Niewielu nas, lecz nikt nie zna liczby

Braciszkowie moi mili!

Mojżesz wodził Żydów po pustyni 40 lat, by wymarło pokolenie tych, którzy bat i powróz pamiętali. Polaków zaś wodzą już lat 30, lecz nie by niewolników się pozbyć, ale wyhodować pokolenie wiernych, nigdy nie podnoszących głowy Parobków, ochoczo i pokornie pracujących dla swoich Właścicieli! I trzeba przyznać, że Parobkizacja Polaków idzie tak doskonale, że z trwogą myślę, jak Polska będzie wyglądać w roku 2030, czyli po upływie owych biblijnych 40 lat od pokonania komuny, która przez wielu odnotowywana jest jako symboliczna data odzyskania niepodległości? A trwoga ta jest tym większa, im proces odpolaczania Polaków sprawniejszy i bardziej efektywny. A z trwogą rodzą się pytania, które niewielu chce stawiać…

W jakiej Polsce przyjdzie żyć nam i naszym Dzieciom? Czy będzie to wielki obóz pracy, z rozlokowanymi, stale płonącymi wysypiskami śmieci zwożonymi z całego świata, z enklawami dla Nadzorców i Obozowych? Czy jak te psy będziemy chodzić z obrożami na szyjach i elektronicznymi maseczkami kontrolującymi oddech, na bieżąco obliczającymi i pobierającymi opłatę od każdego haustu powietrza? Czy pozwolą rodzić dzieci i je wychowywać? Czy pozwolą myśleć? Czy pozwolą mówić “nie”? Czy w ogóle pozwolą nam być na tej ziemi? Czy będziemy Narodem Wygnanym, któremu pozwalają póki co mieszkać na swojej onegdaj ziemi? 

Skonstatowanie tego faktu, że Naród Polski przez ostatnie dziesięciolecia poddany jest systemowemu wyniszczaniu moralnemu, ekonomicznemu oraz duchowemu, pozwala zrozumieć nie tylko tragizm położenia w jakim znalazła się Nasza Ojczyzna, ale uświadomić sobie, że do zamknięcia płyty nagrobnej nad Polską zostało już bardzo niewiele. Kto ma uszy ten słyszy, głuchy dźwięk trących o siebie betonowych płyt, kto ma oczy ten widzi, że światła coraz mniej, a z nim nadziei, która jak zwykle umrze ostatnia. Kto ma rozum ten wykoncypuje nawet imiona Grabarzy, którzy kryjąc się w cieniu, płytę nagrobną zgrabnie nad nami zasuwają.

Parobkowie jednak głów wysoko nie zwykli podnosić! Patrzą pod stopy, okutani szmatami w postawach lichych i biernych, kuląc się w sobie, by nikt nie wyczytał ich numeru, by nikt nie wskazał ich palcem. Dzień po dniu zabijają w sobie wszystko, co mogłoby zakłócić ich dobrostan trwania ze wzrokiem w podłodze, a najmniejszą drobną myśl o tym, że są niewolnikami wypalają w swoich duszach i umysłach rozgrzanym żelazem. Nie pragną już zupełnie niczego, chcą tylko trwać, jeść i wydalać, pomijając nawet proces rozmnażania… 

A ty kimże jesteś, by oceniać, by oskarżać i pręgierze stawiać? Kto dał ci prawo skrybo, anonimowo za kartą papirusu skryty? A sam sobie je dałem! Bo krew i kości we mnie i żółć, nie dają się wciąż ujarzmić, jeszcze drgają, jeszcze słyszą starodawną pieśń chwały. A Serce widzące, tłucze się jak oszalałe czytając czas, który nadejść musi, jeśli oczu nie wzniesiemy do Niebios! Choć raz, jeden jedyny…, by błękit i Łaskę ujrzeć.

Niewielu nas, lecz nikt nie zna liczby. Tylko Bóg zważy czy korzec się uzbiera… 

piotruchg, 4 października 2020

Udostępnij: