Pierwsze wzmianki o małym miasteczku Głębokie położonym w dawnym województwie wileńskim na terenie Polski pochodzą z 1514 roku. Poprzez lata właścicielami Głebokiego byli przedstawiciele znakomitych rodów magnackich Radziwiłłów, Korsaków i Zenowiczów. Miasteczko słynęło z targów, ponieważ przechodził tamtędy szlak handlowy łączący Wilno z Połockiem w okresie Rzeczypospolitej Obojga Narodów.
Głębokie leży między jeziorami Wielkim, Podłużnym i Muszkackim.
W 1563 roku miasteczko zostało zajęte przez cara Ivana Groźnego. W 1581 roku po ostatecznym zwycięstwie Stefana Batorego Głębokie znowu znalazło się w granicach Polski.
W czasie II rozbioru Rzeczypospolitej w 1793 roku miasteczko przeszło pod władzę Rosjan i pozostało w niej do I wojny światowej. W rzeczywistości Polacy zaczęli tam zarządzać dopiero od 1921 roku.
Przed II wojną światową Berezwecz znajdował się w północno-wschodniej części miasteczka Głębokie.
W 1637 roku Wojewoda i Starosta Mścisławski Józef Korsak zbudował tam drewniane zabudowania klasztorne dla zakonu Bazylianów.
Na ich miejscu w latach 1756-1767 powstał murowany zespół kościelno-klasztorny w stylu późnego baroku według projektu wybitnego architekta Jana Krzysztofa Glaubitza. Kościół Świętych Apostołów Piotra i Pawła został uznany za perłę baroku dzięki swobodniejszej, bardziej dynamicznej i lekkiej odmianie tego stylu. Zastosowano wklęsło-wypukłe płaszczyzny ścian, co spowodowało niezwykły efekt falowania.
W 1839 roku po powstaniu listopadowym rozporządzeniem carskim wszystkie klasztory bazyliańskie zostały zlikwidowane. Unicki klasztor w Berezweczu został zamieniony na prawosławny monastyr, zaś kościół stał się cerkwią.
Po I wojnie światowej kościół został przyjęty przez katolików, a budynki klasztorne zamieniono na koszary Korpusu Ochrony Pogranicza utworzonego w 1924 roku do ochrony wschodnich granic Rzeczypospolitej Polskiej.
We wrześniu 1939 roku tereny II Rzeczypospolitej zostały napadnięte przez wojska radzieckie.
Niedzielnym rankiem o świcie 17 września oddziały Armii Czerwonej wdarły się do Głębokiego. Przez jakiś czas ogień polskich karabinów z dzwonnicy klasztoru powstrzymywał napór Rosjan.
Władze sowieckie natychmiast zamieniły budynki pobazyliańskiego klasztoru na więzienie NKWD, w którym uwieziono kilka tysięcy osób z polskiej elity cywilnej i wojskowej. Rozpoczęły się masowe aresztowania ludności polskiej, głównie w północnej części dawnego województwa wileńskiego.
W więzieniu panowały straszne warunki. Więźniowie umieszczani byli w zatłoczonych do niemożliwości celach w celi o wymiarach 2 m na 5 m przebywało 48 osób. Byli morzeni głodem i stosowano wobec nich bestialskie tortury. W nocy odbywały się wielokrotne, długie przesłuchania. Zmuszano ich do podpisania samooskarżenia. Poprzez fałszywe obietnice, szantaż i tortury łamano wolę nie tylko słabych i naiwnych.
Karcer umieszczony w piwnicy zalanej lodowatą wodą służył jako kara dla czterech osób. Został zbudowany w kształcie koła i więźniowie nie widzieli siebie nawzajem. Po długim staniu w samej koszuli w wodzie tracili przytomność.
Część więźniów była pędzona na stację kolejową do Głębokiego, skąd wysyłano ich pociągami do różnych łagrów na Syberii.
Ostatni transport Polaków do Berezwecza nastąpił w dniu 21 czerwca 1941 roku, tylko jeden dzień przed atakiem faszystowskich Niemiec na Rosję Sowiecką. Była to kolejna wielka akcja deportacyjna ludności polskiej na Syberię.
W środku nocy enkawudziści obudzili mieszkańców polskich domów, waląc kolbami karabinów w drzwi. Dawano im jedynie godzinę na spakowanie się, po czym zostali przewiezieni wozami konnymi na stację kolejową w miejscowości Druja. Dziesiątki wagonów przepełniono polskimi rodzinami. Po około godzinie jazdy pociąg zatrzymał się. Z każdej rodziny wyprowadzono mężczyznę – głowę rodziny, Gdy ojciec był za stary, zabierano najstarszego syna. Tych mężczyzn nigdy już nikt nie zobaczył. Pociąg ruszył wśród strasznego krzyku kobiet i dzieci. Tylko dzień przed rozpoczęciem wojny niemiecko-rosyjskiej ludzie ci zostali wywiezieni daleko w mrozy syberyjskie.
Zaraz po napaści Niemców na Rosję, 22 czerwca 1941 roku, Komisarz Spraw Wewnętrznych Lawrentij Beria polecił szefowi NKWD Białorusi Aleksandrowi Matwiejewowi niezwłoczną likwidację więzień z Zachodniej Ukrainy i Białorusi. Zarządzenie o ewakuacji zostało przekazane telefonicznie również do Berezwecza. Władze więzienne NKWD otrzymały rozkaz rozstrzelania wszystkich Polaków skazanych na karę śmierci oraz przetransportowania pozostałych w głąb kraju. W nocy z 23 na 24 czerwca funkcjonariusze NKWD po włączeniu głośnej muzyki, która miała zagłuszać odgłos strzałów, przystąpili do strasznego dzieła w pomieszczeniach piwnicznych więzienia. Ofiarami tej zbrodni byli głównie mieszkańcy wschodnich regionów województwa wileńskiego, między innymi brasławskiego, dziśnieńskiego i postawskiego. Przypuszcza się, że około 800 osób zabito wówczas w klasztorze, a pozostałych otoczonych strażą i psami pognano w kolumnie marszowej w kierunku miast Połock i Witebsk.
Marsz ten rozpoczął się 24 czerwca. Więźniów ustawiono po pięciu w szeregu, a dopiero co aresztowanych umieszczono na przedzie kolumny. Otoczeni byli ścisłym konwojem strażników uzbrojonych w karabiny maszynowe, granaty i kije. Towarzyszyły im wilczury. Tuż po wyruszeniu za bramą więźniów otoczyły kobiety i dzieci, którzy przybiegli z paczkami i wodą do picia. Powstał ogromny tumult. Straż odpychała i biła kolbami ludzi. Słychać było głośne zawodzenie.
Więźniów pędzono przez cztery dni bez jedzenia i picia, mimo że obok mijali jeziora pełne czystej wody. Wraz ze skazanymi ewakuował się cały personel sowiecki wraz z rodzinami i dobytkiem. Oni jednak jechali na zarekwirowanych chłopom furmankach. Marsz odbywał się w szybkim tempie w ogromnej spiekocie. Drogę śmierci znaczyły liczne pozostawione przy drodze ciała. W czasie marszu obstawa kolumny została wzmocniona przez przybyłe wojsko. Kilkakrotnie nadlatywały samoloty niemieckie i wówczas więźniom kazano kłaść się na drodze twarzą do ziemi, a oprawcy chowali się w krzakach Do zbiorowego mordu doszło koło miejscowości Sierocino, gdzie w związku z ucieczką jednego skazanego naczelnik więzienia oraz pięciu konwojentów rozstrzelali 27-32 więźniów.
W dniu 27 czerwca, kiedy kolumna przekroczyła żelazny most nad rzeką Dźwiną koło miejscowości Nikołajewo (dawniej Taklinowo), nadleciał niemiecki samolot i zbombardował most. Kolumna więźniów rozsypała się w poszukiwaniu schronienia. Rosjanie wykorzystali ten moment i naczelnik więzienia wydał rozkaz otwarcia ognia. Na więźniów posypał się grad pocisków z karabinów maszynowych NKWDzistów. Rannych dobijano strzałem z pistoletu lub bagnetem. Na tej drodze śmierci zginęło około 2000 osób. Więźniów, którzy ocalali z masakry i zostali schwytani, osadzono w więzieniu w Witebsku. Tylko kilku udało się uratować i to oni przekazali świadectwo tej strasznej masakry.
Po opuszczeniu Berezwecza przez Armię Czerwoną mieszkańcy dotarli na teren więzienia. Za klasztorem w niezasypanych dołach leżały setki okaleczonych ciał. Po rozbiciu świeżego muru w klasztorze odnaleziono zwłoki żywcem tam zamurowanych. Na placu więziennym leżały setki zmasakrowanych ciał, których twarzy nie sposób było rozpoznać. Cele więzienne i studnia na podwórzu były wypełnione zwłokami więźniów.
Po II wojnie światowej tereny wschodnie Polskiej Rzeczypospolitej zostały zagarnięte przez Rosję.
Głębokie znalazło się w granicach Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej.
Po wojnie w więzieniu w Berezweczu Rosjanie przetrzymywali byłych żołnierzy Armii Krajowej, których część następnie wywożono do łagrów na terenie Rosji.
W styczniu 2008 roku polski Instytut Pamięci Narodowej umorzył śledztwo w sprawie mordów dokonanych przez funkcjonariuszy NKWD w okresie od 17 września 1939 roku do 27 czerwca 1941 roku w Berezweczu.
W lipcu 2009 roku przy porządkowaniu podziemia prawosławnego soboru NMP w Głębokim natrafiono na 20-30 ciał. Proboszcz parafii powiedział wówczas, że pod tymi ciałami prawdopodobnie znajdują się inne.
Wykopano również łuski sowieckich karabinów, resztki ubrań i opakowania po papierosach z warszawskiej Fabryki Progress. Pomimo tego polski Instytut Pamięci Narodowej nigdy nie wznowił śledztwa.
Prokuratura Białoruska rozkazała teren zasypać bez dokonania ekshumacji i ogłosiła, że mordy zostały dokonane przez niemieckich nazistów.
Pamięć o pomordowanych w Berezweczu Polakach została uwieczniona tablicą w Kościele Świętego Krzyża w Warszawie odsłoniętą 13 kwietnia 1991 roku.
W 1995 roku zbudowano w Warszawie Pomnik Poległym i Pomordowanym na Wschodzie. Na jednym z 41 ułożonych podkładów kolejowych umieszczono nazwę „Berezwecz Nikołajewo”.
Do dzisiaj strona rosyjska nie przyznała się do popełnienia zbrodni na Polakach w Berezweczu. Wszelkie zapytania o krewnych poprzez różne organizacje w Rosji i na Białorusi pozostają bez odpowiedzi.
Lidia Waluk-Legun
Bibliografia:
„Głebokie. Historia i zabytki” Małgorzata i Jan Żarynowie
Artykuł „Ewakuacja” Życie Warszawy
Artykuł „Białoruś. Odkryto masowy grób” Gazeta Pomorska. 22 lipca 2009
Artykuł „Berezwecz drugi Katyń” Gazeta Poznańska
„Dokument o Berezweczu-Taklinowo”. Antoni Galiński
„Ewakuacja więzienia w Berezweczu 1941 roku” Sławomir Kowalczyk 1996
Materiały świadków I ich rodzin (wydanie prywatne, broszura)
Zobacz także
Wywiad ze sztuczną inteligencją
Straceni dla nieba…
Covid? Na pewno nie o to chodziło…