Trzecia fala musi być

W poniedziałek 15 lutego 2021 roku, aktualny minister zdrowia Adam Niedzielski raczył pogrozić Polakom przywracaniem obostrzeń, a jako powód podał informację, że po weekendzie testy pokazały o 100 wyników pozytywnych więcej niż w zeszły poniedziałek (plus inne straszne liczby) co rzekomo ma zwiększyć “ryzyko przyspieszenia procesów pandemicznych”.

Znajdujemy się w takiej sytuacji, że odwraca się trend. Z dotychczasowej sytuacji, kiedy mieliśmy do czynienia ze stale malejącą liczbą przypadków, mamy pierwszy tydzień, czy pierwsze dni, kiedy ta tendencja się odwraca. I mamy systematycznie, porównując się z dniami tygodnia w poprzednich tygodniach systematyczne wzrosty.

powiedział minister zdrowia Adam Niedzielski

Pomijając już śmieszny argument o setce więcej po weekendzie postanowiłem się nieco zagłębić w dane dotyczące “zakażeń” i poszerzyć sobie tym samym perspektywę.

Otóż w poniedziałek, 8 lutego, Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 2431 potwierdzonych przypadkach zakażenia [oczywiście trzeba mieć na uwadze, że chodzi o liczbę testów z pozytywnym wynikiem – cały czas jest to taka informacja, a nie są to zakażenia ani nie tym bardziej zachorowania]. Z kolei w poniedziałek 15 lutego o 2543 takich przypadkach no i chcąc nie chcąc z prostego odejmowania wychodzi, że było to o 112 więcej. Szok – Niedzielski nie skłamał!

Na co dzień media bombardują nas suchą liczbą pozytywnych testów, ale sama w sobie to nie jest żadna istotna informacja, a wręcz propagandowa dezinformacja. Postanowiłem zatem zerknąć na liczbę testów jakie zostały zaraportowane w te dni a tutaj już zaczyna być widać wrogą propagandę sączoną straszonym już od roku właściwie obywatelom Polski.

8 lutego wykonano 21 tys. testów a 15-go zaraportowano 22,5 tys. testów. To oznacza, że w poniedziałek 15-go było o 1,5 tys. testów więcej niż w poprzedni poniedziałek a potwierdzonych tylko nieco ponad 100 w 38-milionowym kraju! Procent pozytywnych do wykonanych testów w zeszły poniedziałek wynosił 11,58% a dzisiaj 11,30% co oznacza, że mimo iż ogólna liczba “potwierdzonych” była o nieco ponad 100 wyższa to tendencja dla tych 2 poweekendowych dni jest spadkowa – czyli powinniśmy się raczej cieszyć, ale każą nam się bać i szykować na powrót obostrzeń. Gdzie sens, gdzie logika?

Żeby było śmieszniej, porównałem sobie dane od początku lutego. I tak…
W dniach 1-7 lutego łączna liczba potwierdzonych przypadków to 36873, liczba wykonanych testów w tym okresie: 271800 (ok. 13,5% pozytywnych wśród tych testów). W dniach 8-14 lutego łączna liczba potwierdzonych przypadków to: 38697 (+1824), liczba wykonanych testów: 301000 (+29200), a procentowo wychodzi ok. 12,8% pozytywnych, czyli znowu:
– ilościowo mamy wzrost zakażonych
– ale mamy także wzrost liczby wykonanych testów i to nie proporcjonalnie większy, a mimo wszystko
– procentowo pozytywnych w ostatnim tygodniu mieliśmy mniej niż w pierwszym tygodniu lutego
a więc znowu mały powód do radości, ale ta nie udziela się polskiemu ministrowi zdrowia, a na kraj rzuca zmanipulowany, pesymistyczny obraz, mający na celu sianie strachu i wmawianie, że powrót do obostrzeń to będzie nasza wina! Wiadomo, wystraszonym ludem łatwiej się rządzi. Wiadomo także, że rząd podejmuje działania analogiczne do Niemców – reaguje tak jak pan każe, a Niemcy szykują się już o blokady na Wielkanoc, mimo afery (naukowcy popierali lockdown na zlecenie polityków).

Również wiceminister zdrowia – Waldemar Kraska przerażony “tym co się działo w Zakopanem” w ubiegły weekend puszcza w kraj tę samą propagandę i ostrzega o robieniu kroku w tył jeśli wzrośnie liczba zakażeń. Czyżby przygotowania do odpalenia 3 fali ruszyły pełną parą?

Rząd od piątku otworzył warunkowo, na dwa tygodnie, w reżimie sanitarnym i przy 50 proc. wypełnieniu miejsc m.in. hotele i miejsca noclegowe. Dokładnie tyle ile rzekomo potrzeba na rozwinięcie objawów zakażenia. Nie zrobił tego z łaski, ale niejako z przymusu ponieważ przedsiębiorcy zaczęli otwierać biznesy żeby nie poumierać z głodu, a przecież mają rodziny na utrzymaniu. Widmo głodu momentalnie pozwala właściwie ocenić zagrożenie koronawirusowe. Rządowe “tarcze antykryzysowe” trafiają do wybranych, swoich, a zdecydowana większość zwykłych przedsiębiorców żadnych pieniędzy nie zobaczyła i nie zobaczy. Nie oszukujmy się – gdyby nie bunt tej garstki przedsiębiorów nie mielibyśmy nawet tych dwóch tygodni poluzowanych obostrzeń, a to świadczy tylko o tym, że musimy walczyć z panującym nam bezprawiem – każdy na własnym podwórku i w możliwym dla siebie zakresie.

Na zbuntowanych przedsiębiorców państwo napuszczało policję, sanepid, PIP, a nawet straż pożarną – wszystko po to, by wystraszyć i upodlić człowieka, bo obecnym stanie prawnym nie ma możliwości zakazania prowadzenia działalności gospodarczej. Aby zakazy i nakazy były zgodne z prawem musiałby zostać wprowadzony stan wyjątkowy, (ale tego rząd nie zrobi, gdyż musiałby wypłacać przedsiębiorcom odszkodowania), albo przynajmniej zapisać je w ustawie, gdyż zgodnie z art. 31 konstytucji punk 3. “Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie…”. Tego rząd też nie zrobi, ponieważ po pandemii ma być jak najmniej “śladów”.

Kiedy kłamstwo pandemiczne dotrze masowo do świadomości opinii publicznej trzeba będzie pociągnąć rząd i wszystkich rządowych pseudoekspertów do odpowiedzialności – oni liczą się z niepowodzeniem, bo tak naprawdę stąpają po bardzo cienkim lodzie (tak poważna akcja skoordynowana globalnie musi być dopracowana nawet w puntach przewidujących niepowodzenie – nie wierzę, że nie jest) i dlatego tworzą pseudoprawa lub nie tworzą jeśli jest to z korzyścią dla ich przyszłości (musieliby się spowiadać na podstawie jakich badań tworzyli dane prawa), aby w razie problemów móc się łatwo wymigać. Będą zwalać winę na siebie nawzajem, na media, które pompowały psychozę a obywatelom dadzą do zrozumienia, że sami sobie winni skoro przestrzegali bezprawnych zakazów. Proste…

Tymczasem antypolski rząd luzując obostrzenia zastawił pułapkę na swych obywateli (to nasza tragedia narodowa), która pozwoli mu za te około 2 tygodnie pompować liczbę zakażeń za pomocą zintensyfikowanego testowania obywateli – to póki co hipoteza, która zostanie zweryfikowana za jakiś czas i osobiście nie chciałbym, aby się to potwierdziło, ale dotychczasowe działania rządu w kwestii ochrony obywateli przed wirusem z polityką lockdownów zawiodły, czego dowodem była zwiększona liczba zgonów w roku 2020. Wg danych GUS w zeszłym roku w Polsce zmarło o ponad 76 tys. osób więcej niż w roku 2019! Z tego tylko niespełna 30 tys. to zgony “koronawirusowe” (pomijam już te oznaczone tylko covid żeby nie kopać leżącego… rządu), a to oznacza, że prawie 50 tys. istnień pochłonęła błędna polityka pandemiczna, która to m. in. znacząco ograniczyła dostęp do służby zdrowia obywatelom przez co, wielu z nich musiało pożegnać się z tym łez padołem lub pogodzić ze znaczącym pogorszeniem stanu zdrowia spowodowanym np. brakiem dostępu do rehabilitacji. To już, wydaje się, wystarczający powód do odpalenia komisji śledczej, ale doświadczenie pokazuje, że takowe niczego nie rozwiązują, a tylko marnują pieniądze podatnika. Z drugiej strony kto mógłby ją powołać – przecież to jest jedna i ta sama banda pomagdalenkowa na usługach obcych mocarstw lub wrogich Polsce grup grająca do jednej bramki.

Tymczasem SANEPID przegrywa – sądy uchylają kary, co tylko potwierdza, że rządowe działania nie dość, że niezgodne z prawem to jeszcze mające na celu zniszczenie gospodarki w postaci najmniejszych i średnich przedsiębiorców.

Stan pandemii nie skończy się dopóki cele globalistów nie zostaną osiągnięte, a nowa normalność niesie ze sobą wielkie zmiany, które dla przeciętnego obywatela być może nie są jeszcze dostrzegalne, ale będą. To jednak już temat na inny wpis…

Udostępnij: