Klasa średnia – czyli kto?

Wypowiedź wiceministra finansów wywołała dyskusję o tym, czym właściwie jest klasa średnia. I czy można ją identyfikować jedynie na podstawie kryterium dochodowego.

Kiedyś rozmawialiśmy o tym w pracy i najprostszą definicją klasy średniej, jest posiadanie tylu pieniędzy, że stać Cię na wszystko, żeby zakupić “od ręki”, a na dobra luksusowe musisz odłożyć. Bogaczy stać na dobra luksusowe od ręki.

I zaczęliśmy się zastanawiać ile to jest. Jedni mówili, że pensja około 5 000 zł na rękę, inni że 10 000 zł netto na gospodarstwo. Mi wciąż nie pasowały te kwoty, bo skoro “ma mnie stać na wszystko” – poza luksusami- to ile kosztuje najtańszy nowy samochód z salonu? I tu z pomocą przyszedł Auto Świat, gdzie ceny zaczynają się (2020 r.) od 33 000. Zatem ile pieniędzy zarabia klasa średnia? A co z mieszkaniami? Luksus czy jednak podstawowa potrzeba? O warszawskich cenach mieszkań nie chcę pisać, ale odnoszę wrażenie, że zrobiono z nas takich nędzarzy i niewolników, że nawet ciężko nam sobie wyobrazić 33 000 zł co miesiąc na koncie.

Oczywiście są osoby zarabiające tyle, ale są to “dyrektorskie stołki” w korporacjach, ale i ich jest ich coraz mniej. Kadra menadżerska, wg tego kryterium, też już nie będzie klasą średnią. Specjaliści, konsultanci, urzędnicy – to już niestety niewolnicy, bo ledwo wiążą koniec z końcem. A jednak wiceminister finansów Piotr Patkowski w programie Kurier Ekonomiczny Radia Wnet oznajmił nam, że klasa średnia to 4 000 brutto…

Ile znaczy 4 000 zł brutto?

Umowa o pracę opiewająca na kwotę 4 000 złotych brutto w rzeczywistości oznacza, że pracownik co miesiąc otrzyma ok. 2 908 zł. Państwo w postaci podatku PIT i składek na ubezpieczenia społeczne zabierze 1 911 zł. Jako ciekawostkę dodam, że przy obecnym kursie euro około 4,51 zł według wiceministra Patkowskiego klasę średnią daje kwota rzędu 645 euro miesięcznie. To mniej niż płaca minimalna brutto w krajach zachodniej Europy.

Ale dochód to nie wszystko

Samo pojęcie klasy średniej przywędrowało do nas z XX-wiecznego Zachodu z krajów anglosaskich. Słownik „Cambridge Dictionary” w wersji brytyjskiej definiuje klasę średnią jako grupę społeczną składającą się z dobrze wykształconych ludzi, takich jak:

  • lekarze,
  • prawnicy
  • nauczyciele,
    którzy mają dobrą pracę i nie są ani biedni, ani bogaci.

Wersja amerykańska tego sformułowania jest bardziej egalitarna i mówi o „zwykłych” ludziach z „dobrą” pracą, ale nie wspomina o wykształceniu. W warstwie semantycznej mamy więc już przynajmniej trzy wyróżniki „średniaków”: przyzwoity dochód, wyższe wykształcenie i dobra praca. Z definicji nie ma tu więc ani emerytów, ani osób utrzymujących się z zasiłków, ani nawet dobrze wykształconych ludzi wykonujących nisko opłacaną pracę.

Ojcem współczesnego pojęcia klasy średniej jest brytyjski statystyk Thomas H.C. Stevenson, który użył go w raporcie z roku 1913 do opisania ludzi o statusie niższym niż klasa wyższa, ale wyższym niż klasa pracująca. Zaliczył do nich m.in. specjalistów, menedżerów oraz wyższej rangi urzędników państwowych. W ten sposób cechą wyróżniającą klasę średnią stał się nie tyle poziom dochodu, co odpowiedni zasób kapitału ludzkiego, rozumianego jako wykształcenie, znajomości towarzyskie, poziom kultury osobistej, zainteresowań czy aspiracji.

W tym kierunku poszły też XX-wieczne definicje klasy średniej w Ameryce, gdzie wyróżnikiem przynależności do tej grupy był nie tylko poziom dochodu, ale też status społeczny związany z posiadaniem wyższego wykształcenia, odpowiednich kwalifikacji zawodowych pozwalających bez większych problemów znaleźć i utrzymać dobrze płatną pracę, podzielanie konserwatywnych wartości:

  • wolnego rynku,
  • etosu pracy,
  • uczciwości i porządności,
  • posiadanie majątku – dom, samochód i oszczędności emerytalne.

Z tym ostatnim w Polsce jest szczególnie krucho. Po pięciu dekadach panowania socjalizmu dopiero od 1989 roku możemy w miarę swobodnie akumulować kapitał. Siłą rzeczy budowa klasy średniej stała się możliwa dopiero po wejściu w życie tzw. ustawy Wilczka.


Więcej:
4 000 zł brutto z nikogo nie czyni klasy średniej

Udostępnij: