A na Placu Defilad gorąco…

Dzisiaj (24 październik 2020 r.) na placu Defilad w Warszawie odbyła się demonstracja wolnych ludzi w obronie wolności. Tak drodzy Państwo, wolności trzeba bronić. Nie wyrywają jej nam już karabinami, ale kolejnymi ustawami, zakazami, nakazami…

Międzynarodowy Marsz o Wolność, bo tak organizatorzy marszu go nazwali, to marsz sprzeciwu wobec:

  • polityki rządu krajowego oraz politycznych i finansowych sił globalnych w kwestii COVID-19,
  • stosowania niewiarygodnych testów PCR,
  • nieuzasadnionych naukowo obostrzeń
  • bezprawnie stosowanych restrykcji, co prowadzi do paraliżu: systemu opieki medycznej, edukacji, rujnuje firmy i gospodarkę, pozbawia ludzi poczucia bezpieczeństwa i środków do życia oraz buduje państwo totalitarne zagrażając zdrowiu i życiu.

Wśród przemawiających byli mi. Justyna Socha, Janusz Korwin Mikke, Grzegorz Braun, Ivan Komarenko, którzy mówili o potrzebie wolności oraz jak jesteśmy oszukiwani przez rząd w każdej kwestii. Moją uwagę przykuło przemówienie jednego sportowca, który użył proroczych (jak się może wkrótce okazać) słów o Stadionie Narodowym, że “niedługo się tam spotkamy, ale nie jako kibice”.

Zawsze mnie zastanawia ta dysproporcja w zachowaniu policji w stosunku do manifestacji patriotycznych i wolnościowych versus komunistyczne. Zaraz pokażę czym się ona charakteryzuje.

Dzisiaj znowu ludzie wyszli na ulice, żeby zaprotestować przeciwko kolejnej obostrzeniom, kłamstwom i manipulacji rządzących. I jak zawsze policja użyła gazu w pokojowo manifestujących ludzi. Jak zawsze było otaczanie ludzi, selekcja i zastraszanie. Mam wrażenie, że to pokaz siły przed 11 listopada.

Kuriozalne było zachowanie policji, która przez megafony z radiowozów wzywała manifestantów do rozejścia, gdy tymczasem ludzie nie mieli którędy przejść, bo policja szczelnie ich okrążyła.

Kiedy organizatorzy poprosili głównodowodzącego akcją policjanta o wypuszczenie ludzi, ten się początkowo zgodził, by za chwilę zmienić zdanie i zatrzymać część osób. Wśród odseparowanych od pozostałych zgromadzonych była Justyna Socha i Grzegorz Braun wraz z kilkoma dziesiątkami osób, które nie zdążyły wyjść.

Policji chcę zwrócić uwagę na to, że jako reżyser mam oko do kostiumów. Zauważcie, że ci, którzy was reżyserują, was biednych statystów między młotem a kowadłem, zabrali wam nawet orzełka w koronie, zabrali wam wasze nazwiska, zamaskowali was jak bandytów. Jesteście tutaj postawieni na pierwszej linii konfrontacji władzy; bezprawnej i nielegalnej władzy, wojny z własnym narodem. Jeżeli wstępowaliście do tej szczytnej służby, jak chcę wierzyć, z najczęstszych patriotycznych pobudek, przeczytajcie dzisiaj do poduszki ustawę o policji, że nie macie obowiązku wykonywać bezprawnych i nielegalnych rozkazów, a te które dzisiaj wykonujecie są bezprawne, ponieważ wszystkie tzw. obostrzenia nie mają mocy prawnej, są niekonstytucyjne. Nadaje się pozory legalności temu bezprawiu. Więc macie nie tylko prawo niepodporządkowywać się takim rozkazom, ale macie wasz policyjny obowiązek meldować o tym, z pominięciem jak wiadomo, ścieżki służbowej. A dziś jesteście anonimowymi, zamaskowanymi uczestnikami napadu, bandyckiego napadu na własny naród. Brakuje tylko tej frazy: To jest napad. (…)
Ale najświętsza Rzeczpospolita będzie trwała. 

Grzegorz Braun, 24 października 2020 r.

W tym samym czasie w Warszawie odbywała się manifestacja feministek i innych, domagających się liberalizacji prawa aborcyjnego środowisk, które najliczniej protestowały m.in. przed siedzibą Prawa i Sprawiedliwości na Nowogrodzkiej, a także przed domami wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego, czy premiera Mateusza Morawieckiego. I ten marsz, zabezpieczany przez niewielką ilość policjantów, którzy jak czytamy na tvp.info:

Zabezpieczająca manifestacje policja zmaga się z agresją i kierowanymi w stronę funkcjonariuszy kamieniami, jajami, petardami i farbami. Rzecznik stołecznej policji nadkom. Sylwester Marczak podkreśla, że zgromadzenia są nielegalne ze względu na sytuację epidemiczną i duże zagrożenie dla życia i zdrowia Polaków.

tvp.info

Tymczasem po rozwiązaniu manifestacji na placu Defilad, policja po długich negocjacjach wypuściła odseparowane od reszty marszu osoby, w tym posła Grzegorza Brauna i organizatorkę Justynę Sochę. Większość manifestujących osób rozeszła się po Warszawie w wielotysięcznych grupach. Jedna z nich poszła pod siedzibę Prawa i Sprawiedliwości, a następnie zawróciła do Centrum. Kolejna grupa udała się w kierunku Centrum Handlowego Arkadia, a jeszcze inni ruszyli na Plac Zamkowy. I właśnie tam według relacji świadka doszło do użycia broni przez policję.

Policja zaczęła strzelać z broni gumowymi kulami, my szliśmy z flagą, i jak parę ludzi dostało, to ta flaga upadła. Podniosłem flagę i później ktoś mnie tak zajechał gazem, że siedzę dłuższy czas i nie mogę dojść do siebie. (…) Chciałem wyjść z żoną, a policjanci mówili: nie wypuszczać. (…) Strzelali na kogo popadnie z tych kul. Później po tych kulach zaczęli gazem jechać. My szliśmy pokojowo, każdy tylko wydawał okrzyki, nikt nic nie robił do nikogo w żaden sposób agresywny. (…) Ja chodziłem na manifestację, jak była Solidarność. Ja nie wiem, kiedy jest gorzej…

Uczestnik marszu

linki do transmisji z 24/10/2020:
1. https://www.youtube.com/watch?v=1Tqgb8-TSFo&ab_channel=MediaNarodowe
2. https://www.youtube.com/watch?v=W8EKoHqej5o&ab_channel=wRealu24

Udostępnij: