Gułagi w ZSRR, cz.4: Miejsca morderczej pracy 1923–1960

We wcześniejszych wpisach część nazw już się pojawiło: Wyspy Sołowieckie, kanał Białomorsko-Bałtycki, Workuta, Martwa Droga… Teraz po krótce opiszę ich mroczną historię.

WYSPY SOŁOWIECKIE

Najgorszą sławą okryte są Sołowki na Morzu Białym. Odegrały one pionierską rolę przy wdrażaniu nowych rozwiązań przy tworzeniu tzw. systemu łagrowego. Oczywiście w latach 20. XX wieku istniała już rozbudowana sieć obozów i więzień na terenie Związku Radzieckiego dla „wrogów ludu”, to właśnie Sołowki są tym pierwszym obozem Gułagu. To właśnie Sołowki były tym miejscem, gdzie tajna policja uczyła się jak czerpać zysk z niewolniczej pracy więźniów.

Wyspy Sołowieckie od XVI wieku były się przystanią i pustelnią dla mnichów prawosławnych: z daleka od ludzi, otoczeni jedynie przyrodą. Z czasem powstał tu klasztor z całym zapleczem gospodarczym jak: młyn, kuźnia, huta a także chów bydła, pola uprawne. Znajdowała się tu także obszerna biblioteka, oranżeria i pracownia ikon. Mnisi posiadali także własną elektrownię wodną i radiostację.

Już w okresie Rosji carskiej Sołowki zaczęły pełnić rolę twierdzy obronnej i carskiego więzienia. Zsyłano tu przede wszystkim przeciwników władzy carskiej. Dlatego również bolszewicy docenili wyspy i uznali za idealne miejsce na obóz pracy.

Józef Unszlicht, ros. Иосиф Станиславович Уншлихт /foto Wikipedia

O utworzeniu Sołowieckiego Obozu Robót Przymusowych Specjalnego Przeznaczenia potocznie zwanego SŁON od Sołowieckij Łagier Osobogo Naznaczenija dla najbardziej niebezpiecznych przestępców politycznych i kryminalnych rząd ZSRR podjął w 1923 r decyzję z inicjatywy Józefa Unszlichta.

Jak podawała rządowa gazeta „Izwiestia”:

Surowy klimat, dyscyplina pracy i walka z siłami natury będą wyśmienitą szkołą dla wszystkich elementów przestępczych.

Słowo o klimacie jaki panuje na Wyspach Sołowickich

Wyspy znajdują się w pobliżu koła podbiegunowego. Jest sześć dużych i kilkadziesiąt maleńkich skalnych wysepek. Latem dzień trwa prawie całą dobę, za to zimą trwa zaledwie dwie godziny. Temperatura w lecie osiąga max. 20 stopni, natomiast wieczorami gwałtownie spada. Morze Białe, na którym sa położone wyspy ma około 95 tys. km² powierzchni. Średnia głębokość ok. 60 m. Zasolenie wody waha się w granicach 24–36‰. Temperatura wód powierzchniowych waha się od 15 °C latem do -1,6 °C zimą, od końca sierpnia do połowy maja Morze Białe jest bardzo często pokryte lodem. Obfituje w ryby. Jego największym portem jest Archangielsk.

Poprzez Kanał Białomorsko-Bałtycki połączone jest z Bałtykiem i z wielkim systemem wodnym Bałtycko-Wołżańskim. Z Morzem Barentsa łączy je Cieśnina Gorło.

Kiedy w 1920 r na wyspy przybyli czerwonoarmiści zamieszkiwało je około 600 osób: 400 mnichów i 200 nowicjuszy. Czerwonoarmiści rekwirowali żywność i rabowali kosztowności, w tym naczynia liturgiczne. Po zrzuceniu dzwonów i ścięciu krzyży zawiesili na szczycie dzwonnicy czerwoną gwiazdę. W sumie w 1922 r w majestacie ówczesnego prawa, czyli przez Centralną Komisję do spraw Rekwizycji Kosztowności Cerkiewnych oraz Głównego Komitetu do spraw Muzeów i Ochrony Zabytków przy Ludowym Komisariacie Oświaty, wywieziono 2,5 tony zabytkowych przedmiotów i kosztowności. W przeciągu 3 lat cały dorobek klasztoru został zniszczony i aby nikt nie dowiedział się o nadużyciach finansowych spalono klasztor.

Zatem po oczyszczeniu terenu z mnichów Wyspy Sołowieckie stały się idealnym miejscem na założenie obozu koncentracyjnego, gdzie znaleźli miejsce „kontrrewolucjoniści” oraz żołnierze i oficerowie „białej” armii. Oczywiście z czasem przywożono tu także innych wrogów systemu jak: pisarzy, artystów, filozofów i przedsiębiorców. Trafiali tu też chłopi, którzy sprzeciwiali się kolektywizacji, czy Ukraińcy skazani w czasach „wielkiego głodu” za kanibalizm, oraz rzemieślnicy, robotnicy, ale także pospolici przestępcy i prostytutki. Przywożono również po przeprowadzeniu czystek funkcjonariuszy sowieckiego aparatu terroru, w tym oficerów NKWD. Zatem po utworzeniu SŁON-u zamieniono cerkwie, pustelnie i budynki klasztorne na karcery, cele oraz pomieszczenia administracji obozowej. Więźniów przetrzymywano na terenie zabytkowego monastyru, w zbudowanych barakach i w ziemiankach, w bardzo ciężkich warunkach. Więźniowie byli głodni, zmarznięci i zawszeni. W oddalonych pustelniach urządzano izolatki, męska była na Górze Siekiernej, a dla kobiet na Wyspie Zajackiej. Więźniowie byli bici drewnianymi pałkami do nieprzytomności, polewano ich wodą na mrozie, stawiano „na komara” ( rozebrany skazaniec musiał znosić ukąszenia tysięcy owadów oblepiających całe ciało). Znęcano się nad więźniami każąc wykonywać bezsensowne prace, jak np. przenoszenie wody z jednego przerębla do drugiego, na komendę konwoju „czerpać do sucha”, przetaczanie głazów z miejsca na miejsce, czy „liczenie mew”, co polegało na tym, że więzień krzyczał z całych sił: mewa raz, mewa dwa… i tak aż do zupełnego wyczerpania. Powszechne było zmuszanie więźniarek przez administrację obozową do współżycia seksualnego.

Także obywatele Rzeczypospolitej trafiali na słynne Sołówki. W 1929 r. warszawska gazeta „Głos Prawdy” opublikowała artykuł o jednym z takich przypadków, zatytułowany:  Pięć lat na wyspach sołowieckich przebył polski policjant.

Oto jego treść:

Do Polski przybył przed kilku dniami jeden z nielicznych skazańców politycznych, który zdołał wytrzymać pięcioletni pobyt na strasznych Wyspach Sołowieckich. Jest to szeregowiec polskiej policji, Joachim Biłas. Dnia 18 czerwca 1923 r. szeregowiec Biłas, pełniąc służbę na pograniczu nieświeskim, znalazł się w ciemną noc po stronie sowieckiej. Posterunkowy Biłas zbłądził wśród trzęsawisk i nie mogąc znaleźć wyjścia, zaczął wołać o pomoc. Nadbiegli ukryci żołnierze sowieckiej straży granicznej, którzy aresztowali Biłasa. Nie pomogły wyjaśnienia, że Biłas znalazł się na terytorium sowieckim wskutek przypadku; został on oskarżony o nielegalne przekroczenie granicy i skazany przez GPU na okrutną karę zesłania na 5 lat na Wyspy Sołowieckie. Biłas usiłował uciec z tego piekła, ale bezskutecznie. Odsiedział więc karę i wrócił do Polski schorowany i rozbity. Obecnie ofiara GPU przebywa w Nowogródku, gdzie nim zaopiekowali się koledzy posterunkowi.

Na Sołowkach po raz pierwszy niewolniczą pracę ubrano w propagandowy strój „reedukacji przez pracę na rzecz socjalizmu”. Dlatego w łagrze obok poniżenia, głodu, morderczej pracy i śmierci istniała też druga rzeczywistość obozowa: był teatr, w którym występowali więźniowie, wydawano propagandowe czasopismo „Nowyje Sołowki”, i grała orkiestra dęta. Na zdewastowanych cerkwiach wieszano portrety Lenina i hasła: „Praca wzmacnia duszę i ciało” czy „Niech żyje wolna i radosna praca”. W 1927 roku przybyła z Moskwy ekipa filmowa, która nakręciła film przedstawiający życie obozu w różowych kolorach, a w 1929 roku Wyspy Sołowieckie odwiedził Maksym Gorki, który w „Izwiestiach” opublikował apologetyczny artykuł „Sołowki” wychwalający „pracę wychowawczą” OGPU.

Obóz był też poligonem doświadczalnym, na którym wypracowywano metody, które następnie stosowano w Gułagu na masową skalę. Przede wszystkim szukano sposobów na podniesienie wydajności niewolniczej pracy, począwszy od obietnic przedterminowego zwolnienia, przez ograniczanie racji żywnościowych za niewykonanie normy, a na karcerze czy nawet rozstrzelaniu za odmowę pracy skończywszy. To tutaj Naftali Frenkiel więzień a później pracownik działu gospodarczego obozu, by awansować na wiele lat na wysokopostawionego funkcjonariusza Gułagu – miał podobno wypowiedzieć swoją słynną maksymę:

Z więźnia musimy wycisnąć wszystko w trakcie pierwszych trzech miesięcy – a później nic już nam po nim!

Naftali Frenkiel

W rzeczywistości wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Owszem Sołowki stały się poligonem doświadczalnym, ale sprawdzano na nich wytrzymałość więźniów, gdzie panami życia i śmierci byli obozowi komendanci.

Pierwszym naczelnikiem obozu na wyspach sołowieckich był Fiodor Eichmans, który zasłynął z wymyślania bezsensownych robót dla więźniów: przerzucania kamieni z miejsca na miejsce, liczenia ptactwa czy śpiewania godzinami Międzynarodówki. Po objęciu stanowiska naczelnika przez Naftalego Frenkla (byłego więźnia Sołowek) strażnicy obozowi mogli oficjalnie za zgodą naczelnika znęcać się nad więźniami. Do powszechnych tortur należało:

  • przywiązywanie więźniów nago do pni, by w końcu umarli po wielogodzinnych męczarniach gryzieni przez owady;
  • zimą polewano nagich więźniów wodą;
  • przywiązano więźniów do drewnianych pali, a następnie zrzucano ze schodów do jeziora;
  • godzinami trzymano po szyję w bagnie.

Jeden z więźniów wspominał:

Strażnicy zmuszali więźniów do jedzenia odchodów, a tych, którzy wzywali Boga na pomoc, rozebrano do naga i ukrzyżowano.

Inny więzień wspomina:

Każdego niemal dnia grupa więźniów z dużymi hakami w dłoniach zbierała z ziemi ciała tych, którzy padli z wycieńczenia lub zostali zabici. Niektórzy z uprzątających starali się choć na chwilę przytulić do leżących ciał, jak do materaców, bo były jeszcze ciepłe.

Pod koniec lat 20. przerażeni tym, co odkryli, funkcjonariusze specjalnej komisji badającej warunki panujące w SŁON, opisali że:

  • nadzorcy obozów sołowieckich zimą często pozostawiali nagich więźniów w starych, pozbawionych ogrzewania dzwonnicach cerkwi, z rękami i nogami związanymi na plecach;
  • więźniowie byli zmuszani do siedzenia na tyczce, nie dotykając stopami ziemi, nawet osiemnaście godzin bez ruchu. Niekiedy do nóg przywiązywano im ciężary. Tego typu pozycja powodowała poważne okaleczenia;
  • więźniowie wysyłani do kąpieli, musieli nago pokonać dystans około dwóch kilometrów;
  • więźniów karmiono zgniłym mięsem i odmawiano pomocy medycznej.

Na Sołowkach wypracowywano sposoby na podniesienie wydajności pracy, które przenoszono i stosowano w Gułagu na masową skalę. Należały do nich:

  • obietnice przedterminowego zwolnienia,
  • ograniczanie racji żywnościowych za niewykonanie normy,
  • karcer,
  • rozstrzelanie za odmowę pracy.

Więźniowie pracowali przy wszytkich gałęziach przemysłu jaki jest dostępny:

  • wyrąbie lasów i wydobyciu złóż torfu,
  • cegielni i garncarni,
  • stoczni i zakładach mechanicznych,
  • garbarni, zakładach szewskich i szwalniach,
  • w rolnictwie i przy hodowli zwierząt futerkowych,
  • połowie ryb i ssaków morskich,
  • prowadzili badania nad adaptacją roślin uprawnych w klimacie Północy,
  • badania nad przemysłowym wykorzystaniem wodorostów morskich, tzw. morskiej kapusty, z której m.in. pozyskiwano jod do produkcji środków dezynfekujących;
  • budowali drogi w Karelii.

Na początku istnienia obozu, więźniowie pracowali tylko na wyspach. W kolejnych latach obóz a raczej jego oddziały zajmowały teren wybrzeża Morza Białego, na Półwyspie Kolskim. Po utworzeniu w 1933 r Zarządu Głównego Obozów oraz szybkim rozwojem systemu łagrowego, obozy sołowieckie zostały przejęte przez obóz Białomorsko-Bałtycki, gdzie skierowano więźniów do budowy Kanału Białomorskiego.

Obóz karny SŁON zlikwidowano w 1937 r. a więźniowie zostali przewiezieni do innych obozów. Jednak 2 lata obóz jeszcze funkcjonował i dopiero w 1939 r budynki przejęło wojsko, tworząc szkołę marynarki wojennej.

Nie jest znana całkowita liczba ofiar. Na podstawie dokumentów wiadomo, że w grudniu 1923 roku liczba więźniów Sołowek wynosiła około 3 tysięcy osób, a w 1930 roku wynosiła już ponad 53 tysiące.

BIEŁOMORKANAŁ, czyli kanał Białomorsko-Bałtycki

Kanał Białomorsko-Bałtycki, to sztandarowa budowla pierwszej pięciolatki stalinowskiej. Morze Białe połączono z Bałtykiem 227 kilometrowym kanałem, który przekopali więźniowie Gułagu.

Mapa przebiegu drogi wodnej Morze Białe-Morze Bałtyckie/foto Wikipedia

Biełomorkanał był eksperymentem władz. Początkowo nie był uwzględniony w planie pięcioletnim, po czym z dnia na dzień został nagle zakwalifikowany jako superważna, priorytetowa budowa i miała zostać zrealizowana jak najszybciej. Rekordowe tempo budowy zostało uzyskane dzięki wykorzystaniu pracy więźniów. Budowę w niezwykle trudnych warunkach sfinalizowano w rok i dziewięć miesięcy. Decyzję o budowie kanału podjęto w lutym 1930 r, by już od czerwca do sierpnia 1930 r przeprowadzać liczne prace rozpoznawcze i przygotowawcze, przy których zatrudniono 300 inżynierów, geologów, geodetów oraz 600 więźniów Sołowek.

Do budowy kanału powołano w Moskwie Specjalne Biuro Konstrukcyjne, jednocześnie tworząc pierwszy obóz pracy dla wszelkiego rodzaju specjalistów, którzy wpadli w ręce bolszewików i zostali więźniami Gułagu. Projekt budowy kanału był gotowy w przeciągu roku. Stalin zdecydował wtedy, że Biełomorkanał ma zostać zbudowany szybko i tanio.

Bałtycko-Białomorska Droga Wodna jak wspomniałam ma 227 kilometrów długości, z czego 39 kilometrów to sztuczne kanały, a pozostałe 188 kilometrów to spiętrzone jeziora i pogłębione koryta rzek. Zbudowano 19 śluz, 49 tam i 15 zapór wodnych, 19 jazów, 33 sztuczne kanały. W sumie 135 obiektów hydrotechnicznych.

Żeby sprostać tym Stalina, projektanci musieli budować wszystkie obiekty jednocześnie bez wody i kiedy kanał był już gotowy napełniło się go wodą. Koszty obniżono zamieniając wszystkie konstrukcje stalowe i żelbetowe na drewniane.

Zatem 16 listopada 1931 r powstał Białomorsko-Bałtycki Obóz Pracy Poprawczej z siedzibą w Miedwieżjegorsku (na zdj. budynek administracji kanału Białomorsko-Bałtyckiego w Miedwieżjegorsku) i rozpoczęto budowę kanału. Prace prowadzono wręcz w szaleńczym tempie. Brakowało analiz geologicznych i ekonomicznych. Na budowę ściągnięto więźniów ze wszystkich obozów ZSRR, mężczyzn, kobiety i nieletnich. Wszystkich wrogów systemu. Wśród nich znaleźli się też znaczący dla nauki i kultury Rosji np. historyk literatury i kulturoznawca Dmitrij Lichaczow i śpiewaczka Lidia Rusłanowa.

Prace były wykonywane ręcznie za pomocą narzędzi takich jak: kilofy, oskardy czy piły. Więźniowie nie dostali żadnych maszyn ani odpowiedniej odzieży roboczej. Prymitywne drewniane dźwigi czy kafary wykonywali sami łagiernicy na miejscu, w warsztatach Biełomorstroju. W raporcie do Gienricha Jagody, głównego współtwórcy Gułagu i kierownika projektu budowy Biełomorkanału,

czytamy:

Odcinek nr 1 – Powieniec, 10 tysięcy ludzi w czterech obozach. Wbijanie pali w grunt oprzyrządowane w następujący sposób. Wykonano duże koła obite deskami, we wnętrzu chodzi czterech ludzi. Kiedy babka [obuch] podnosi się na pożądaną wysokość, piąty człowiek pociąga za linę i babka spada, uderzając w pal. Maksymalna liczba uderzeń na godzinę – 10, przy dziesięciogodzinnym dniu pracy – 100 uderzeń. W ciągu dnia wbijają półtora pala. Trzeba wbić około 5 tysięcy pali.

Z raportu pracy przy budowie kanału Białomorsko-Bałtyckiego

Przez cały czas trwania budowy przeprowadzano bardzo szczegółową dokumentację fotograficzną. Fotografowano wszystko i na każdym etapie:

  • jak karczowano tajgę,
  • ja przebiegała budowa poszczególnych obiektów,
  • wizyty dygnitarzy,
  • więźniów przy pracy, odzianych w liche fufajki z łopatami i innymi prymitywnie wykonanymi narzędziami;

W sumie wykonano około 8000 zdjęć na szklanych negatywach, z czego do naszych czasów zachowała się tylko cześć odbitek.

Aby oficjalnie otworzyć kanał 1 maja 1933 r prace nieprzerwanie przez całą dobę rozpoczęto od końca 1932 r. Podczas tej morderczej pracy wykopano:

  • 2,5 miliona metrów sześciennych skalnego gruzu,
  • 21 milionów metrów sześciennych ziemi.

W związku z takim tempem prace budowlane zakończono już w marcu i można było napełnić kanał wodą. Józef Stalin, wraz z Siergiejem Kirowem i Klimientem Woroszyłowem przepłynął po kanale statkiem “Anochin” 21 lipca. 2 sierpnia Wiaczesław Mołotow podpisał postanowienie Rady Komisarzy Ludowych ZSRR „O otwarciu Białomorsko-Bałtyckiego Kanału im. Józefa Stalina”. Stalin jednak był rozczarowany kanałem. Stwierdził, że jest płytki i wąski. Potrzebował kanału, którym mogły by się przemieszczać okręty wojenne z Bałtyku na Marze Białe, była by to wspaniała propagandowa demonstracja siły ZSRR. Dlatego zrodził się pomysł kanału Kolskiego, który przebiegał by przez Półwysep Kolski od Kandałakszy do Murmańska, skracając drogę morską o 450 kilometrów. Prace rozpoczęto, ale ze względu na zbyt drogie inwestycje, po dwóch latach prace porzucono.

Trudno oszacować liczbę ofiar budowy kanału i nie ma tu zgodności wśród badaczy. Jedni podają liczbę 50 tysięcy inni 250 tysięcy. Niemniej bardzo ciężkie warunki bytowe, uciążliwy klimat, niewielkie racje żywności oraz wysokie normy pracy sprawiały, że śmiertelność wśród pracujących przy kanale więźniów była duża.

Kanał Białomorsko-Bałtycki był pierwszą i ważną z propagandowego punktu widzenia komunistyczną budową zrealizowaną tylko niewolniczej pracy więźniów. Wraz z wystartowaniem planu budowy kanału wystartowała także, na nieznaną dotąd skalę propaganda. Hasła jakie jakie były propagowane dotyczyły zmiany przestępców w nowych sowieckich ludzi. Proces ten przebiegał poprzez pracę rzecz jasna. Został do tego celu powołany także Wydział Kulturalno-Wychowawczy Biełbałtłagy, który sprawował pieczę i nadzorował:

  • wydawawanie gazety “Pierekowka”, która była rozpowszechniana w obozach oraz w formie gazetki ściennej w łagrach,
  • pracownie malarzy tworzących propagandowe portrety i hasła,
  • brygady kulturalne więźniów, które jeździły po budowach z akademiami propagandowymi,
  • orkiestrę dętą,
  • W 1934 r wydano książkę Biełomorsko-Bałtijskij Kanał im. Stalina, jako wspólne dzieło 36 pisarzy sowieckich (między innymi autorami byli Maksym Gorki, Aleksy Tołstoj, Michaił Zoszczenko i polski poeta, prozaik i dramaturg Bruno Jasieński). Jeden z autorów, wychwalając osiągnięcia budowniczych, obliczył, że ze skał wydobytych podczas budowy Biełomorkanału można by zbudować siedem piramid Cheopsa.

Podsumowanie

Budowa kanału kosztowała ponad 100 milionów rubli i nie miała żadnego znaczenia gospodarczego ani militarnego dla ZSRR w latach 30 XXw. Nieznacznie odciążyła linię kolejową Leningrad – Murmańsk. Podczas II WŚ kanał też nie odegrał żadnej strategicznej roli, ponieważ jest zbyt płytki – ma tylko 3,5 m głębokości. Jedyną zaletą jest skrócenie dotychczasową drogę z Bałtyku na Morze Białe, która wcześniej biegła dookoła Półwyspu Skandynawskiego i była o 4 tysiące kilometrów dłuższa. Dopiero w latach 70. XX wieku kanał został pogłębiony a pływanie przez kanał jest możliwa przez 150–170 dni w roku. Dzięki 19 śluzom kanał pokonuje różnicę wysokości 103 metrów najpierw w górę, a następnie 95 metrów w dół.

WORKUTA- miasto zbudowane rękoma więźniów

Workuta, miasto w Rosji, w republice Komi, nad rzeką Workutą, dorzecze Peczory, 160 km na północ od koła podbiegunowego. Nazwa miasta pochodzi z języka nienieckiego, co można przetłumaczyć jako dużo niedźwiedzi

Workuta pod koniec lat 50 XX w. / foto Wikipedia

Klimat Workuty

Miejscowości położonej za kołem podbiegunowym jest subarktyczny, zdecydowanie przypominający klimat północno-syberyjski. Zima trwa 8 miesięcy i połączona jest z niskimi temperaturami oraz silnym, lodowatym wiatrem. W okresie grudnia i stycznia trwa noc polarna. Nie jest ona zbyt długa, lecz w dni zimowe naturalne światło słoneczne pojawia się na krótko. Lato też jest krótkie, a średnie temperatury w lipcu wynoszą około 14 stopni. Miasto położone jest na terenie tundrowym. Nie ma lasów, a drzewa występują jedynie pojedynczo, sporadycznie poplątane zarośla złożone z karłowatej brzozy. Wieczna zmarzlina rozmarza latem do głębokości kilkudziesięciu centymetrów. Cały teren jest wówczas silnie podmokły i zatorfiony. Poruszanie się w terenie możliwe jest wówczas jedynie w specjalnych, wysokich, nieprzemakalnych butach.

Plagą w okresie letnim są chmary komarów oraz jeszcze groźniejsze od nich bardzo agresywne meszki. Powodują one dotkliwe ukąszenia wszelkich nieosłoniętych fragmentów ciała. Twarz należy chronić przy pomocy siatki przypominającą osłonę pszczelarską. Warunki życia codziennego ludzi w takich warunkach są bardzo uciążliwe i jeśli jest to możliwe opuszczają ten nieprzyjemny teren tundry.
Na zdjęciu typowa dzielnica mieszkaniowa Workuty

Na mocy uchwały Rady Komisarzy Ludowych ZSRR “O wykorzystaniu pracy więźniów kryminalnych” z dnia 11 lipca 1929 r do zadań OGPU włączono kolonizowanie i eksploatację trudno dostępnych rejonów Związku Radzieckiego. Postanowiono powiększyć obozy Sołowiecki i Wiszerski oraz utworzyć nowe. W 1930 roku istniały już Północne Obozy Specjalnego Przeznaczenia oraz kilka Poprawczych Obozów Pracy (ITŁ): Dalekowschodni, Syberyjski, Kazachstański i Środkowoazjatycki. Oznaczało to ni mniej ni więcej jak przyzwolenie na niewolniczą i katorżniczą pracę przy wydobyciu surowców naturalnych.

6 lipca 1929 r Ekspedycja Uchtyjska OGPU (poprzednika NKWD) wyruszyła na poszukiwaniu ropy naftowej i innych surowców naturalnych w rejonie rzek: Peczora, Uchta, Iżma i Workuta. W ekspedycji znalazło się kilka osób z kadry kierowniczej, ochroniarze oraz 139 więźniów, wśród których byli geolodzy i inżynierowie górnictwa. W sierpniu dotarli do osiedla Czibju (dzisiaj miasto Uchta), gdzie założono bazę ekspedycji i rozpoczęto prace geologiczno-poszukiwawcze. Odkryto bogate złoża węgla kamiennego nad rzeką Workutą, tak zwane Zagłębie Peczorskie. W 1931 r na bazie istniejących wcześniej obozów, powołano na tych terenach Uchtiżemłag, czyli Uchto-Iżemskoj Isprawitielno-Trudowoj Łagier. Zadaniem tego obozu było stworzenie całej infrastruktury dla przyszłego Workuckiego Zagłębia Węglowego, mi.n: budowa dróg, kolei, osiedli i …rozbudowa obozów. Wybudowano pierwszą sztolnię “Rudnik 1” na prawym brzegu Workuty, a 2 lata później ruszyły prace przy kolei wąskotorowej. Miała ona łączyć Rudnik 1 z bazą przeładunkową Workuta-Wom u ujścia Workuty do Usy, czyli długość ok. 70 km. W 1936 r. miała także połączyć kopalnię “Kapitalnaja”, która stała się główną kopalnią Workuty, z której planowano wydobywać 750 tysięcy ton węgla rocznie.

W 1938 r. szefostwo NKWD zdecydowało, aby podzielić łagry na specjalizacje, co w konsekwencji podzieliło duże obozy na mniejsze, z konkretnymi zadaniami do zrealizowania. Uchtpieczłag został podzielony na obozy:

  • Siewżełdorłag – położony wzdłuż linii kolejowej do jej budowy,
  • Workutłag – jego zadaniem było wydobycie węgla przez więźniów,
  • Siewpieczłag – powstał w latach 1941–1942 do budowy kolei,
  • Intłag – do wydobycia węgla.

W 1940 r powstały kolejne kopalnie: nr 2, 3 i 4, by zwiększyć wydobycie węgla. Równocześnie ruszyły prace przy Peczorskiej Magistrali Kolejowej, która miała połączyć Workutę z Leningradem wraz z siecią kolejową ZSRR, co było wynikiem zajęcia przez wojska niemieckie Donieckiego Zagłębia Węglowego na Ukrainie.

Po zajęciu przez Armię Czerwoną w 1945 r kolejnych krajów, do obozów workuckich masowo napływali więźniowie z Litwy, Łotwy, Estonii, Niemiec, Ukrainy i Polski. W tym samym roku, oraz kolejnych poczyniono wiele inwestycji na terenie Workuty. Była to między innymi budowa kolejnych kopalń – aż do numeru 32, oraz wybudowano lotnisko.

W 1948 r powstał obóz specjalny numer 6. Rieczłag, czyli Łagier Rzeczny był najcięższym, wręcz katorżniczym obozem, do którego trafiali więźniowie polityczni.

Po śmierci Stalina także z obozów workuckich zaczęto zwalniać więźniów, ale nie wszystkich. Więźniów politycznych nie zwalniano, a stanowili oni największą grupę wśród skazanych. Pod koniec lipca 1953 r nastąpił w obozach bunt i ponad 15 tysięcy więźniów odmówiło wyjścia do pracy. Strajki stłumiono krwawo , organizatorów i uczestników aresztowano i skazano na dodatkowe wieloletnie wyroki.

Po 1954 r, kiedy zaczęto zamykać obozy (redukcja Gułagu), również w Workucie zaczęto zamykać obozy i zaczęto zwolnionych więźniów zamieniać pracownikami. Proces wymiany trwał do 1960.

Workuta, podobnie jak inne obozy: Kołyma, Norylsk, Karaganda, jest przykładem dużego regionu przemysłowego ZSRR, zbudowanego wyłącznie na niewolniczej pracy więźniów. Workutłag przez 25 lat, do 1956 roku, rękoma więźniów, zesłańców i ludzi przymusowo osiedlonych, zbudował od podstaw, na niezamieszkanych terenach, jedno z największych zagłębi węglowych w Związku Radzieckim, na który składało się: 22 kopalń węgla, infrastruktura przemysłowa, elektrownie, drogi, linie kolejowe, samo miasto Workuta, ale i aglomeracja 15 osiedli górniczych w tundrze: Rudnik, Gorniackij, Żeleznodorożnyj, Oktiabrskij, Komsomolskij, Siewiernyj, Chalmer-Ju, Mulda, Zapolarnyj, Promyszlennyj, Cementozawodskij, Worgaszor, Sowieckij, Jur-Szor i Zapadnyj.

Początkowo (ok. 1931 r) liczba więźniów w Workucie była niewielka, ale już w 1938 r wynosiła prawie 55 tysięcy osób. Obóz w Workucie zajmował się szeroką działalnością produkcyjną i gospodarczą. Należała do nich:

  • budowa i obsługa kombinatu Workutstroj (potem Workutaugol),
  • budowa kopalń i wydobycie węgla kamiennego,
  • budowa osiedli górniczych, lotniska, dwóch elektrowni cieplnych,
  • budowa i utrzymanie linii kolejowej do Workuty i Chalmer-Ju,
  • budowa linii energetycznych,
  • prace w tartaku, cementowni, cegielniach, zakładzie remontowym,
  • obróbki drewna, prace wiertnicze i załadunkowo-rozładunkowe,
  • prace rolnicze w ośmiu sowchozach,
  • budowa barek, poszukiwania geologiczne i prace projektowe w biurach budowlanych.

W latach 40. największym spośród łagrów workuckich pod względem liczby więźniów (było ich ponad 102 tysiące) był Siewpieczłag. Liczbą więźniów ustępował tylko łagrom Kołymy. Tak ogromna liczba więźniów wynikała z potrzeby zwiększenia wydobycia węgla kamiennego po tym, jak ZSRR stracił Zagłębie Węglowe w Donbasie w początkowym okresie wojny z Niemcami.

Jerzy Stanisław Jurkiewicz, który został skazany przez Sowietów na 8 lat łagrów, za próbę nielegalnego przekroczenia granicy, pracował w 1942 r jako więzień Siewpieczłagu przy załadunku pociągów, jadących z Workuty z węglem:

Lokomotywę należało załadować w dziesięć minut, wszyscy byli odpowiedzialni – striełok, maszynista, brygadzista… Striełok krzyczał i bił kolbą, brygadzista krzyczał i młócił pierwszym lepszym polanem, maszynista (wolny) zeskakiwał z lokomotywy i też krzyczał, palacz rzucał wyzwiskami. Byliśmy oślepieni reflektorami, parą, ogłuszeni krzykiem. Metrowe kloce ważyły do 40 kilogramów, my – niewiele więcej. Gładkie, oblodzone ściany lokomotywy wznosiły się nad nami jak wieża. Striełok i brygadzista krzykami i razami zapędzali nas na oślizgłe boki lokomotywy, kilku zaczepiało się tam w różnych dziwnych pozach – mieli odbierać kloce od podających z dołu i wrzucać do tendra. Nie byli oczywiście w stanie wyciągnąć kloca z góry, inni więc, ciągle poganiani przez brygadzistę, striełka i maszynistę, uczepiali się niżej na lokomotywie, wypychali kloce w górę, wsuwając je sobie z rąk do rąk. Co chwila ktoś tracił równowagę, odpadał od lokomotywy i walił się w dół; nie można było pomyśleć, jak się ustawić, nie można było przylgnąć porządnie do zmarzłego boku lokomotywy – w bezustannym wrzasku wszystkich poganiających się wzajemnie. Ci na dole, oślepieni przez noc i parę, co chwila musieli chwytać za żelazne łomy, odrywać kloce, przykute lodem do sągu, nie trafiali, wyrywali sobie kloce spod nóg, wypuszczali oblodzone drewno, przewracali się w śniegu. I nagle piekło kończyło się – lokomotywa była załadowana. Maszynista częstował striełka i brygadzistę papierosem, pociąg gwizdał i ruszał, a my zostawaliśmy w ciemności, zlani potem, zmoczeni parą, ze śniegiem w onucach i za kołnierzem. Znowu zbijaliśmy się jak najszczelniej, zaczynaliśmy dygotać i rozpoczynaliśmy oczekiwanie na następny pociąg przez ciągnącą się w nieskończoność noc.

Jerzy Stanisław Jurkiewicz

Polacy w Workucie

Polacy do łagrów Workuty trafili w 2 falach:

  • pierwsza z nich nastąpiła po zajęciu wschodnich terenów II Rzeczypospolitej we wrześniu 1939 r,
  • druga po wkroczeniu “wyzwoleńczej” Armii Czerwonej na tereny polskie w 1944 r.

Więźniowie z 1 fali opuszczali obozy po tzw. amnestii z 12 sierpnia 1941 roku, by dołączyć do Armii Polskiej w ZSRR pod dowództwem gen. Władysława Andersa. Członkowie 2– uczestnicy polskiego podziemia zbrojnego, którzy zostali aresztowani przez NKWD w końcowej fazie wojny, zostali skazywani na wyroki do 20 lat i wysyłani do najcięższych obozów Gułagu położonych na dalekiej Północy, w tym Workuty. Rodziny uważały ich za zaginionych, ponieważ nie miały informacji, dokąd wywieziono ich bliskich, a więźniom odebrano prawo do korespondencji. Wrócili do domów dopiero po ponad 10 latach, kiedy zaczęto wypuszczać łagierników w okresie „odwilży” po śmierci Stalina.

Nie wracali jednak od razu po wyjściu z łagru. Najpierw kierowani byli na przymusowe osiedlenie, za pracę zaczęto im także wypłacać częściowe wynagrodzenie. Mieli prawo swobodnego poruszania się w promieniu kilku kilometrów od miejsca zamieszkania. Spotykali się w czasie wolnym od pracy, wspólnie obchodzili święta, księża potajemnie odprawiali msze święte i udzielali ślubów.

Z dnia na dzień rosły nadzieje, że jednak wrócimy do Polski. To były piękne chwile, wielka radość. Bardzo chcieliśmy normalnie żyć.

Wanda Cejko-Kiałka

Tak wspominała pierwsze tygodnie po uwolnieniu Wanda Cejko-Kiałka. Była łączniczką i sanitariuszką oddziałów partyzanckich AK na Wileńszczyźnie. Została skazana przez sowiecki trybunał wojskowy na 20 lat najcięższych łagrów. Pracowała w workuckiej kopalni, kamieniołomach i szwalni. Po zwolnieniu z obozu poznała w Workucie Stanisława Kiałkę, już w Polsce wzięli ślub.

Więźniowie innych narodowości jak Rosjanie, Białorusini, Ukraińcy i inni będący w łagrach w latach 50. po zwolnieniu często zostawali w Workucie na zawsze. Nie mieli dokąd wrócić, ponieważ ich rodziny zginęły podczas wojny, albo padły ofiarą czystek stalinowskich, a domy zajęli już nowi lokatorzy. Przez kolejne lata mieszkali w pobliżu kopalń, gdzie wcześniej odbywali wieloletnie wyroki, i nadal w nich pracowali.

Koniec lat 50. to powolny koniec czasu wielkich obozów przemysłowych. Workutłag przetrwał do 1960 r, ale w latach 60. i 70. Republika Komi, a z nią i Workuta nadal były miejscem zsyłki rosyjskich dysydentów.

Po zamknięciu obozów Gułagu władze zachęcały do przyjazdu pod krąg polarny pracowników, wysokimi zarobkami, 2-miesięcznymi urlopami i wcześniejszą emeryturą. W miejscu po obozach w pobliżu kopalni, powstały osiedla górnicze. Mieszkańcy Workuty przyjeżdżali do pracy tylko na określony czas, aby dobrze zarobić i zaoszczędzić, ale docelowo wrócić do miejsca, gdzie klimat jest bardziej przyjazny człowiekowi. Do Workuty przylgnęło określenie miasto ludzi tymczasowych.
Gdy na początku lat 90. w Rosji zaczęto wprowadzać gospodarkę rynkową, oszczędności pracowników tymczasowych, tzw. wriemienszczikow z dnia na dzień straciły wartość, a wraz z nimi umarła nadzieja na spokojne życie w innym miejscu Rosji. Workuta okazała się pułapką – musieli zostać i dalej pracować za kręgiem polarnym w kopalniach zbudowanych przez więźniów w czasach stalinowskich.

MARTWA DROGA

Kiedy się leci nad Niziną Zachodniosyberyjską w rejonie koła podbiegunowego, na przestrzeni setek kilometrów nie widać najmniejszej osady ludzkiej. Cień śmigłowca przesuwa się po zielonej powierzchni karłowatych lasów, poprzecinanej meandrami licznych strumieni i rzek, po rozległych torfowiskach, które w ostrym lipcowym słońcu tworzą mozaikę brązowych i zielono-żółtych wzorów z ciemnoniebieskimi okami jezior. W pewnym momencie mapę ukształtowanego przez naturę pejzażu przecina – jak smagnięcie – regularna kreska, ginąca w niebieskawej mgiełce na horyzoncie. Pilot helikoptera, wskazując ręką przed siebie, odwraca głowę i poprzez szum silników krzyczy: “Wot ona – stalinka”

Fragment relacji dziennikarza Tomasza Kiznego

Północna Magistrala Kolejowa

Transpolarna Magistrala Kolejowa/foto Wikipedia

Północna Magistrala Kolejowa o długości 1400 km, przecinająca Nizinę Zachodniosyberyjską na wysokości koła podbiegunowego, miała połączyć stację Czum leżącą na linii kolejowej Workuta – Leningrad z Igarką nad Jenisejem. W latach 1947-1949 zbudowano odcinek Czum – Salechard nad Obem, następnie budowę prowadzono równocześnie z dwóch kierunków – od Salechardu i od Igarki, z zamiarem połączenia pośrodku trasy nad rzeką Pur. Linia Czum – Salechard – Igarka miała być pierwszym odcinkiem Transpolarnej Magistrali Kolejowej od Uralu przez Jakuck do wybrzeży Czukotki, zamierzonej jako lądowy odpowiednik Północnej Drogi Morskiej i północny odpowiednik Kolei Transsyberyjskiej.

Znaczenie gospodarcze inwestycji nie było jasno określone. W uzasadnieniu decyzji budowy pisano ogólnikowo:

Trudno przecenić rolę tej trasy w oswajaniu rozległych obszarów i bogactw naturalnych Północy. Budowa linii Salechard – Igarka spowoduje tak wielkie zmiany w życiu tych regionów, że dzisiaj nie sposób przewidzieć ich rozmiarów ani następstw.

Być może jakieś znaczenie gospodarcze mogło mieć połączenie Igarki z kombinatem metalurgicznym w Norylsku. Ale analiza profesora ekonomii Samuiła Sławina nie pozostawiała żadnych złudzeń, wykazała bowiem, że transport kolejowy Salechard – Igarka byłby trzykrotnie droższy niż tradycyjny Koleją Transsyberyjską do Krasnojarska, lub drogą wodną po Jeniseju czy Północną Drogą Morską. Profesor Sławin odniósł się także do stalinowskiej idei budowy portu w Igarce:

(…) fundamentalną pomyłką była lokalizacja głównego portu Północnej Drogi Morskiej w miejscu o tak krótkim sezonie nawigacyjnym, jak Igarka; sam pomysł budowy dużego, morskiego portu na PDM był pomylony, ponieważ niezamarzający Murmańsk i działający przez osiem-dziewięć miesięcy Archangielsk mogą, bez dodatkowych ogromnych inwestycji, zapewnić obsługę transportu morskiego w Arktyce.

prof. Samuił Sławin

Ale od początku

Pierwsze projekty Wielkiej Północnej Magistrali Kolejowej od Murmańska do wybrzeża Oceanu Spokojnego powstały w 1928 r. Jednak już 3 lata później odrzucono je na rzecz rozwoju żeglugi po Północnej Drodze Morskiej.
Jednak 15 lat później, 26/12/1946 podczas narady w gabinecie Stalina powraca temat linii kolejowych, które miały by wspierać portu na trasie Północnej Drogi Morskiej. W spotkaniu uczestniczyli:

  • minister spraw wewnętrznych S.N. Krugłowa i jego zastępca W.W. Czernyszowa
  • zastępca Zarządu Głównego Obozów Budowy Kolei F.A. Gwozdiewskiego
  • minister floty morskiej ZSRR P.P. Szyrszow
  • naczelnik Zarządu Głównego PDM A.A. Afanasjewa
  • Ł.P. Beria
  • N.A. Wozniesienski
  • K.E. Woroszyłow
  • W.M. Mołotow
  • N.S. Chruszczow

4 lutego 1947 r Rada Ministrów ZSRR zobowiązuje MSW i ZG PDM do niezwłocznego zorganizowania „Północej Ekspedycji Projektowo–Badawczej” dla określenia miejsca budowy portu w rejonie Przylądka Kamiennego w Zatoce Obskiej, a także linii kolejowej do miejsca budowy portu Czum – Przylądek Kamienny (682 km). Kierownikiem mianowano inż. P.K. Tatarincewa. Naczelnikowi Gułagu W.G. Nasiedkinowi polecono skierować do dyspozycji ekspedycji 500 więźniów „nadających się do pracy w warunkach za kołem polarnym”. Na początku marca ekspedycja przybyła na miejsce.
22 kwietnia, Stalin nie czekając na wyniki badań ekspedycji, podpisuje uchwałę Rady Ministrów ZSRR „O budowie linii kolejowej do portu morskiego w Zatoce Obskiej”. Uchwała RM ZSRR nadaje budowie status o znaczeniu państwowym i zobowiązuje Rada Ministrów ZSRR oraz RFSRR do okazywania wszelkiej możliwej pomocy. Nadzór nad wypełnianiem postanowienia powierzono ministrowi spraw wewnętrznych ZSRR Ł.P. Berii.
28 kwietnia zostaje powołany Zarząd Północny w ramach Zarządu Głównego Obozów Budowy Kolei dla budowy linii kolejowej od stacji Czum przez osiedla: Obskoje, Jar-Sale, Nowy Port do miejsca lokalizacji przyszłego portu na Przylądku Kamiennym w Zatoce Obskiej.
13 maja rozpoczęto budowę linii kolejowej w Czum.

W grudniu 1948 roku oddano do użytku odcinek kolejowy Czum – Łabytnangi o długości 192 kilometrów. W dalszej kolejności miała powstać linia prowadząca na północ, do Przylądka Kamiennego, gdzie planowano budowę portu. Szybko okazało się, że Zatoka Obska jest tu zbyt płytka, co nie pozwalałoby statkom morskim wystarczająco podpłynąć do brzegu. Konieczne byłoby ogromne molo, a to było by zbyt kosztowe, dlatego władze centralne zrezygnowały z tego przedsięwzięcia. Tym samym linia kolejowa do osady rybackiej Łabytnangi budowana przez prawie dwa lata okazała się bezużyteczna.

Tysiące więźniów, budowniczych magistrali, odbywało taką podróż:

  • najpierw koleją około 500 kilometrów z Łabytnangi i Abiezi do Kotłasu,
  • następnie koleją transsyberyjską około 3 tysięcy kilometrów do Krasnojarska,
  • na koniec drogą wodną, barkami około 1500 kilometrów w dół Jeniseju do Jermakowa i Igarki.

Jan Kriwiel, Polak skazany na 5 lat łagrów, tak opisał pierwsze tygodnie na budowie Martwej Drogi

Namiot na stu ludzi, nary, prycze i podłoga z żerdzi. Kopaliśmy dołki na słupy do ogrodzenia siebie kolczastym drutem. Zaglądały już chłodne noce. Przybyło więcej ludzi, pracowaliśmy po szesnaście, osiemnaście godzin. A tymczasem zapasy malały. Było tylko trochę mąki żytniej na bałandę (zupę), suchary dawno się skończyły. Głód zaglądał. Już zaczęła się cynga (szkorbut).
(…) Byliśmy niepodobni do ludzi. Nędza. Ubrania stare, buszłaty. Bielizna czarna, za kołnierzem wszy. (…) Straszne było, że kto oddał ducha, patrzono obojętnie. Byliśmy przodującą jakby siłą na tej ciernistej drodze chłodu, głodu, śmierci – od Jermakowa do Salechardu. Wzdłuż tej trasy, wśród bagien, co siedem kilometrów łagier. Setki tysięcy więźniów.

Jan Kriwiel,

Warunki budowy magistrali były bardzo ciężkie: zimą siarczysty mróz, teren wiecznej zmarzliny, gdzie trudno cokolwiek zbudować, z kolei latem topniejące masy śniegu zmieniające tereny nizinne w mokradła, które roiły się od gryzących owadów, do tego brak żywności i słabe narzędzia… Pracy w takich warunkach nie dało się wytrzymać dłużej niż pół roku, może rok.

Obszar, przez który miała biec magistrala, był opustoszały. Znajdowało się tam kilka maleńkich skupisk rdzennych mieszkańców, ale nie było w tym miejscu żadnego osadnictwa. Wzdłuż trasy budowano co kilka kilometrów obozy z budynkami mieszkalnymi i gospodarczymi. Ale, jak pisał Aleksander Sołżenicyn:

(…) ludzie mieszkali w szałasach utkanych mchem, komary żrą ich żywcem, płynne błoto nigdy nie zasycha na ich ubraniach, tym bardziej obuwie jest zawsze mokre. Trasa ich robót jest wytyczona byle jak i prowadzona na łapu-capu (a tym samym z góry wiadomo, że trzeba ją będzie przerabiać), nie ma w pobliżu odpowiednich drzew na słupy i dlatego posyła się ludzi na dwu-, trzydniowe wyprawy (!) po pnie, które muszą dźwigać sami.

Aleksander Sołżenicyn

Oddane do użytku odcinki linii kolejowej zimą rozsadzała wieczna zmarzlina, wykrzywiając tory i uszkadzając mosty. Roztopy wiosną zalewały i rozmywały nasypy. Pociągi jeździły z prędkością 20 kilometrów na godzinę.

Kolejność prac wyglądała następująco: najpierw budowano nasyp, następnie brygady mieszkające w wagonach i przemieszczające się po kolejnych ukończonych odcinkach układały tory kolejowe.
Więźniowie tych brygad byli lepiej karmieni i pracowali w trybie zaliczeń: im więcej normy wypracowali w ciągu dnia, tym więcej darowano im dni wyroku: za 150 procent normy – trzy dni. Na całej trasie budowali także niezbędne dla niej zaplecze: parowozownie, stacje kolejowe, warsztaty, magazyny. W Salechardzie powstało osiedle budowniczych z zarządem Budowy nr 501 i Obskiego ITŁ, kwatery dla pracowników wolnych: inżynierów, geologów, pilotów, lekarzy. Nad Jenisejem łagiernicy zbudowali Jermakowo z siedzibą zarządu Budowy nr 503 i Jenisejłagu.

W 1950 roku położono już 495 kilometrów torów i zbudowano 620 mostów. Zaczęto prace budowlane na prawie 800 kilometrach trasy, która wynosił 500 kilometrach na zachód i 250 kilometrach na wschód. Na pozostałych odcinkach wybudowano tylko nasyp albo budowa nie została rozpoczęta w ogóle. W sumie w czasie budowy Martwej Drogi pracowało ponad 70 tysięcy więźniów. W latach 1947–1953 zmarło około 3 tysięcy więźniów różnych narodowości, w tym Polaków. Położono 887 kilometrów torów na głównej trasie i 76 kilometrów bocznic kolejowych. Cała budowa miała kosztować 6,5 miliarda rubli, a do końca 1952 roku wydano na nią 3,7 miliarda. Ponieważ nie była to jawna budowla, społeczeństwo ZSRR nie miało pojęcia o jej istnieniu. Jednak do dzisiaj korzysta się z odcinka od stacji Czum do osiedla Łabytnangi nad Obem., czyli około 190 km.

Martwa Droga była jedną z ostatnich wielkich stalinowskich projektów Gułagu i zakończyła trwający 20 -letni okres funkcjonowania obozów przemysłowych w Związku Radzieckim. Na początku lat 50. ani jeden z dużych zarządów obozowo-produkcyjnych nie zdołał wykonać planu. Zaraz po śmierci Stalina, bo 25 marca 1953 r, zgodnie z propozycją Ł. Berii zatwierdzono przerwanie 20 dużych inwestycji, w tym kolei Salechard – Igarka i portu morskiego w Igarce. Wyznaczono czas na całkowitą likwidację budowy, w tym wywóz ludzi i zasobów materialnych, do 1 września.

Miejscowości, które powstały na potrzeby szlaku kolejowego np. Jermakowo liczące 15 tysięcy mieszkańców, całkowicie opustoszały, a obozy pracy wzdłuż tej części szlaku pozostały prawie nietknięte i do dziś stoją jako symbol terroru Stalina.

Pustą tajgę i tundrę wzdłuż Martwej Drogi zamieszkują w rozsianych osadach rdzenne narody Syberii: Selkupowie, Ketowie, Chantowie, Ewenkowie oraz Nieńcy, którzy do dziś praktykują szamanizm z bogatym panteonem bóstw. Według Nieńców w ostatniej, siódmej sferze świata podziemnego żyje bóg przedstawiający absolutne zło – Nga. Steruje on duchami, które ludziom przynoszą choroby i nieszczęście. Nieńcy wierzą, że Martwa Droga została wybudowana za przyzwoleniem Nga. Nie przyniosła bowiem niczego dobrego, jedynie śmierć i cierpienie zarówno więźniów, jak i rdzennych mieszkańców tych terenów.

O krzywdzie miejscowej ludności mówią dokumenty zachowane w moskiewskim Archiwum Państwowym w aktach Budowy nr 501, np. w czerwcu 1948 roku z obozu na pogórzu Uralu Polarnego uciekła czternastoosobowa grupa więźniów kryminalnych. Skatowali siekierami dwóch strażników, zabrali ich strzelby i po trzech dniach dotarli do osady, w której koczowali Nieńcy: 42 osoby ze stadami reniferów.

Uzbrojona banda wszystkich brutalnie zamordowała. Łącznie zabito 7 mężczyzn, 15 kobiet oraz 20 dzieci w wieku od 5 miesięcy do 13 lat. Do tej zbrodni banda użyła noży, siekier oraz nisko kalibrowanych gwintówek.

z raportu dla centrali Gułagu

Uzbrojonych uciekinierów złapano i wszystkich zastrzelono.

W głębi tajgi znajdują się pozostałości około stu obozów obsługujących budowę Martwej Drogi. Do jednego z nich w 2009 r wybrała się ekspedycja badaczy z Czech:

Z jednym byłym dozorcą, Aleksandrem Pentuchowem, który służył w łagrach na Martwej Drodze, spotkaliśmy się jeszcze w Krasnojarsku. Gadatliwy starszy pan wcale nie wstydził się swojej pracy: Przecież ci dozorcy byli takimi samymi biedakami jak więźniowie, ponadto prawie wszyscy więźniowie znaleźli się tam słusznie, mówił z przekonaniem. W ten sposób raczej potwierdził fakt, że rozliczenie się ze stalinowską przeszłością to w dzisiejszej Rosji proces jeszcze bardzo długi i bolesny.

W jednym z dawnych obozów czeska ekspedycja natrafiła na pozostałości „więzienia w więzieniu”. W byłym obozie karnym baraki, które miały dodatkowo kraty w oknach i drzwiach. W innych częściach obozu można było swobodnie się poruszać. Oprócz obligatoryjnej izolatki znajdowało się tam jeszcze jedno dodatkowe więzienie. Izolatka była wspólnym elementem wszystkich łagrów. W większości przypadków mały domek znajdował się w rogu obozu, często oddzielonym płotem z drutu kolczastego. Do izolatki, oficjalnie nazywanej „izolatorem karnym”, więźniowe byli przenoszeni na kilka dni za najmniejsze przewinienia. Dostawali tam minimalną rację żywności i wody.

Zgubiłeś buty albo ktoś ci je ukradł – od razu trafiasz do izolatki.

ze wspomnień Wasilija Basowskiego jednego z budowniczych kolei
Droga transpolarna. Odcinek Salechard-Nadym (2021)/Foto Wikipedia

Wielka budowa Stalina stała się muzeum Gułagu na powietrzu: kilometry powyginanych szyn, lokomotywy rdzewiejące w krzakach, opuszczone obozy otoczone drutem kolczastym. Gdy w lipcu 1990 roku znalazł się tam Tomasz Kizny z wyprawą członków rosyjskiego niezależnego Stowarzyszenia „Memoriał”, w okolicach Igarki ujrzeli niezwykły widok:

Cmentarz, zarośnięty lasem, wydawał się bardzo rozległy. Wśród grobów skrytych w zieleni poszycia płonęło kilka ognisk. W wielu miejscach ludzie, w białych kapeluszach z woalkami na twarzach (moskitiery), stali w głębokich dołach z łopatami w rękach i rozkopywali groby. Przyjechali tutaj z Litwy, aby ekshumować i przewieźć do ojczyzny prochy swoich bliskich, wywiezionych tu ponad czterdzieści lat temu. Na cmentarzu znalazłem dwa polskie groby: Jadwigi Zalewskiej (zmarłej w 1951 roku) i Feliksa Kosińskiego (1950).

Tomasz Kizny

I dalej, około 200 kilometrów na południowy zachód od Igarki:

Natura jakby chciała zatrzeć ślady ludzkiego szaleństwa. Las pochłania obozy. Brzozy i cedry otoczyły wieżyczki strażników, zasłoniły baraki więźniów. W trawie leżą butwiejące słupy ogrodzeń. Rdzewieje drut kolczasty. Podkłady kolejowe i zmurszałe drewniane chodniki w łagrach pokrył gęsty kobierzec mchów i porostów o osobliwym, seledynowo-srebrzystym kolorze. Cmentarze więźniów, usytuowane na ogół w pewnej odległości od obozu, są praktycznie nie do odnalezienia wśród gęstej roślinności. W miejscu pochówku wbijano słupek z drewnianą tabliczką, na której wypisywano numer licznogo dieła (teczki osobowej z dokumentami sprawy) zmarłego. Deszcze i topniejące śniegi zmyły wypisane farbą numery, skazując zmarłych na nieodwracalną bezimienność. (…)
Największe wrażenie pozostawiły jednak wnętrza baraków. Mroczne pomieszczenia rozświetlone smugami ostrego słońca wpadającego przez okna i szczeliny dachu. Cisza, chociaż na zewnątrz słychać intensywny śpiew ptaków. Pod ścianami rzędy drewnianych, dwupiętrowych prycz. Pośrodku piec. Na podłodze i na pryczach ślady obecności więźniów – porzucone rękawice, filcowe buty walonki, aluminiowe miski, jakaś łyżka, pudełko po zapałkach. (…)
W innym łagrze znaleźliśmy wiszące na ścianach, świetnie zachowane hasła zapewniające, że “Praca w ZSRR jest sprawą honoru i chwały, sprawą ofiarności i bohaterstwa”.

Tomasz Kizny

Więcej na:

  • https://gulag.info.pl/miejsca-solowki/
  • http://gulag.info.pl/historia-kanal-bialomorski/
  • http://gulag.info.pl/historia-workuta/
  • http://gulag.info.pl/historia-martwa-droga/
Udostępnij: