewnych praw narzucanych na całe społeczeństwo oraz gdzie nie istnieje mechanizm bezpieczeństwa pozwalający powstrzymać anonima i uratować społeczeństwo, przed jakimkolwiek, a już w szczególności moralnie chorym anonimem i jego pomysłami na prawo.

Demokracja, czyli rządy ludu tłumacząc bezpośrednio z greki, oznacza w najprostszej definicji, iż wybrani przez lud delegaci, wypełniają tegoż ludu wolę poprzez zgromadzenie, na przykład parlament. Jeżeli wybrani poprzez lud delegaci wymyślają sobie i robią w tym parlamencie co chcą, wybierają sami spośród siebie dalszych delegatów, członków komisji, a chronieni samemu sobie przyznanym immunitetem starają się zagwarantować sobie swoistą nietykalność i bezkarność – oraz co najważniejsze – brak możliwości wpłynięcia na ich decyzje i poglądy nagle ulegające zmianom – nie może być mowy o żadnej demokracji, bez względu na to, jak tuzy prawa będą te sytuację starać się usprawiedliwić i obronić, tworząc neologizmy typu „demokracja parlamentarna” czy „pośrednia”.

Nawet otwierając sto tysięcy biur poselskich, w których teoretycznie można by przy kawie z takim delegatem powszechnie określanym mianem posłanki czy posła, ich pracownikami, zastępcami i Bóg wie kim jeszcze problemy legislacyjne przedyskutować, nie ma nikt z nas możliwości poznania tegoż anonima, bądź grupy anonimów, która stoi tak naprawdę za pomysłem na nowe prawo czy zmiany w prawie.

Zmiany systemu demokratycznego na taki, w którym to wybrane poza powszechnymi wyborami anonimy wymyślają prawo i jedynie „legalizują” je poprzez łańcuszek zgód różnych izb, organów czy osób pełniących funkcje i piastujących stanowiska, jako suweren, zmuszeni byśmy byli nazwać demokracją pozorną lub fasadową. Jako osoba o wykształceniu prawniczym, a jednocześnie fascynat historii, nie umiem wskazać ani momentu, w którym to zmiany systemu na takowy się zaczęły, ani już tym bardziej – co znamienne – nie umiem wskazać osoby, czyli kolejnego anonima, który to zmiany takowe nakreślił, czy w piśmiennictwie prawniczym spisał.

Pomijając już szczegóły historyczne i ewentualne ślady takowych zmian czy idei na takie zmiany musimy dojść do nieuchronnego wniosku, iż rządzą nami Anonimy. Całym światem rządzą anonimy, i to one tylko cieszą się prawdziwą demokracją, gdyż ich delegaci robią dokładnie to, czego sobie życzą. Punktualnie, bezdyskusyjnie i bezkrytycznie. I jak dotąd, prawie zawsze skutecznie.

Nam pozostaje brak demokracji, czyli autorytarna dyktatura, bez względu na nazwy, peany, fasadowe postaci, fasadowe budynki, nam pozostaje brak możliwości wpływania na sytuację, życie pod czyjeś de facto dyktando, nakazy zakazy i na dodatek ciężar sfinansowania życia, bytu i ochrony anonimów.

Wtrącę tutaj, że uważam za niezwykle ważne, aby każdy pośród mych ukochanych Polaków, posiadał taką świadomość i umiał każdą informację medialną, z tak chłodną logiką przeanalizować. Świadome społeczeństwo, bądź przynajmniej jego sensowna część, to absolutna podstawa, jeżeli jakiekolwiek zmiany na lepsze miałyby kiedykolwiek mieć miejsce.

Co dalej: anonimy i ich pomysły, stanowiące jedynie elementy i etapy dużo większego planu dla ludzkości tego świata, są najprawdopodobniej chore moralnie i podobnie chorych moralnie ludzi dobierają sobie do współpracy. Dlaczego? Tylko chory moralnie nie zawaha się przed wykonaniem najbardziej obrzydliwego polecenia.

Jak pokazuje nam chociażby ostatnie półtora roku, anonimy i ich siepacze, nie mają żadnych zahamowani moralnych i etycznych w realizowaniu swych planów, a cały aparat fasadowych demokracji pozornych, skupia się nie na załatwianiu pilnych, realnych i faktycznych potrzeb ludzi, tylko na wdrażaniu planów anonimów. Obawy są tym bardziej uzasadnione, że plany te już nie raz były, i nadal najprawdopodobniej nadal są niecne, i kończą się tylko i wyłącznie cierpieniem i stratami dla milionów ludzi, by garstka chorych moralnie kanalii mogła zarobić, bądź przesunąć na swoją korzyść wpływ na sferę decyzyjności.

Muszą Państwo mieć jedną konkretną świadomość: żaden system tworzony przez tych anonimów, nie posiada ani własnych pieniędzy, ani legitymacji moralnej, by komukolwiek cokolwiek dać lub odebrać (o tym czy ma w ogóle jakąkolwiek legitymację prawną do czegokolwiek innym razem).

System nikomu niczego nie daje, bo nie ma, a przynajmniej nieznany jest jego kapitał zakładowy. Oznacza to, szczególnie w świetle nieustannego zadłużenia ludzi zwanego długiem publicznym (nie długiem systemu i anonimów) oraz pożyczek fikcyjnego pieniądza zwanego fiducjarnym, iż system jest goły i wesoły, rości sobie natomiast pretensję i prawa do wszelkiej ziemi, dóbr naturalnych, budynków, części wypracowanych przez Państwa owoców pracy, danin, haraczy oraz omnipotentnej wiedzy o wszystkim czego sobie zażyczy, pod groźbą odebrania kolejnych Państwa dóbr.

System nie umie też pochwalić się żadną sensowną legitymacją prawną i moralną, związkiem z tą ziemią, tradycją i ludźmi, ani też żadną ciągłością prawną chociażby dziedziczną, do zajmowania przez siebie wymyślonego samemu sobie statusu i z tym związanymi przywilejami monopolu na władzę nie może w związku z czym też czegokolwiek kazać lub zakazać, bo sam się wybrał. Jest samozwańcem. Swoje istnienie jedynie o zasady, które sam sobie nakreślił, zamówił u anonima, zlecił je, opiera je oczywiście również o zorganizowany, uzbrojony aparat przymusu, którym wyzyskuje i szantażuje ludzi na wypadek, gdyby ktoś miał czelność jego oczywistą pozycję i monopol na rację kwestionować, prawie tak, jak gdyby miał do tego jakiekolwiek prawo, nadane czy przyznane przez ludzi, którymi chce rządzić, sterować nimi i ich wyzyskiwać.

Jakby z tego wyzysku mu ponadto nie starczało do pierwszego, zadłuża Państwa dodatkowo nie wiadomo u kogo, na ile i na jakich warunkach, handluje dobrami naturalnymi naszego Narodu, oraz uzurpuje sobie prawo do bycia jedynym słusznym autorem praw i zasad Państwa życia. Nie konsultując tego z Państwem, ba, nawet nie wysilając się do posprzątania chaosu i bałaganu w prawodawstwie czy nawet skutecznego dostarczenia Państwu swych wymogów i ogłoszeń, zmuszając do oddania resztki wolnego czasu na poszukiwanie nowych zasad życia w gąszczu z poprzednimi podobnymi, już nieaktualnymi bądź łączącymi się w labiryncie legislacyjnym z innymi. Na koniec, wspaniałomyślnie każąc się utrzymać, włażąc z buciorami co rusz dalej w Państwa życie, ma zamiar decydować o Państwa zdrowiu, życiu, w zasadzie o wszystkim.

Czy którąkolwiek z powyższych kompetencji, z własnej nieprzymuszonej woli przekazali Państwo czy delegowali Państwo w jakimś referendum na system, czy to raczej system sam sobie takie kompetencje przyznał? Czy wyrażali Państwo zgodę na sprzedaż dóbr narodowych, które system zagarnął? A może ktokolwiek przypomina sobie referendum i zgodę na wpuszczanie na nasze terytorium obcych wojsk, mając szczególnie na uwadze naszą tragiczną historię XX wieku?

Uważam jednak, iż zbyt dużo jest już artykułów w gazetach i portalach internetowych całkiem dobrze przedstawiających ten czy inny problem, diagnozujących przyczyny i przewidujących następstwa – nie dających jednak żadnych propozycji konkretnych rozwiązań.       

Wszyscy narzekamy w Internecie na polityków, decyzje polityczne, na wszelkiej maści wrzutki medialne zapowiadające taki czy inny pomysł anonimów. Jesteśmy arcymistrzami skutecznego krytykanctwa, a nawet odgadywania tendencji i kierunku, w który anonimy i system nas pchają, co poniektórzy jeszcze nazywają teoriami spiskowymi. Jesteśmy złotym medalistą w konkurencji „Narzekanie i krytykowanie obecnej sytuacji”  – jednak nigdy nie padają z naszych ust nawet najmniejsze sensowne pomysły na zatrzymanie tego szaleństwa, prymatu zła i niczym rak toczącej system choroby moralnej. No, może poza skrzykiwaniem się za protestem na jakiejś ulicy o 10-tej w niedzielę albo protestowaniem w Internecie, po czym wymienianiem się filmikami o bójce z siepaczami, i lamentowaniem nad przelaną krwią, wybitymi zębami aresztowanych, potłuczonych ludzi, z czego system zapewne się bardzo cieszy. Kto wie, czy nawet tego nie prowokując.

Zwieńczeniem tego szybkiego wykładu, powinno być w takim razie zaproponowanie przez autora innego rozwiązania tej sytuacji… Zaproponowania – nomen omen niczym anonim – pomysłu na niedopuszczenie do dalszego skutecznego wdrożenia tych kolejnych wątpliwych moralnie i nikomu poza systemem niepotrzebnych pomysłów – a w sumie to tylko nakazów i zakazów; podania czytelnikowi swoistego rozwiązania i drogi, jaką należałoby podążać, aby sytuację móc odwrócić; nakreślenia wręcz całego planu działań i drogowskazów, by w przeciwieństwie do anonimów i usłużnych im mediów – dać w kontrze propozycję człowieka zdrowego moralnie, kogoś mającego świadomość zachodzących nieodwracalnie zmian i ich kierunku, kogoś, kto widzi zagrożenie dla ukochanego narodu Polskiego, ale też innych narodów w tym co się dziś dzieje. Kogoś, kto widzi zepsucie i skrzywienie moralne polityków, niektórych lekarzy, niektórych sędziów i adwokatów, księży, wielu młodych ludzi, kto widzi też wewnętrzne rozdarcie milionów tych ludzi pomiędzy tym co jest, a tym jak być powinno, kto widzi ich bezsilność i niemoc. Kogoś, kto widzi ludzi zmuszanych przez system zależnością finansowo-hierarchiczną codziennie do podejmowania decyzji wbrew sobie i swojej moralności i swojego kręgosłupa moralnego, zarówno tych w mundurach, jak i bez nich. Kogoś, kto widzi bezsens wyboru pomiędzy złym a jeszcze gorszym politykiem czy partią.

Kogoś, kto ma wykształcenie prawnicze, choć nie pracuje w zawodzie. Kogoś, kto nigdy nie chce się ujawniać, nie chce laurów, stanowisk, brzydzi się władzą nad innym człowiekiem, kto chce żyć na uboczu w spokoju pisząc kolejną książkę stanowiącą dla aktualnych i przyszłych pokoleń kompletny wzór prawidłowego pokojowego systemu organizacji państwa, ubranego w gotowe kompletne schematy, prawa i mechanizmy; model przyjaznego dla ludzi zdrowych moralnie systemu, karzącego chorych moralnie poprzez utratę pewnych praw przysługujących tylko zdrowym moralnie ludziom. Kogoś, kto silnie wierzy w Boga, a Dziesięć Przykazań uznaje za prawo i drogowskaz moralny w życiu.

Istnieje rozwiązanie tej sytuacji, istnieje sposób prosty, tani i cholernie skuteczny uleczenia tych wszystkich bolączek systemu, które autor nazywa w skrócie roboczo „Format S:\”

To rozwiązanie kogoś, kto po różnych sukcesach i wpadkach życia, zrozumiał istotę moralności, i rozrysował w głowie model prawidłowego systemu prawnego zorganizowania się ludzi w państwowość, pozbawionego jednak wszystkich dzisiejszych form nielegalnego i niemoralnego ucisku, prawodawstwie opartego o Dekalog. Minimalnego aparatu państwa, który wkracza w życie jedynie chorym moralnie kanaliom, a nie jak dziś – w zasadzie wszystkim, poza anonimami i ich poplecznikami.

Dalsze dyskutowanie o szczegółach tego rozwiązania i możliwych sposobów na formatowanie systemu teraz, jest zbyteczne, gdyż nie byłoby oczywiście niczym innym, niż prezentem dla anonimów. Internet skanowany jest nieustannie w poszukiwaniu niewygodnych systemowi treści, co w najlepszym wypadku skończy się zbanowaniem artykułu czy portalu.

Dlatego w tym wykładzie ograniczymy się jedynie i jak na razie do prawdy, którą autor powtarza od zawsze:

Ten system tworzony jest przez starych, chorych moralnie ludzi, którzy nie mają inteligentnych, błyskotliwych następców, mogących, potrafiących lub chcących w ogóle unieść ciężar zarządzania światem przez krew i łzy i wyzysk. Wielu polityków nie ma dzieci w ogóle. Pośpiech wdrażania zmian, które są warunkiem koniecznym do dalszego funkcjonowania systemu, powoduje popełnianie tragicznych dla systemu błędów, gdyż jakość kadr i fachowców niezbędnych do funkcjonowania takiej siatki – spadła tak samo na dole piramidy.

Swoje istnienie i funkcjonowanie opiera system ponadto w dużej mierze też na fakcie, iż nikt dotąd go tak bardzo jak dziś nie kwestionował. Ludzie żyli w nim od dziecka, precyzyjnie kształtowani, dość naturalnie i dość bezkrytycznie w stosunku do niego, nie wyobrażając sobie żadnej alternatywy w stosunku do systemu, lub nawet potrzeby zaistnienia alternatyw w ogóle; znosili pokornie jego wady do pewnego momentu, a system jedyne co musiał robić, to utrzymywać swoje status quo, pasożytując po cichu i za wszelką cenę nie „przeginając pały”

System zdaje sobie jednak sprawę z tego lepiej, niż my.

System zdecydował się jednak, z jakiejś przyczyny, na gwałtowne przyspieszenie wdrażania potrzebnych mu do osiągnięcia celu chorych moralnie ohydnych zasad, i postawił wiele na jedną kartę. Jestem przekonany, iż system niebawem rozkaże swoim siepaczom wdrożyć i wymusić na ludziach tak ohydną, nieludzką i niemoralną rzecz, że bardzo wielu się zawaha i pęknie. Największą obawą systemu jest człowieczeństwo, humanitaryzm, które go zaskoczy nie w czas. Dlatego tak z moralnością, religią i dobrym obyczajem walczy. Dlatego dobiera do kadr niemoralne bądź zniszczone moralnie jednostki. Dlatego obsadza swymi agentami ostatnie ostoje moralności, na przykład Kościół Katolicki. Dlatego finansuje organizacje nie robiące niczego innego niż promujące zepsucie, aborcję, demoralizację.

Powtarzam się, ale powiem jeszcze raz. Istnieje możliwość sformatowania systemu, używając nomenklatury informatyków.

Na tą chwilę pozostańmy przy tym, że ten system już w tej chwili upada, śpieszy się w agonii ciągłego braku możliwości skutecznego zniewolenia wszystkich i brakiem dobrych potomków-dowódców. Upadnie na pewno, tak jak wszystkie poprzednie dotąd. Nie ma większego sensu dziś z nim walczyć, szczególnie fizycznie, bo o wiele prościej, taniej i szybciej, będzie go zwyczajnie pewnego dnia zdemaskować i przejąć.

Rewolucja pożera własne dzieci, a z upadkiem systemu kroczy ramię w ramię upadek moralności i zepsucie, co widać gołym okiem na każdym kroku. Nie wolno nam do tego dopuścić, bo nie będzie czego ratować, ani formatować. Naszym moralnym obowiązkiem jest zatem nie tyle walka z upadającym systemem, co już teraz zastanowienie się nad tym co potem, co zrobimy po upadku systemu.

Zostawmy zatem dalsze wyjaśnianie zasad Format S:\ oraz możliwe scenariusze i szczegóły.

Na tą chwilę mam jednak do Państwa gorącą prośbę… Pozostańcie Państwo, moi ukochani Polacy przy tym, by się szanować, nie kłócić, nie dać podzielić na podgrupy, które system potem celowo na siebie napuszcza, skłóca je, gwarantując sobie tym bezpieczeństwo – bo miast walczyć z nim – ludzie walczą ze sobą.

Wiem, że wydaje się to państwu zbyt błahe, zbyt banalnie proste, niepoważne – ale przestaje takie być, gdy przypomni się potęgę i siłę zjednoczenia Polaków przy okazji wyboru Jana Pawła II. Te proste banalne krzewienie poczucia jedności Polaków, to coś, czego się system panicznie boi. System nie posiada skutecznych mechanizmów obronnych przed jednością ludzi.

Jeżeli zajmiecie się Państwo tą stroną Formatu S:\ , reszta potoczy się sama, a rozwiązanie zostanie dostarczone na czas.

Bądźcie dobrzy dla siebie i pozostańcie zdrowi moralnie, siejcie te nasiona jak Bóg od zawsze chciał, a pewnego dnia, moim zdaniem niebawem, gdy system będzie już musiał z braku czasu zrobić coś, co jest jego celem istnienia i spróbuje wymusić na siepaczach wdrożenie decyzji tak skrajnie niemoralnej, że wielu się zawaha, gdy będzie się system motał, powiem Państwu jak ten ostatni sztych w serce tego zepsutego systemu zadać, by albo się zmienił i uzależnił prawodawstwo od moralności, ale powstał nowy, ludzki, wolny od patologii świat, i bym mógł się usunąć wreszcie w cień, na wieś,  pośród moje książki wiedząc, że moralność wygrała odwieczną bitwę dobra i zła, a linia krwi Kaina, którą po raz drugi zło wyślizgnęło się Bogu, wreszcie zostanie pozbawione praw i okiełznane.

Choć jestem pewny, że rozwiązanie to, będzie już wtedy bardzo bardzo oczywiste i nikomu nie trzeba będzie niczego tłumaczyć. I nie popłynie ani jedna łza, i ani jedna kropla krwi. Ludzie chwycą się po prostu za ręce.


Format S:\  – wykład z serii „Demokracja pozorna, upadek systemu i plan nowego”
Wykład zawiera cytaty z powstającej książki „System ludzi chorych moralnie” autorstwa Format S:\

Udostępnij: