Zdjęcie symbol stanu wojennego

Zastanawialiście się kiedykolwiek jak powstało zdjęcie „Czas Apokalipsy” – najpopularniejsze zdjęcie, które stało się symbolem stanu wojennego?

Autorem tego zdjęcia jest Chris Niedenthal, który przebywał w Polsce od 1973. Przyjechał z Wielkiej Brytanii, aby poznać kraj swoich rodziców. Kiedy 14 grudnia 1981 jechał samochodem, wraz z amerykańskim korespondentem i fotografem „TIME” oraz polskim operatorem, ulicą Rakowiecką w Warszawie i zobaczył, co się dzieje przed kinem Moskwa, we trzech zaczęli robić zdjęcia z samochodu. Mimo grożącego niebezpieczeństwa Niedenthal wiedział, że ma przed sobą doskonały materiał do gazety. Musi jednak szybko mieć odpowiednie miejsce do zrobienia dobrego ujęcia z ukrycia. Udało mu się znaleźć otwartą klatkę schodową, z której rozpościerał się znakomity widok na kino Moskwa. W ciągu krótkiej chwili powstało zdjęcie, które przeszło do historii świata…

Zbliżając się do Puławskiej zobaczyłem nagle coś, co było kompilacją wielu symboli: kino Moskwa, Czas Apokalipsy, tytuł filmu Coppoli, wóz opancerzony i żołnierze…

Chris Niedenthal

Jednak samo zrobienie zdjęcia było najmniejszym problemem. Pozostawało pytanie: jak przesłać filmy do berlińskiej redakcji „Newsweeka”?

Fotograf tuż przed godziną policyjną biegał po dworcu kolejowym w poszukiwaniu kogoś, kto zgodzi się zabrać jego filmy pociągiem do Berlina. W ostatniej chwili znalazł niemieckiego studenta, który zabrał ze sobą rolki filmowe do Niemiec. Po jakimś czasie Chris dowiedział się, że jego zdjęcie zostało opublikowane w jednym z numerów w 1981 r.

Bardzo chciałbym wiedzieć, jak ma na imię student, który wywiózł negatyw z ”Czasem Apokalipsy” z Polski. Jestem mu dozgonnie wdzięczny, że wziął filmy i że mu się wszystko udało. Również za to, że zachował się przyzwoicie i przekazał rolki, tak jak prosiłem, do biura „Newsweeka” w Niemczech. A nie na przykład sprzedał jako swoje.

Chris Niedenthal

Niestety, zdjęcie zostało wydane w małym formacie i wykadrowano je tak, że pominięto nazwę kina, co całkowicie osłabiło jego przekaz. Dla amerykańskiego wydawcy i czytelników było to po prostu niezrozumiałe. Z czasem jednak fotografia stała się niezwykle popularna i rozpoznawalna.

Do dzisiaj stanowi najważniejszy symbol wprowadzenia stanu wojennego i jedno z ważniejszych zdjęć w historii Polski. Fotografia ta oddaje ducha tamtych wydarzeń, niepewności Polaków oraz całego świata w tamtych dniach, zwłaszcza tuż po ogłoszeniu wprowadzenia stanu wojennego, takim właśnie „Czasie Apokalipsy”.

Chris Niedenthal

Fotograf urodził się w 1950 w Londynie. Zawsze fascynował go kraj rodziców, dlatego w 1973 r przyjechał na krótko do Warszawy i pozostał do dziś. Znalazł się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie, by dokumentować najważniejsze wydarzenia w Polsce i pozostałych krajach bloku wschodniego. Od 1978 r współpracował z Newsweek’iem, a w czasie stanu wojennego był jego stałym fotografem. Pracował także dla Time’a, Der Spiegel, Geo, Forbes’a i innych. Jego prace były wielokrotnie nagradzane, a w 1986 r. przyniosły mu prestiżową nagrodę World Press Photo.

Chris Niedenthal zajmuje w polskiej fotografii miejsce szczególne. To on był pierwszym fotografem, który w październiku 1978 roku pojechał do Wadowic, kiedy Karola Wojtyłę wybrano na papieża. To jego zdjęcia z Warszawy były pierwszymi, które pokazały stan wojenny światu. Niedenthal był pierwszym zagranicznym fotografem, który dostał się na teren Stoczni Gdańskiej po rozpoczęciu strajku. I wreszcie to jego zdjęcie, o którym dziś piszę, z kinem Moskwa i czołgami, jest najchętniej przywoływanym obrazem tamtych lat.

Jak wspomina Chris Niedenthal, który przyjechał do Polski „na chwilę”, do dziewczyny:

Miałem wtedy 31 lat. Byłem świadkiem stanu wojennego od samego początku do końca. Zdjęcia pokazane w tej książce są osobistym spojrzeniem fotoreportera na mroczny i bolesny okres współczesnej historii Polski

Chris Niedenthal w albumie „13/12”

Chyba trudno sobie wyobrazić, co mógł czuć Anglik, przyjeżdżający w latach 70. z Londynu do kraju objętego totalitarnym reżimem. A jednak ta „wizyta” znacząco się przeciągnęła, bo trwa do dziś. I tak rok po roku Niedenthal dokumentował losy kraju nad Wisłą, a powstałe zdjęcia ukazywały się potem w zagranicznych periodykach.

Opowieści samego Niedentahala i osób z nim wówczas współpracujących o tym, jak w latach stanu wojennego się robiło zdjęcia i jak się przemycało negatywy za granicę same mogłyby się złożyć na fascynującą, nierzadko mrożącą krew w żyłach książkę, ponieważ chodzenie po ulicy z aparatem wtedy było zakazane i tępione przez milicję. Fotografowie mieli oczywiście na to swoje sposoby, nie da się jednak ukryć, że ich działania były bardzo ryzykowne. Z tego też powodu pierwsze zdjęcia ze stanu wojennego Niedenthal przekazał przypadkowo spotkanemu na dworcu Niemcowi, by ten dowiózł je do Berlina. Gdyby przemytu dokonywał sam fotograf i został złapany, nie zostałby by już wpuszczony do Polski. Mimo konspiracji i wielu środków ostrożności, jak każdy, kto się swoimi działaniami w jakikolwiek sposób wyróżniał, tak i i Niedentahala miał w SB swoją teczkę. Nadany mu przez funkcjonariuszy pseudonim „Kret” Niedenthal poznał w lutym 2006, kiedy zobaczył zgromadzone przed ponad 30 laty dokumenty na swój temat.

Sam autor zdjęć podkreśla też, że mimo braku technologii cyfrowej, nawet telefonów, bo przecież 13 grudnia zostały wyłączone, zdjęcia powstawały i docierały na czas do redakcji oddalonych nawet o tysiące kilometrów, np. do siedziby „Newsweeka” w Nowym Jorku.

Fotografowanie kraju w tamtych mrocznych i bolesnych czasach stanowiło dla mnie, fotoreportera, niezwykłe wyzwanie

Chris Niedenthal

Czy formą sprzeciwu wobec władzy było to życie na przekór wydarzeniom politycznym?

Nie będę wdawał się w żadne komentarze, tym bardziej polityczne. Ograniczam się tylko do opisania okoliczności, w jakich powstały poszczególne fotografie. Robiłem je w każdym miejscu, do którego dotarłem, ale nie byłem wszędzie, na pewno wszystkiego nie widziałem i nie zamierzam udawać, że było inaczej. Do moich zadań jako fotoreportera pracującego dla amerykańskiego „Newsweeka” należało rejestrowanie wszystkiego gdziekolwiek, kiedykolwiek i jakkolwiek się dało.

Chris Niedenthal

Udostępnij: