Matylda Getter – Sprawiedliwa Wśród Narodów Świata

Ten wpis, będzie upamiętnieniem mojej praciotki. Niedawno została Ona wyciągnięta z niepamięci przez IPN. Moja babcia często wspominała swoją ciotkę Matyldę, dlatego ten wpis, będzie oddaniem czci dla tamtych ludzi, ich odwagi i poświęcenia. Jako Polacy zdaliśmy wspaniale egzamin z człowieczeństwa.

Matylda Getter urodziła się w 25 lutego 1870 r. na warszawskiej Woli przy ul. Krochmalnej 8, jako córka Karola, rzeźnika i Matyldy z Niemyskich.

Świadectwo urodzenia Matyldy Aleksandry Getter, córki Karola i Matyldy z Niemyskich

Świadectwo urodzenia Matyldy Aleksandry Getter, córki Karola i Matyldy z Niemyskich

Dom, w którym się wychowywała, należał do dziadków Matyldy Getter, Antoniego i Krystyny z Muczyńskich, Niemyskich. Rodzina ojca była biedniejsza, zamieszkiwała jedno z mieszkań w kamienicy przy ul. Ciepłej. Po mieczu dziadkami Matyldy Getter byli Karol i Ewa z Bisollów (lub Birollów). Obie familie pochodziły z Warszawy i prawdopodobnie zamieszkiwały tu co najmniej od czterech pokoleń. Matylda była najstarsza z dziesięciorga rodzeństwa, miała 7 braci: Karola, Władysława, Czesława, Antoniego, Henryka, Juliusza i Edmunda oraz 2 siostry: Izabelę i Marię. Izabella także zdecydowała się na życie zakonne, a Maria współpracowała ze Zgromadzeniem Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi. W dorosłym życiu Matylda najlepszy kontakt miała ze swoim najmłodszym bratem, który wspierał ją w ratowaniu żydowskich dzieci.

Matylda była Zakonnicą Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi, organizatorką 25 zakładów wychowawczych i opiekuńczych, zasłużoną na polu oświatowo-wychowawczym i charytatywnym, odznaczoną Orderem Odrodzenia Polski (1925), Złotym Krzyżem Zasługi (1931), Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami w czasie powstania warszawskiego (27 września 1944 r.) oraz pośmiertnie medalem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata” (1985).

Ale zacznijmy od początku…

Powołanie do życia zakonnego Matylda zaczęła odkrywać już w dzieciństwie, którego dużą część spędziła w pensji dla dziewcząt przy ul. Żelaznej 97. Długo nie zdawała sobie sprawy z faktu, że w placówce założonej przez abp. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego nauczycielki są siostrami zakonnymi. Nauczanie i wychowanie oparte na chrześcijańskich wartościach zaowocowało pragnieniem całkowitego oddania się Bogu. W wieku kilkunastu lat Matylda postanowiła porozmawiać na ten temat z księdzem.

Od samego początku mego powołania nosiłam się z myślą wstąpienia do klasztoru sióstr karmelitanek. Rodzina Maryi była na drugim planie. W chwili, gdy ważyły się moje losy, kiedy trzeba było już ostatecznie zadecydować, udałam się po radę do spowiednika w kościele św. Antoniego, przy ul. Senatorskiej. Wówczas ojców reformatów już nie było. Jeżeli któryś z nich pozostał, to tylko jako ksiądz świecki, bo klasztory zostały zniesione.

Matylda Getter

W kościele przy ul. Senatorskiej usłyszała wtedy jedno krótkie zdanie:

Spowiednik, do którego się udałam, nie był mi znany. Usłyszałam od niego taką odpowiedź: »Pójdziesz do Rodziny Maryi, bo trzeba teraz ratować biedne dzieci i pracować w kraju«. Tutaj muszę nadmienić, że pytając go o radę nie wspomniałam mu o tym, że znam Rodzinę Maryi. Wahanie ustąpiło.

Matylda Getter

Rada spowiednika stała się dla Matyldy myślą przewodnią całego jej życia zakonnego oraz działalności oświatowo-wychowawczej i charytatywnej. W dniu 10 kwietnia 1887 r., mając 17 lat i 2 miesiące, wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Rodziny Maryi w Warszawie przy ul. Żelaznej 97, działającego tajnie w Królestwie i Cesarstwie Rosyjskim.

Dom Rodziny Maryi w Warszawie, ul. Żelazna 9

Dom Rodziny Maryi w Warszawie, ul. Żelazna 97


Matylda po kilku miesiącach pobytu na Żelaznej w Warszawie została wysłana na dalszą naukę zakonną do Odessy. Nowicjat rozpoczęła obłóczynami 10 grudnia 1887 r. w odeskim domu zgromadzenia, w tzw. Domu Marii. Tu miała zorganizować placówkę zakonną i otworzyć zakład dla dziewcząt z nauką zawodu.


Po dwóch latach, 8 grudnia 1889 r., Matylda Getter złożyła pierwsze śluby, a 23 stycznia 1895 r. śluby wieczyste. W tym czasie ukończyła ośmioklasowe gimnazjum rosyjskie i po zdaniu egzaminów, uzyskała dyplom nauczycielki domowej ze specjalizacją języka francuskiego, wydany jej przez Odeski Okręg Naukowy 14 października 1893 r. Z wczesnego okresu odeskiego zachowała się fotografia Matyldy z młodszym rodzeństwem: bratem i Izabelą. Można przypuszczać, że dzięki Matyldzie, któryś z jej braci (Antoni lub Henryk) rozpoczął naukę w szkołach rządowych w Odessie, a Izabela została przyjęta na odeską pensję sióstr Rodziny Maryi, prowadzoną w domu Marii Drzewieckiej.

Matylda z bratem Antonim lub Henrykiem i siostrą Izabelą w Odessie.

Matylda z bratem Antonim lub Henrykiem i siostrą Izabelą w Odessie.


Nauczycielka i wychowawczyni w Odessie i Petersburgu

W latach 1890–1898 Matylda Getter pracowała w zakładzie odeskim zgromadzenia, w Domu Marii, jako nauczycielka i wychowawczyni dziewcząt. Następnie, mimo młodego wieku, pełniła obowiązki przełożonej ochronki dla biednych dzieci na przedmieściu Mołdawianka (1898–1903). Mołdawianka to legendarne przede wszystkim żydowskie przedmieście Odessy, często opisywane w literaturze. Jest odpowiednikiem Krochmalnej w Warszawie. Dwukrotnie odbyła wraz z przełożonymi podróż do Rzymu: w 1893 i 1900 r.

Kolejnym przystankiem na mapie jest Petersburg. Maria Siemiaszko jako jedna z wychowanek tak pisała we wspomnieniach: „zbudowany na fundamencie miłości Boga i bliźniego – z myślą o niezamożnej polskiej młodzieży żeńskiej, z przeważającą liczbą sierot mieszkających na obczyźnie, która zdobyła wykształcenie nauczycielskie i przez długie lata pracowała w szkolnictwie w Petersburgu i Warszawie, kiedy pozostawała pod opieką sióstr, zwłaszcza Matyldy Getter, wspomina o ich dobroczynnym wpływie na młodzież.

Najsilniejszy, radykalny wpływ na młodzież wywierała Mistrzyni, dobra, młoda matka, Matylda Getter, Matusia, której takt, równowaga połączona z wielką dobrocią, wykwintna elegancja, czarujący wdzięk, łączyły się z oryginalnością sposobu obcowania z młodzieżą i oddziaływania na jej psychikę. Matusia szła do młodzieży drogą: od serca do serc, i to zniewalało do podporządkowania się jej woli. […] Czułyśmy się jej dziećmi, którymi była przejęta, mądrze chowała, dbając o wszystkie razem i każdą z osobna. Troszczyła się nawet o rodzeństwo uczennic i wskazywała możliwości opiekowania się nim, rozwijając w ten sposób instynkt społeczny. Starsze uczennice miały pod opieką młodsze koleżanki, którym musiały pomagać w nauce, przez co wyrabiały w sobie poczucie współodpowiedzialności jednych za drugich. Matusia miała wybitną zdolność spostrzegania i trafnego określania charakteru

Maria Siemiaszko


I Wojna Światowa

W okresie I wojny światowej m. Getter, pełniła już obowiązki przełożonej generalnej w Warszawie (przy Żelaznej 97), w szerokim zakresie niosła pomoc potrzebującym. W budynku nowicjatu w ogrodzie zorganizowała szpital na 50 łóżek, z salą operacyjną i kaplicą, dla rannych żołnierzy rosyjskich. Przyjęto w nim grupę rannych w walkach pod Łowiczem oraz podtrutych gazami podczas walk z wojskami niemieckimi pod Skierniewicami.

Szpital dla rannych żołnierzy rosyjskich (1914–1915), Warszawa, ul. Żelazna 97. W ogrodzie – żołnierze podtruci niemieckim gazem pod Skierniewicami. Trzecia od prawej Matka Getter jako pielęgniarka.

Szpital dla rannych żołnierzy rosyjskich (1914–1915), Warszawa, ul. Żelazna 97. W ogrodzie – żołnierze podtruci niemieckim gazem pod Skierniewicami. Trzecia od prawej Matka Getter jako pielęgniarka.


W latach 1914–1919 m. Getter dążyła do połączenia zgromadzeń Rodziny Maryi warszawskiego i lwowskiego rozdzielonego zaborami i działających niezależnie od 1889 r. Oficjalne połączenie nastąpiło w odrodzonej ojczyźnie 21 maja 1919 r.
Przeprowadził ją ówczesny wizytator apostolski w Warszawie Achilles Ratti, późniejszy nuncjusz i papież Pius XI. Po połączeniu m. Getter z siostrami warszawskimi przyjęła strój zakonny Rodziny Maryi, wprowadzony w 1889 r. przez założyciela, a używany przez siostry w byłej Galicji.

Matka Getter w stroju Rodziny Maryi, 1919 r.

Matka Getter w stroju Rodziny Maryi, 1919 r.


Okres międzywojenny


W latach 1919–1936 m. Getter zorganizowała i prowadziła dom dla sierot ofiar I wojny światowej, w Warszawie na Pradze przy ul. Zamoyskiego. Nadała mu nazwę „Ognisko Rodziny Maryi”. Nieopodal, pod numerem 35, znajdowała się fabryka słodyczy Jana Wedla. Pierwszym kapelanem „Ogniska” był ks. Ignacy Skorupka, który w 1920 r., podczas najazdu bolszewickiego, na czele młodzieży wyruszył na pola radzymińskie z otrzymanym od m. Getter krzyżem z kości słoniowej, który lśnił w blaskach wschodzącego słońca. Ksiądz zginął, ale Bóg dał zwycięstwo.

Matka Getter, jak było to podkreślane wielokrotnie, była wyczulona na potrzeby społeczne, dlatego zajęła się organizacją 25 nowych zakładów oświatowo-wychowawczych i opiekuńczych, zarówno w centrum Polski, jak i na jej północno-wschodnich krańcach.

Matka Matylda Getter w otoczeniu dzieci, „Ognisko”, Warszawa, ul. Zamoyskiego 35, ok. 1930 r.

Matka Matylda Getter w otoczeniu dzieci, „Ognisko”, Warszawa, ul. Zamoyskiego 35, ok. 1930 r.


Warto wspomnieć, że państwo polskie szczególną wagę przykładało do sierocińców zakładanych przy garnizonach.
W periodyku „Polska Zbrojna” z 1923 r. znalazł się np. duży artykuł o nowej placówce w Modlinie. W placówce, przeznaczonej dla dzieci poległych obrońców ojczyzny a którą prowadziła ciesząca się już ogromną popularnością m. Getter.

(…) Znana to i popularna działaczka społeczna, pełna inicjatywy i niestrudzonej pracowitości.

pisał dziennikarz


Jak widać z powyższego Matylda Getter udzielała się publicznie, współorganizując akcje na rzecz pomocy sierotom. Zagadnienie to było szczególnie ważne wtedy, gdy zakończyły się walki o granice II RP.
W 1923 r. m. Getter była także sygnatariuszką apelu do mieszkańców Warszawy, aby włączyli się do zbiórki pieniędzy na pomoc sierotom, ofiarom wojny. W samej stolicy było ich ok. 10 tys.! Matylda Getter współpracowała m.in. z Marią Wojciechowską, pierwszą polską damą. Panie, kierowały razem Komitet „Polka Repatriantom” i tymi słowy zwracały się do warszawiaków:

Warszawo, ocknij się! Otwórz oczy i śpiesz się. Śpiesz, by nie było za późno.
By zagłada fizyczna i moralna polskich sierot nie zaciążyła przeciwko tobie na szali ogólnej wielkiej sprawiedliwości

Matylda Getter


Matka Getter zaangażowała się po 1915 roku (po śmierci organizatorki Pelagii z Jełowickich hr. Popławskiej, ) w pomoc osobom chorym na epilepsję. Towarzystwa Pomocy i Opieki dla Nerwowo i Umysłowo Chorych mieściła się też przy ul. Hożej, dlatego opiekę nad Towarzystwem przejęła m. Getter: „znana wśród nieszczęśliwych stolicy”, jak pisano o niej często. Weszła w porozumie nie z ówczesnym zarządem Towarzystwa, na którego czele stał ks. prałat Roman Rembieliński.

Podczas uroczystości wręczenia orderu Odrodzenia Polski, 30 kwietnia 1925 r. Matka Matylda Getter druga od prawej.

Matka Matylda Getter druga od prawej podczas uroczystości wręczenia orderu Odrodzenia Polski, 30 kwietnia 1925 r.


W 1936 r. zakres działalności matki Matyldy Getter znacznie się rozszerzyła, dlatego została mianowana przełożoną Prowincji Warszawskiej, którą nieprzerwanie sprawowała do 1945 roku.

Dla Zgromadzenia naszego po Bogu – Ojczyzna jest największą wartością moralną. Ojczyźnie najmilszej służyć pragniemy przede wszystkim przez wychowanie i wykształcenie powierzonej naszej pieczy młodzieży na dobrych, świadomych swych obowiązków obywateli.

Matylda Getter


Matka Matylda Getter podczas II Wojny Światowej 1939-45 r.


Podczas napaści Niemiec na Polskę we wrześniu 1939, okupacji i związaną z nią wysiedlenia. Łapanki, aresztowania, egzekucje, eksterminacja ludności polskiej, a później także żydowskiej. Terror i przerażenie. I z tą rzeczywistością musiało się też zmierzyć Zgromadzenie Rodziny Maryi, które przed wojną należało do grupy najliczniejszych rodzin zakonnych w Polsce. Chociaż wojna i terror okupacji obu agresorów Niemiec i Rosji, ograniczyły i utrudniły działalność zgromadzenia, to jednak siostry nieprzerwanie niosły pomoc ofiarom wojny: wysiedlonym, bezdomnym, zagrożonych aresztowaniem, więźniom, ubogim rodzinom, zwłaszcza osieroconym dzieciom, przyjmując je do swych zakładów i organizując dla nich nowe domy. W czasie kampanii wrześniowej 1939 r. m. Getter w domu prowincjalnym przy ul. Hożej w Warszawie schroniła ok. 500 uciekinierów, zorganizowała punkt sanitarny oraz ekipy sanitarne złożone z sióstr, które wyruszały nocami na trakt radzymiński, aby nieść pomoc rannym.

Matusia, bo tak nazywano m. Matyldę Getter, zawierzyła Opatrzności i tej Bożej Opatrzności, wzywała co dzień, i zachęcała do tego innych.

W ostatnich dniach oblężenia Warszawy, kiedy atak lotnictwa niemieckiego nie ustawał, w pewnym momencie Matusia nakazała siostrom zabierać dzieci i uciekać na drugą stronę ulicy Hożej do piwnic murowanych domów. Ledwie zamknęła bramę za ostatnią grupą, trzytonowa bomba uderzyła w dom, załamała dach, przebiła sufit i upadła w miejsce, gdzie przed chwilą były siostry i dzieci. Nie eksplodowała, gdyby wybuchła, rozniosłaby drewniany dom i wszystkich tam obecnych. Wieczorem siostry przyszły zobaczyć, co z domem. W kuchni zastały Matusię, która gotowała kocioł kaszy, by siostry mogły nakarmić dzieci. Ocalenie domu uznano za cud.

Przez całą okupację czynna była na Hożej 53 kuchnia. Korzystało z niej około 300 ubogich dziennie. Stąd też m. Getter kierowała akcją niesienia pomocy aresztowanym. Współpracowała z tajnymi komórkami więziennymi. Na Hożej też działała placówka legalizacyjna, która wyrabiała nowe dokumenty dla osób ściganych przez Niemców, ukrywających się, a także Żydów. Matylda Getter zorganizowała tajne komplety szkoły wychowawczej, komplety Liceum Pedagogicznego Ziem Zachodnich i kursy katechetyczne.

Dom Prowincji, Warszawa, ul. Hoża 53. Widok od strony ogrodu.

Dom Prowincji, Warszawa, ul. Hoża 53. Widok od strony ogrodu.


Na szczególną uwagę zasługuje poświęcenie z jakim m. Getter ratowała dzieci. Nigdy nie odmówiła przyjęcia dzieci osób aresztowanych lub znajdujących się w trudnych warunkach materialnych. Dzięki niej w Prowincji Warszawskiej funkcjonowały przez całą okupację aż 22 sierocińce. Dbała o zapewnienie wychowankom odpowiednich warunków materialnych, o ich kształcenie, o stworzenie im spokojnej, rodzinnej atmosfery. Pomoc odbywała się też wśród współpracujących sióstr z sierocińców we Lwowie i Poznaniu, które znalazły się w granicach Generalnego Gubernatorstwa. dodatkowo materialnie wspomagała cierpiące niedostatek siostry we Lwowie i Mszanie Dolnej, które opiekowały się biednymi i sierotami. Otworzyła dziewięć nowych domów pomocy, gdzie siostry pod kierownictwem Matyldy Getter prowadziły szeroką akcję niesienia pomocy ludności cywilnej, wojsku, formacjom podziemnym, wysiedlonym oraz Żydom. Podtrzymywała ducha sióstr przez kontakty osobiste, listy okólne, organizowała spotkania zakonnic, zjazdy przełożonych, rekolekcje, jubileusze, wydawała zarządzenia, a także krótkie sentencje: „Pomóc komu trzeba, nikogo nie wydawać”.

Warszawa, ul. Hoża 53. Siostry Rodziny Maryi z m. Matyldą Getter (w centrum).

Warszawa, ul. Hoża 53. Siostry Rodziny Maryi z m. Matyldą Getter (w centrum).


Siostry spontanicznie włączyły się do akcji niesienia pomocy Żydom.

Tragiczna sytuacja Polaków, a z czasem i Żydów, skazanych przez niemieckiego okupanta na zagładę wymagała ciągłych akcji organizacyjnych, którymi kierowały: we Lwowie przełożona generalna m. Ludwika Lisówna (1874–1944), a w Warszawie m. Matylda Getter, przełożona Prowincji Warszawskiej, która miała swoją siedzibę w starym drewnianym budynku przy ul. Hożej 53. Przykład przełożonych działał najlepiej, ale bez oddania, ofiarności i poświęcenia wszystkich sióstr zakonnych, była by niemożliwa realizacja tak niebezpiecznych działań jak ukrywanie żydów. A znajdowali oni schronienie o każdej porze dnia i nocy w domach dziecka, zakładach wychowawczych i opiekuńczych, w szpitalach i domach dla chorych. Każdy niemal dom sióstr Rodziny Maryi uczestniczył w tej niebezpiecznej akcji. Według sióstr ratowanie życia osób zagrożonych śmiercią było obowiązkiem sumienia. Jak mówiły:

wyjątkowa sytuacja wymagała wyjątkowego poświęcenia, nawet za cenę własnego życia

Siostry Rodziny Maryi


Ważne abyśmy pamiętali, że za jakąkolwiek pomoc Żydom groziła kara śmierci, którą Niemcy w okrutny sposób egzekwowali. Szczególnie restrykcyjnie przestrzegano jej stosowania w Warszawie, gdzie znajdowało się największe getto w Europie, w którym przebywało około 450 tys. Żydów. A pomoc Żydom w okupowanej Polsce nieśli ludzie z różnych środowisk, ugrupowań politycznych, stanów i zawodów. Włączyło się w nią naturalnie też duchowieństwo katolickie diecezjalne i zakonne, żeńskie zgromadzenia zakonne, przedstawiciele innych wyznań, realizując w tych nieludzkich czasach ideę chrześcijańskiej miłości bliźniego.

Matylda Getter mając już 70 lat, z zadziwiającą energią i poświęceniem zaangażowała się w ratowanie Żydów. Była to osoba „promieniująca dobrocią, miłością, życzliwością”. Według opinii świadków, położyła największe zasługi w ocalaniu dzieci żydowskich.

Jej energia, mądrość, praktyczność, nieustraszona odwaga zabłysły w całej pełni podczas okupacji hitlerowskiej

Jan Habdank


Do niej zwracali się Żydzi lub ich wysłannicy z prośbą o przyjęcie dziecka.

Nie wiem, co bardziej ceniłam u Matusi, czy męski rozum, czy delikatność kobiecą, czy szybkość decyzji, czy zmysł organizacji, czy zawsze trafne rozstrzygnięcia, czy niewyczerpaną cierpliwość w udzielaniu się wszystkim, czy gotowość wyrzeczenia się siebie o każdej chwili dnia i nocy. (…) Ocalała życie ludzkie, które ma największą wartość.

Róża Łubieńska


Miała świadomość, że za ratowanie Żydów grozi śmierć, bała się. Jej sekretarka, s. Teresa Gober, wspomina:

Matusia się bała, drżała nieraz jak liść osiki, ale wierzyła, że Bóg nigdy nie uczyni krzywdy temu człowiekowi, który z miłości czyni dobro drugiemu.

s. Teresa Gober


Toteż żadnemu dziecku czy starszym Żydom nie odmówiła pomocy. Uważała, że to „sam Bóg ich przysyła”, a więc „trzeba im pomóc”. A zachęcając siostry do ukrywania dzieci żydowskich, mówiła:

Może dzięki naszej ofierze Pan Bóg ochroni zakłady i dzieci polskie od gorszych niebezpieczeństw.

Matylda Getter


Z licznych relacji sióstr przebija przekonanie, że Opatrzność w specjalny sposób czuwała nad zgromadzeniem. Żadna siostra nie zginęła za ukrywanie Żydów i mimo strasznego zniszczenia sierocińców w 1944 r., mimo wysiedleń, tułaczki, walk powstańczych (poza dwoma wypadkami), żadne dziecko polskie ani żydowskie nie poniosło w nich śmierci, a liczba wychowanków wzrosła z 3500 do 5500 w 1945 r. Matka Getter włączyła w tę akcję dziesiątki sióstr swej prowincji. W każdym domu zakonnym i zakładzie wychowawczym, które gromadziły od 30 do 200 wychowanków, były ukrywane dzieci żydowskie.

Dzieci były kierowane do sierocińców, dziewczęta do pracy u zaufanych rodzin, osoby starsze do klasztorów zgromadzenia, usytuowanych w odosobnieniu. Zawsze jakaś cześć Żydów ukrywała się stale w samym Domu Prowincjalnym na Hożej. Jednak ukrywanie dzieci żydowskich łączyło się z nieustanną troską o ich bezpieczeństwo. Matka Getter miała dużo ofiarnych sióstr, które rozwoziły dzieci z Warszawy do domów miejsc współpracujących ze zgromadzeniem, do rodzin prywatnych, czy szpitali warszawskich, zwłaszcza do lekarzy na Woli przy ul. Płockiej. Niejedną straszną chwilę podczas rewizji niemieckich na dworcach i w pociągach przeżyły siostry: Janina Kruszewska, Apolonia Lorenc, Stefania Miaśkiewicz, przewożące dzieci żydowskie.

Ze wspomnień Małgorzaty Mirskiej, która przyszła na Hożą wraz ze swą młodszą siostrą Ireną dowiadujemy się, jakie uczucia targały sercami tych dzieci. Pisze ona:

(…) Strasznie się bałam, ponieważ miałam okropny wygląd, »złą twarz«
(…) Przechodząc przez furtę, miałam świadomość, że za nią rozstrzygnie się mój dramat: życie czy śmierć.
Matka Przełożona Matylda Getter spojrzała na nas i powiedziała:
»Tak, przyjmuję«.
Wydawało mi się, że się niebiosa otworzyły przede mną.

Małgorzaty Mirskiej,


Obydwie dziewczynki do wyzwolenia przebywały pod opieką sióstr w Płudach.

Współpraca


W akcji ratowania Żydów matka Getter z siostrami współpracowała z urzędnikami Wydziału Opieki Społecznej Zarządu Miejskiego m. Warszawy, zwłaszcza z niezwykle ofiarnym dyrektorem Janem Starczewskim (pseud. Andrzej Korecki), który nie tylko nadzorował i aprobował z urzędu ich pracę, lecz także popierał ją i zabezpieczał, wizytował siostry, doradzał i dodawał im odwagi, wydawał dokumenty dla dzieci żydowskich i w większości finansował ich utrzymanie.

Aresztowanie Jana Starczewskiego w 1943 r. i osadzenie go w Oświęcimiu, a potem w obozach na terenie Niemiec było wielką stratą dla Wydziału Opieki i sierocińców. Matka Getter nadal współpracowała z Wydziałem Opieki pod kierownictwem Antoniego Chacińskiego i Jana Dobraczyńskiego, a także z Jadwigą Piotrowską, Ireną Sendlerową, Radą Pomocy Żydom „Żegota”, Radą Główną Opiekuńczą. Szeroko zakrojona była jej współpraca z osobami duchownymi, zwłaszcza z ks. Marcelim Godlewskim, proboszczem parafii Wszystkich Świętych w getcie warszawskim, z członkami konspiracji, z osobami prywatnymi, m.in. z profesorem Stanisławem Popowskim z Warszawy, który uratował wielu Żydów, ukrywanych potem przez m. Getter (na jego prośbę ukrywała Biankę Perlmutter, córkę Arnolda i Stefanii Perlmutterów).

Nad domami sióstr cały czas wisiało realne niebezpieczeństwo.

W 1942 r. sierocińce Rodziny Maryi otrzymało nakaz eksmisji. Były to domy w Warszawie, w Brwinowie, Międzylesiu, Płudach. Dzięki modlitwom i staraniom sióstr do eksmisji nie doszło, ale zagrożenie nie ustało, tym bardziej że we Lwowie, w Samborze, Kostowcu, Warszawie, gdzie ukrywano dzieci żydowskie, część pomieszczeń zajmowało wojsko niemieckie. Terror okupacyjny, kontrole i rewizje, stała inwigilacja, groźba aresztowania i rozstrzelania za ukrywanie Żydów potęgowały strach i ryzyko, a mimo to siostry nie rezygnowały. Dzieci o wybitnie semickich rysach m. Getter ukrywała wśród sióstr lub u rodzin, czuwając stale nad ich bezpieczeństwem. Dzieci najczęściej pomagały w domach przy codziennych pracach.

Metryki dla dzieci żydowskich

Aby ratować Żydów m. Getter z siostrami zbierała metryki katolickie i świadectwa urodzenia z różnych parafii warszawskich i z innych miejscowości. Świadectwo chrztu było ważnym dokumentem, ale gdyby Niemcy wykryli, że jego posiadacz jest Żydem, taki dokument by go nie ocalił. Za wydanie metryki Żydowi także groziła kara śmierci i to zarówno księdzu, który ją wydał, jak i Żydowi, który ją dostał.

Powstanie Warszawskie

Rok 1944 rozpoczął się dla m. Getter dość ciężko. Zachorowała a następnie dostała zawału serca, który unieruchomił ją na kilka miesięcy. Ten czas spędziła w Międzylesiu w „Ulanówku”. Jednak wciąż nadzorowała prace i wydawała siostrom dyspozycje.

Matka Getter z siostrami i współpracownikami, Międzylesie, Ulanówek, 1939 r./foto. s. T.A.Frącek
Matka Getter z siostrami i współpracownikami, Międzylesie, Ulanówek, 1939 r./foto. s. T.A.Frącek


Kiedy dowiedziała się o terminie wybuchu powstania, wróciła do Warszawy. Na Hożej cały czas gromadzono żywność i materiały opatrunkowe, w czym pomagała sąsiadująca mleczarnia. W domu prowincjalnym swoją siedzibę miał komendant VII Obwodu AK „Obroża”, ppłk. Bronisław Krzyżak, ps. „Kalwin”. Zgrupowanie „Zaremba Piorun”, walczące na odcinku ulic Emilii Plater, Koszykowej, Wilczej i Wspólnej miało na Hożej punkt oparcia. Siostry oddały część pomieszczeń na powstańczy punkt sanitarny, włączały się do ekip ratowniczych i sanitarnych, niosły pomoc żywnościową, pielęgniarską i duchową. Przygotowywały posiłki dla ok. 1100 osób: dla dowództwa AK stacjonującego w domu, dla powstańców najbliższego okręgu, dla rannych i personelu lekarskiego w szpitalu powstańczym, przeniesionym z Hożej na ul. Poznańską (ponad 150 osób).

Lekarze i oficerowie sztabu VII Obwodu AK „Obroża” podkreślają nie tylko znaczenie pomocy materialnej, lecz także szczególnie „wielką życzliwość” sióstr, „zrozumienie potrzeb i pełne oddanie w pracy dla dobra wspólnego”. Siostry służyły powstańcom swoją kaplicą, urządzoną w piwnicy, w której trwały nieustanne modlitwy. Posługę duchową spełniał miejscowy kapelan, ks. Adam Śniechowski, oraz ks. Jakub Przewoźny. W kaplicy tej odbyło się także kilkanaście ślubów młodych powstańców. Matka Getter przygotowywała im przyjęcia weselne. Ślub Róży Nowotnej i Jana Walca, który odbył się 12 sierpnia 1944 r. w ocalałej z pożaru kaplicy sióstr, został odnotowany jako pierwszy w Śródmieściu podczas powstania. Oboje, studenci, byli przydzieleni do służby medycznej batalionu „Zaremba Piorun” w szpitalu zorganizowanym w zabudowaniach sióstr Rodziny Maryi przy ul. Hożej. Pan młody był kalwinem, trzeba było uzyskać pozwolenie na obrządek rzymskokatolicki. Róża wspomina rozmowę z przełożoną matką Getter, która jej poradziła: „Nie usiłuj przekabacić męża na katolicyzm. Jeśli swoim postępowaniem doprowadzisz go do zmiany wyznania, to będzie sukces”. Obrączki wycięte przez kolegę z łożyska karabinu maszynowego nosili 20 lat. „Na przyjęcie weselne matka przełożona przygotowała kanapki z nasturcją z klasztornego ogródka” (wspomnienie z 1968 r.).

Dom prowincjonalny na ul. Hożej, gdzie siedzibę miał komendant VII Obwodu AK „Obroża” ppłk. Bronisław Krzyżak (w centrum).


Ślub plutonowego Olgierda z sanitariuszką w kaplicy sióstr oraz skromny podwieczorek weselny wspomina naoczny świadek: „Prócz kubka kawy każdy z biesiadników otrzymał dawno nieoglądany specjał: maleńką kromeczkę chleba z plasterkiem pomidora”.

Kompania osłonowa VII Obwodu AK „Obroża”


Siostry oddawały też ostatnią posługę chrześcijańską poległym powstańcom, uczestnicząc w ich pogrzebach. Na dziedzińcu klasztornym przy figurze św. Józefa powstał cmentarz powstańczy. Akty zgonu spisywał ówczesny kleryk, późniejszy biskup, Edward Materski.

Cmentarz przy figurze św. Józefa


Po 63 dniach walki, gdy powstanie załamało się wobec zdecydowanej przewagi sił niemieckich, siostry przygotowały paczki żywnościowe dla wychodzących do niewoli powstańców zgrupowania „Zaremba Piorun”.

Duszą tych wszystkich akcji pomocy powstańcom była m. Getter, 74letnia już zakonnica, pełna jednak sił żywotnych i ducha poświęcenia dla sprawy narodowej. O jej ofiarnej postawie świadczą wypowiedzi naocznych świadków. Komendant Główny Punktu Opatrunkowego, omawiając jej pomoc dla szpitala, nazywa ją „niezapomnianą, nieodżałowaną, przemądrą i przedobrą”. Major Józef Załoga, referent wywiadu VII obwodu AK „Obroża”, oceniając jej postawę, dorzucił: „Nic, co ludzkie, nie było jej obce”, a kleryk spisujący akty zgonów powstańców, napisał: „W sierpniu 1944 r. […] widziałem heroiczną postawę sióstr. Tu poznałem matkę Matyldę Getter, »Matusię«, o przenikliwym spojrzeniu na wszystkie problemy życia i o otwartym dla wszystkich sercu”. Władze powstańcze doceniły ofiarną postawę „Matki Przełożonej Sióstr Rodziny Maryi”, została odznaczona 27 września 1944 r. Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami.

O postawie m. Getter i sióstr na Hożej świadczy opinia lekarzy, m.in. szefa Szpitala doktora Edwarda Dreschera:

„Dla charakterystyki postawy moralnej i patriotycznej sióstr Rodziny Maryi bardzo znamienne było zachowanie się ich, na czele z Matką Getter, w pierwszych godzinach powstania: w ogólnym na-stroju podniecenia i niepewności (linia frontu przebiegała zaledwie ok. 100 m od obiektu zgromadzenia) siostry wykazały niezwykły spokój, opanowanie, pogodę, a także wiarę w powodzenie akcji, co miało wielki wpływ na szpital, a także żołnierzy. Podobnie pełną godności i patriotyzmu postawę wykazały siostry na czele ze swą Matką Przełożoną w dramatycznych chwilach upadku powstania i pożegnania z personelem szpitala”

Edward Drescher


Po upadku powstania m. Getter z siostrami musiała opuścić dom i Warszawę. Pozostawiła jednak dom na Hożej niezamknięty, aby ci, którzy tam wejdą, nie wyłamywali zamkniętych drzwi. Zatrzymała się w Brwinowie, ale niezwłocznie po „wyzwoleniu”, jak tylko było można, wróciła do Warszawy na Hożą. Rozpoczęła poszukiwania sióstr wywiezionych przez Niemców do obozu koncentracyjnego w Ravensbrück. Pisała do nich listy zaszyfrowane i wysyłała paczki żywnościowe. Poleciła s. Kindze Pietrzykowskiej, którą ominął obóz, odbudowę zburzonego i wypalonego domu na Żelaznej 97. Podtrzymywała na duchu siostry i pomagała im w odbudowie zburzonych domów dziecka.

W 1945 r. m. Getter zakończyła urzędowanie jako przełożona prowincjalna, pozostała jednak na Hożej przy nowej matce prowincjalnej Anieli Stawowiak, pełniła przez trzy kadencje obowiązki przełożonej domu (1945–1954), następnie przez pięć lat przebywała na Hożej jako emerytka. Ostatnie lata życia spędziła w Płudach (1960–1968), odbierając dowody żywej pamięci i wdzięczności zarówno od sióstr, jak i osób duchownych i świeckich. Tam zmarła 8 sierpnia 1968 r.

Msza św. pożegnalna w Płudach została odprawiona 9 sierpnia, następnie ciało zmarłej zostało przewiezione do kaplicy Domu Generalnego w Warszawie przy ul. Żelaznej 97, gdzie 10 sierpnia bp Jerzy Modzelewski w koncelebrze z księżmi odprawił Mszę św. w jej intencji przy licznym udziale sióstr. Po Mszy św. nastąpiła eksportacja trumny m. Getter do kościoła św. Karola Boromeusza na warszawskich Powązkach. Uroczysty pogrzeb m. Getter odbył się na Powązkach 12 sierpnia, o godz. 10.00. Ksiądz bp Wacław Majewski celebrował z licznym gronem księży uroczystą Mszę św. pogrzebową, po której odprowadzono zmarłą na miejsce spoczynku. Została pochowana w najstarszym grobie zgromadzenia, obok m. Florentyny Dymman.

Śmierć m. Getter wzbudziła współczucie i falę wspomnień.

Matka Getter odznaczała się niespotykaną energią i siłą działania. Pozostawiła po sobie pamięć wybitnej organizatorki zakładów dla sierot, opiekunki dzieci. Powszechnie zwano ją Matusią. Cieszyła się szacunkiem i uznaniem władz kościelnych i państwowych, przyjaźnią osób świeckich, wdzięcznością wychowanków. Ci, którzy ją znali, podkreślają wymowę jej mądrych, przenikliwych oczu, trafność sądu, inteligencję, postawę pełną godności i patriotyzmu, serce otwarte na potrzeby wszystkich.

Jan Habdank pisał, że m. Matylda Getter położyła największe zasługi na polu ratowania dzieci żydowskich. „Jej energia mądrość, praktyczność, nieustraszona odwaga zabłysły w całej pełni podczas okupacji hitlerowskiej” (1968). Maria Sobańska dodała: „Miła, kochana i taka Boża, tyle dobrego w życiu zrobiła, zawsze uczynna i ofiarna” (26 sierpnia 1968 r.).

Kilkaset dzieci żydowskich i osób starszych zawdzięcza m. Getter i siostrom Rodziny Maryi ocalenie. Ilu Żydów dokładnie uratowała Matylda Getter? Tego nie da się obliczyć, nikt nie prowadził dokumentacji, to była akcja tajna. Po wojnie m. Getter nigdy nie opowiadała ani nie pisała na temat uratowanych Żydów. Uważała, że ta karta działalności jest zamknięta.

Na podstawie szczątkowej dokumentacji i relacji naocznych świadków obliczamy, że w skali całego zgromadzenia Siostry Franciszkanki Rodziny Maryi, uratowały ponad 750 Żydów, w tym ponad 500 dzieci i młodzieży oraz ok. 250 osób starszych, ukrywając ich w swoich sierocińcach, zakładach opiekuńczych, w klasztorach, a także u osób prywatnych. Poza tym udzieliły krótkotrwałej pomocy ok. 400 Żydom, a przez dłuższy czas pomagało ponad 150 osobom.

Trudno powiedzieć, czy to są pełne dane, gdyż do dziś zwracają się do sióstr wojenne dzieci żydowskie, szukające śladów swojego uratowania w domach zakonnych, czasem ślady są odnajdywane i to powiększa liczbę uratowanych. W ukrywanie Żydów włączały się całe wspólnoty zakonne w domach dziecka, zakładach wychowawczych, opiekuńczych, szpitalach. Najsilniej jednak w tę akcję było zaangażowanych 120 sióstr Rodziny Maryi. Jest to wkład sióstr Rodziny Maryi w powszechną akcję niesienia pomocy Żydom, których ocalono na ziemiach Polski od 80 do 300 tys.

Medal Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata

Medal Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata


Matusia została odznaczona pośmiertnie medalem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata” (1985). Medal ten i dyplom odebrała w Jerozolimie w Jad Waszem ówczesna przełożona generalna Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi, m. Gabriela Danuta Janczewska. Z tej okazji 14 września 1986 r. odbyła się w Instytucie Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu w Jerozolimie znamienna uroczystość z udziałem wychowanek, którym siostry uratowały życie.

Źródło:
https://ipn.gov.pl/pl/publikacje/ksiazki/85296,Matka-Matylda-Getter.html?search=423452941832

Udostępnij: