Odważna kobieta w służbie Ojczyźnie. Jedna z wielu, które oddały swe życie za wolną Polskę, ale jedyna, która trafiła do katyńskiego lasu na egzekucję, będąc czynną wojskową.
Pani Janina Antonina Lewandowska (z domu Dowbor-Muśnicka) urodziła się 22 kwietnia 1908 roku w Charkowie (carska Rosja). Była córką generała Józefa Dowbor-Muśnickiego (1867-1937) i Agnieszki z domu Korsońskiej.
Po powrocie do Polski wraz z rodziną zamieszkała w Batorowie a od 10 roku życia w Lusowie. Ukończyła gimnazjum im. Generałowej Zamoyskiej w Poznaniu. Studiowała w Konserwatorium Muzycznym. Początkowo marzyła o zostaniu śpiewaczką jednak marzenia nie zrealizowała, a jej nową pasją stało się szybownictwo, którym to zainteresowała się będąc pod wrażeniem pokazów na Ławicy będąc jeszcze w gimnazjum. Odbywała szkolenia na szybowcach oraz wykonywała skoki ze spadochronem. Była pierwszą kobietą w Europie, która wykonała skok ze spadochronem z wysokości ponad 5 kilometrów.
Absolwentka Wyższej Szkoły Pilotażu na poznańskiej Ławicy (ukończyła w 1936 r.) oraz członkini Aeroklubu Poznańskiego.
Przed wybuchem II wojny światowej przeniosła się do Centrum Wyszkolenia Łączności w Zegrzu. We Lwowie (w 1937 r.) i w Dęblinie odbywała kursy radiotelegraficzne. W tym także z zakresu obsługi tzw. telegrafów Hughes’a (zwany potocznie „juzem”) – telegraf ten zaprojektowany i opatentowany przez przez Davida Hughesa w 1855 roku w Stanach Zjednoczonych operował znakami pisarskimi, a nie ja poprzednicy znakami alfabetu Morse’a.
Wierzyła, że wykształcenie w dziedzinie radiotelegrafii może przysłużyć się Ojczyźnie. Uzyskała stopień podchorążego, następnie awansowana do stopnia podporucznika rezerwy.
10 czerwca 1939 roku wyszła za mąż za instruktora szybowcowego – ppłk. Mieczysława Lewandowskiego (1892-1964), którego to poznała podczas pokazów szybowcowych w Tęgoborzu koło Nowego Sącza.
Mąż jej podczas kampanii polskiej służył w 307. Dywizjonie Myśliwskim Nocnym „Lwowskich Puchaczy” oraz 305. Dywizjonie Bombowym „Ziemi Wielkopolskiej”. Po wojnie zamieszkał w Wielkiej Brytanii a w 1964 roku popełnił samobójstwo.
Wracając do naszej bohaterki…
Po wybuchu II wojny światowej nie dotarła do wyznaczonej jednostki – próbowała się przedostać do Warszawy wraz z innymi członkami aeroklubu, jednak uniemożliwiły to niemieckie bombardowania w okolicach Nekli (ok. 40 km od Poznania). Przyłączyła się do ewakuującej się na wschód 3. Bazy Lotniczej z Ławicy pod dowództwem kapitana Józefa Sidora. Część tego personelu przedostała się do Rumunii lub na Węgry, ale Lewandowska nie miała niestety takiego szczęścia.
22 września 1939 r. po otoczeniu przez radzieckie czołgi grupa kapitana Sidora złożyła broń i została wzięta do niewoli. Lewandowska wraz z Sidorem zostali oddzieleniu od reszty i wywiezieni do obozu w Ostaszkowie, a następnie do obozu w Kozielsku.
Dlaczego trafiła do obozu dla oficerów nie jest to do końca jasne. Nie szkoliła się przecież w szkole oficerskiej, choć pochodziła z rodziny o wojskowych tradycjach.
Według zeznania naocznego świadka (Teodor Łagoda), internowano ją wraz z Sidorem, gdyż miała na sobie mundur pilota w stopniu popdopurcznika.
Z tą wersją nie zgadza się jednak autorka biografi Lewandowskiej – Henryka Wolna-Van Das, która stwierdziła, że Pani Janina dostała mundur dopiero w obozie w Kozielsku a inicjatorem takiego posunięcia była rada generalska z generałem Henrykiem Odrowążem Minkiewiczem na czele.
Autorka uważa także, że nadanie Lewandowskiej fikcyjnego stopnia podporucznika lotnictwa spowodowane było potrzebą jej ochrony przed sowieckimi żołdakami, a powodem osadzenia jej wraz oficerami było zorientowanie się NKWD, że jest córką bohatera wojny polsko-bolszewickiej. W swoich wspomnieniach wydanych w 1935 roku podkreślał on, że jako pierwszy poznał się na „bolszewickiej zarazie”. To komunistom nie mogło się podobać, więc gdyby poznali prawdę o Lewandowskiej na pewno, by się szczególnie o nią „zatroszczyli”. Zresztą sama Lewandowska musiała się obawiać potencjalnych represji z tego powodu, gdyż podczas zatrzymania podała fałszywy rok urodzenia oraz imię ojca.
5 marca 1940 r. Biuro Polityczne KC WKP(b) podjęło uchwałę o rozstrzelaniu polskich jeńców wojennych przebywających w sowieckich obozach w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie oraz polskich więźniów przetrzymywanych przez NKWD na obszarze przedwojennych wschodnich województw RP. W wyniku tej decyzji zgładzono około 22 tys. obywateli polskich.
Decyzja zapadła na najwyższym szczeblu sowieckich władz partyjnych i państwowych. Jej podstawą było ściśle tajne pismo, które w marcu 1940 r. skierował do Stalina ludowy komisarz spraw wewnętrznych Ławrientij Beria. Pisał on w nim m. in.:
W obozach dla jeńców wojennych NKWD ZSRS i w więzieniach zachodnich obwodów Ukrainy i Białorusi w chwili obecnej znajduje się duża liczba byłych oficerów armii polskiej, byłych pracowników policji polskiej i organów wywiadu, członków nacjonalistycznych, kontrrewolucyjnych partii, członków ujawnionych kontrrewolucyjnych organizacji powstańczych, uciekinierów i in. Wszyscy są zatwardziałymi wrogami władzy sowieckiej, pełnymi nienawiści do ustroju sowieckiego.
Ławrientij Beria, w piśmie do Stalina, marzec 1940 r.
Nazwisko Lewandowskiej pojawiło się na liście skazanych na śmierć (podawanej telefonicznie) nr 0401, poz. 53. Wyrok wykonano prawdopodobnie 22 kwietnia 1940 roku, czyli w dniu jej 32 urodzin.
Zapiski na jej temat znajdują się w pamiętniku majora Kazimierza Szczekowskiego:
Jest tu w obozie lotniczka – dzielna kobieta, już czwarty miesiąc znosi razem z nami wszelkie trudy i niewygody niewoli, a trzyma się wzorowo.
mjr Kazimierz Szczekowski
Jej pobyt w sowieckiej niewoli dokumentują także notatki polskich oficerów, wydobyte z masowych grobów w Lesie katyńskim.
Janina Lewandowska była jedyną kobietą – czynną wojskową – wśród ofiar Zbrodni katyńskiej.
W 1943 roku prowadzone było w miejscu zbrodni międzynarodowe śledztwo. Szczątki jej odnaleźli Niemcy, jednak w sporządzonym przez siebie spisie ofiar nie umieścili jej nazwiska. Niemcy prawdopodobnie nie chcieli zakłócać jasności przekazu propagandowego eliminując z niego nietypowe fakty.
Czaszka Lewandowskiej została wywieziona przez członka niemieckiej ekipy ekshumującej wówczas zwłoki ofiar – prof. Gerharda Buhtza. Trafiła do Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu (Breslau). Buhtz uczynił z czaszki Pani Janiny i jej sześciu kolegów oficerów, preparaty przeznaczone do prowadzenia swoich badań naukowych. Po jego śmierci szczątki trafiły w ręce polskiego badacza – prof. Bolesława Piaseckiego, który ukrywał je przez komunistycznymi służbami.
Prawda o zamordowaniu Lewandowskiej w Katyniu wyszła na jaw dopiero po upublicznieniu przez przywódców ZSRR dokumentów związanych ze zbrodnią. W 2005 roku czaszka Lewandowskiej została zidentyfikowana dzięki zastosowaniu metody superprojekcji. Metoda ta została opracowana w latach 30-tych XX wieku i polegała na nakładaniu na wyseparowane zdjęcie czaszki zdjęcia osoby wykonanego za jej życia i porównywanie punktów antropometrycznych. Jeżeli główne te punkty się pokrywają istnieje duża pewność, że czaszka i zdjęcie należały do tej samej osoby.
4 listopada 2005 roku miało miejsce uroczyste (z honorami wojskowymi) złożenie jej czaszki w grobowcu rodziny Muścickich na cmentarzu w Lusowie.
Janina Lewandowska została pośmiertnie awansowana na stopień porucznika dnia 5 października 2007 roku przez Ministra obrony narodowej (decyzja Nr 439/MON).
Bohaterka miała młodszą siostrę – Agnieszkę, która była członkinią ruchu oporu oraz działaczką Organizaji Wojskowej „Wilki”. Siostra po aresztowaniu przez Niemców została osadzona na warszawskim Pawiaku (nieistniejące już więzienie przy ul. Dzielnej 24/26 w Warszawie, mieszczące się w gmachu wzniesionym w latach 1830–1835 według projektu Henryka Marconiego pomiędzy ulicami Dzielną, Pawią i Więzienną), a następnie rozstrzelana w 1940 roku w podwarszawskich Palmirach.
Jako podsumowanie historii Janiny Lewandowskiej pozwolę sobie posłużyć się cytatem jednego z użytkowników, który skomentował wpis o Pani Janinie na portalu dzieje.pl. Według mnie przedstawia on trafnie ocenę sytuacji, w której obecnie się znajdujemy:
(…) przykład osoby i rodziny patriotów. Jedna siostra zabita przez Sowietów, druga przez Niemców, córki generała – bohatera I wojny światowej i walczącego o Polskę w wojnie sowiecko-polskiej. Mąż – oficer. Jaki piękny przykład polskiej rodziny. I pomyśleć, że teraz skazani jesteśmy na resortowe potomstwo i ferajnę u władzy.
akton, 2015 r.
Zobacz także
Wywiad ze sztuczną inteligencją
Straceni dla nieba…
Berezwecz – kolejny Katyń