Tworzenie inteligentnego idioty

Co mają ze sobą wspólnego kwaśne deszcze, wirusy, w tym także krów i świń, oraz wojny, dwutlenek węgla i ocieplenie klimatu?
Autora. I schemat.

Na pewno rzucił się Państwu kiedyś w oczy lub uszy, trudny do wytłumaczenia, podejrzany brak wiarygodności jakiegoś wydarzenia na świecie. Coś zasugerowało Państwu, przebłysk w głowie, iż wydarzenie, które media właśnie Państwu relacjonują i opisują, nie może być autentyczne, przypadkowe, nie może pozostawać bez związku z innym wydarzeniem – albo zwyczajnie nic nie klei się kupy, lub poziom autora jest na tyle niski, iż nie jest on w stanie Państwa, inteligencję Narodu Polskiego – swymi banałami przekonać. Przypomnę kwaśne deszcze, chorobę szalonych krów, globalne ocieplenie i dwutlenek węgla albo – moje ulubione – dziurę ozonową i zżerające go na dodatek
dezodoranty – tysiące takich przykładów można by mnożyć do jutra.

Aby zobrazować schemat działania systemu, posłużymy się dziś jednak pewnym innym, prostym, ale arcyciekawym scenariuszem, a mianowicie Y2K, czyli milenijnym bug’iem – problemem roku 2000 i rzekomo nieprzystosowanymi do tego komputerami. Artykuł kieruję dziś do młodszego, lub dopiero co wybudzonego z medialnej hipnozy odbiorcy, celem porównania z dzisiejszą sytuacją. No i wyciągnięcia
wniosków.

Media całego świata obiegła w roku 1998 i 1999 zastraszająca informacja, iż ze względu na jedynie dwucyfrowy sposób zapisu daty w starszej generacji komputerach 8 i 16 bitowych, wszystkie komputery zawieszą się, staną mówiąc kolokwialnie – „zfreezują”, jakby to młodzi powiedzieli – a wraz z nimi cały świat, giełdy i kasy sklepowe – w momencie osiągnięcia daty 1.1.2000 roku. Mówiąc krótko: zaraz po sylwestrze 31.12.1999 wszystko się zawiesi, świat stanie w miejscu, będą problemy ze wszystkim. Powstał nawet dość słaby film, który na własne oczy widziałem w polskiej telewizji, o samolocie pasażerskim lecącym w dniu 31.12.1999 roku gdzieś nad oceanem, nad którym to zaraz po północy, z dniem 1.1.2000 roku, biedna załoga straciła panowanie i kontrolę, a wszelkie ekrany wraz z komputerami pokładowymi zamarły w czarnym kolorze. Życie pasażerów i obsługi zawisło na włosku przez jakieś nieprzygotowane na nową datę układy scalone. Istny horror.

Media prześcigały się wtedy także w dostarczaniu ludziom możliwych tragicznych scenariuszy takiego obrotu spraw – od niedziałających bankomatów, sklepów, firm i korporacji, po awarie elektrowni nuklearnych, też posiadających przecież komputery. Panika kiełkowała przez pewien precyzyjnie sterowany moment, aż do chwili, w którym to te same media ogłosiły istnienie remedium na te straszliwe
scenariusze – nowe komputery, które będą, jakby to rzec, Year2000 ready. Dzięki nowej architekturze, nowemu BIOS’owi bądź dzięki w sumie nie wiadomo czemu nowemu, te nowe komputery nie zawieszą się w sylwestrową noc, i w sumie to wystarczy tylko wywalić zawczasu aktualnie jeszcze działającego, ale nieaktualnego od dnia 1.1.2000 roku kompa na szmelc, po czym kupić nowego – obowiązkowo z naklejką Y2000 ready – a w Nowy Rok, a także lata po nim, wszystko będzie znów po staremu. Znów i dalej można będzie pić, tańczyć i bawić się, nie przejmować niczym, wszystko będzie lala pod tym jednak tylko warunkiem, iż zawczasu wymienisz komputer.

Nie znam osoby, poza sobą samym, która by w tamtym okresie czasu w moim otoczeniu tego tępego nachalnego bredzenia od rzeczy nie kupiła i nie powtarzała bezmyślnie jak najęta – nie łyknęła mówiąc językiem młodych, a zaznaczam, iż w tamtym okresie czasu byłem muzykiem grup komputerowców piszących tak zwane dema – no niby masa ludzi, i rzekomo fachowców.

Komputery klasy PC 386 i wszelkiej maści 486, całkowicie sprawne i kupione za kupę kasy działające maszyny, lądowały na śmietniku, tworząc przyszły problem recyklingu w Afryce i ustępując miejsca tym samym w zasadzie komputerom – ale z magicznym oznaczeniem Y2000 ready / Y2K ready, być może część czytelników pamięta to osobiście.

Co się zatem stało 1.1.2000 roku? Ano, wielkie nic. Mój PC’et ruszył, Amiga kompilująca coś przez noc działała, miliony innych na świecie również. Coś jak zapowiadany koniec świata, który się jednak nie wydarzył. W dziale retro aukcji i ogłoszeń internetowych, do dziś można takie działające sprawne komputery kupić, choć dziś, nikt już o Y2K nie pamięta. Ten szwindel, bo inaczej tej akcji nazwać nie można, stanowi pewien wzorzec, schemat, który warto zapamiętać, gdyż jest chyba najprostszym do rozpoznania z wielu innych bardziej
skomplikowanych szwindli systemu. No, może poza Faraonem odbierającym ludziom trzy tysiące lat temu słońce. Y2K nie jest oczywiście pierwszym w historii systemu oszustwem i prostym zarobkiem, ale jest za to pierwszym, który był tak oczywisty, łatwy do zweryfikowania; był pierwszym, nad którym tak łatwo przeszliśmy do porządku dziennego, mając pełną świadomość bycia zmanipulowanym i oszukanym. I to właśnie spowodowało – ten niesamowity fakt, iż reakcja społeczeństw była w zasadzie żadna – że kolejne szwindle system coraz częściej i bezczelniej serwował, wdrażając dzięki nim swe plany w życie.

Brak sprzeciwu na oczywistą i prostą, tanią sztuczkę, rozzuchwalił system i utwierdził w przekonaniu, iż pozorny dobrobyt kapitalizmu zaserwowany ludziom, odniósł właśnie upragniony skutek – dobrobyt jest dla zjadaczy chleba ważniejszy, aniżeli wszelkie wartości i kontrola nad praworządnością elit politycznych i gospodarczych. System utwierdził się w przekonaniu, że z rokiem 2000 wybiła wyczekiwana od lat godzina żniw.

Skupmy się jednak na diagnozie. Działa to w takim układzie prosto i następująco: ktoś najpierw poprzez media rozpuszcza plotkę o pewnym zagrożeniu, i to bardzo poważnym. Strach, masz się bać. Precyzyjnie określona data. Precyzyjnie określone skutki, nie poparte wprawdzie żadnymi badaniami, pokazami czy symulacją, a jedynie emocjami. Zapewnieniem kogoś w krawacie czy garsonce na etacie
w telewizji, artykułem w gazecie żyjącej z reklam. Po pewnej chwili pojawia się jednak rozwiązanie problemu, gotowiec, stosunkowo niedrogi i prosty. Brzmi znajomo? A może pasuje do sytuacji dziś?

Nieprawdopodobne jest to, jak wiele osób przyjęło te informacje bezkrytycznie, i jak wielu zostało tak łatwo zmanipulowanych; a już najbardziej nie chce się wierzyć w to, jak niewielu o tym pamięta i jak niewielu miało – nawet wtedy – jakikolwiek problem z byciem oszukanym czy wystrychniętym na dudka na w sumie niemałą wtedy kwotę za nowego PC’ta.
Niewiarygodne jest też to, iż nagle media głoszące apokaliptyczne scenariusze, udające nagle idiotę „gdyż nic się nie stało” , nie były zaciekle atakowane przez żądnych odpowiedzi oszukanych ludzi i porządnych redaktorów. Że żadne pisma komputerowe nie miały sobie nic do zarzucenia. Że nikt nie wzywał do rozliczeń kilkunastu dosłownie wówczas firm komputerowych, mogących być potencjalnym
sprawcą i autorem tych wydarzeń.

Pamiętam ten moment osobiście. Wszyscy byli tak zafascynowani nowymi komputerami, które w sumie bez sensu kupili, że zadowalali się tamtejszym dniem, na przykład nową grą strategiczną z nowymi efektami, albo zapewnieniem, iż taki komputer no to przynajmniej dłużej podziała, aktualny będzie, albo nowy system na niego niebawem wyjdzie, lepszy, kolorowy bardziej z animowanymi
ikonkami. Bezkrytycznie wrócili wtedy do – ich zdaniem – spokojnej normalności – choć tak naprawdę, weszli do kolejnego etapu, w którym system zrozumiał, iż wkroczył wreszcie w upragnioną i wcześniej – zaraz po wojnie zaprojektowaną – fazę dobrobytu ludzi, którzy to za cenę tego dobrobytu, zrobią niemalże wszystko i niemalże na wszystko się zgodzą. Byle ten dobrobyt utrzymać.

Podobny schemat podchwycili zresztą szybko inni producenci, nagle przybyło aut, modeli, psujących się podejrzanie szybko silników, co równie podejrzanie stało się nieopłacalne w naprawie. Co tam samochody – spójrzmy na telewizory, pralki i lodówki. Jesteśmy przymuszani do wymiany rzeczy, które niegdyś, rzekomo mniej rozwinięci i niezbyt nowocześni przodkowie, działały dziesięciolecia, albo działają do dziś. Producent samochodów produkował kiedyś kilka modeli aut, niezniszczalnych w pewnym sensie, a w kraju panował dobrobyt, ludzie kupowali te auta z oszczędności. Aktualnie setki modeli produkowanych powodują straty takiego koncernu, a zakup auta bez pośrednictwa instytucji finansowych jest niezwykle trudny i dla większości ludzi na świecie nierealny. Przypadek, czy raczej sterowany w konkretnym kierunku zjawisko celowej manipulacji?

Na tym przykładzie, dochodzimy do wniosku, że niezwykle łatwo jest, bazując na prostej psychologii, emocjach i propagandzie w sumie, doprowadzić do rekordowego wyniku sprzedaży koncernu bądź grupy koncernów sprzedających akurat tym razem komputery czy ich podzespoły, sterować emocjami i decyzjami ludzi, kapitałem tak ludzkim jak i finansowym; doprowadzić masy bezkrytycznie myślących ludzi do takiego zachowania, jakie się systemowi zwyczajnie w danej chwili opłaca. Wtedy, poszło o zyski i sprzedaż, czyli pieniądze. W autach – o chciwość.

Co, jeśli kolejne scenariusze pójdą o możliwość spokojnego życia? Anonimowość i cenzurę? Decydowania o sobie i swoim zdrowiu? Własności, możliwości poruszania się? Długości życia albo posiadaniu dzieci, domu, pracy, zwierząt, prawie do oddychania, wody, jedzenia? Prawie do życia w ogóle? Gdzie leży Twoja granica?

System, czyli pewna grupa beneficjentów takich scenariuszy to doskonale wie i to od pokoleń, nie od Y2K. O nic innego nie chodzi w kwaśnych deszczach i dziurze ozonowej. O nic innego nie chodziło w przypadku choroby szalonych krów, AH1N1, dwutlenku węgla i o nic innego nie chodzi w przypadku aktualnych wydarzeń tego świata, serwowanych Państwu przez media.

Pojawienie się emocjonalnej zapowiedzi medialnej to nic innego, niż zapowiedź tego, iż właśnie kolejny plan napisał się od końca, mielona będzie kasa, a my stajemy się właśnie świadkami i uczestnikami szwindla od pierwszych scen. I to my będziemy jego ofiarą, i to my ponadto w pełni go sfinansujemy. Celowo nie używam tutaj pewnych słów kluczowych charakteryzujących to, co dzieje się dziś, a
pozwalających namierzyć niewygodny dla systemu tekst. Celowo nie używam ich także dlatego, iż schemat ten jest uniwersalny i ponadczasowy.

To schemat ubezpieczeń, czyli sprzedawania wirtualnego najpierw remedium na potencjalne zagrożenia, które co prawda nie istnieją dziś, ale zaistnieć jutro mogą. To schemat wciskania Państwu także, iż mądrze byłoby, w ten schemat wejść. To takie sadzenie nasionek, które wykiełkują, a które ja nazywam „tworzeniem inteligentnego idioty”. Koniecznie wykształconego, żyjącego nowocześnie i w modnym aktualnie stylu, ale gówno z życia rozumiejącego idioty, opierającego swoje decyzje i życie o gotowce z telewizji, Internetu.

Media nie spoczną, póki nie przekonają Państwa skutecznie do tego, iż te potencjalne zagrożenia zaistnieją na pewno. Cała masa fachowców i ekspertów pośpieszy przekazać Państwu, iż potwierdza całym swoim autorytetem i wiedzą, iż niestety, ale czarny scenariusz się ziści. System tymczasem rozwiązanie problemu już produkuje, a scenariusz uruchomi w momencie, gdy padnie sygnał i konkretna data, na którą zamówione przez system rozwiązanie będzie mogło być dostarczone tak, by nie wzbudzać wątpliwości inteligentnego i wykształconego idioty.

Końcowy efekt, którego system pożąda, którego obsesyjnie nieustannie pragnie niczym narkotyku, bez którego rozleci się i zbankrutuje, jest od początku dla systemu jasny i klarowny – przy czym nie nie może on być klarowny i jasny dla inteligentnych, i koniecznie wykształconych, dumnych i mądrze pysznych, poważnych idiotów w równie poważnych nowoczesnych, markowych okularach i stonowanych minach. To korzyść, w postaci kolejnego okradzenia ludzi z dóbr oraz uzyskanie większych wpływów, jest siłą napędową systemu i motorem scenariusza późniejszych wydarzeń – to sens, potrzeba i cel istnienia systemu jednocześnie. A gwarantem realizacji tego wszystkiego – jest istnienie i utwierdzanie o racji i wyższości nad plebsem – nowoczesnego, wykształconego idioty.

Tak jak napadający na bank bandyci, rozumieją doskonale swój cel w postaci szybkiego i łatwego wzbogacenia się na końcu, ale nie mają jeszcze dokładnie rozrysowanego planu, wybranych przebrań, typu auta, daty czy godziny spotkania na początku – tak najzwyczajniej na świecie i system też doskonale wie, czego chce – a chce po prostu więcej, przy czym nie do końca wie jak to wdrożyć, ubrać to w słowa, jak skonstruować cały scenariusz – przekaz medialny i argumentację, by nie zostać samemu zdemaskowanym, odkrytym, przez co otwartym na niepowodzenie, a być może nawet rozliczenia.

Zadanie to deleguje więc wyspecjalizowanym w tym mediom, kto wie czy nie producentom filmowym i scenarzystom, i to oni – nie zawsze wprost – informują Państwa od początku do końca w konkretny i nieprzypadkowy sposób i czas, o pewnym fakcie o wydarzeniu, co potem chronologicznie ewoluować będzie w stan rzeczywistości takiej, w której to końcowe rozwiązanie – upragniony przez
system stan i efekt – wymagać będzie nowego prawa, nowych rozwiązań itd. Takie trochę od końca do początku dla mas, gdzie klucz do tego wszystkiego jest tylko dla wybranych.

Ta cykliczność, wraz z mapą i tabelą czasową doniesień medialnych zapowiedzi przyszłości, jest specyficznym śladem i tropem, pozwalającym na namierzenie i zrozumienie źródeł systemu. Cykliczność ta tworzy trudną, ale możliwą do zrozumienia mapę zależności i podległości, która odpowiednio zinterpretowana, wiedzie po nitce do kłębka do zarządzających systemem. Dziś zbyt wcześnie, aby o
szczegółach pisać, zachęcam jednak do wspólnego prześledzenia kilku wątków, których schemat, pozwoli na podstawowym poziomie zrozumieć zasadę działania systemu.

Przykład Y2K jest ważny z dwóch jeszcze innych powodów. Po pierwsze, kiedy pisałem o miernej jakości następców zarządzających systemem i ich siepaczy, proszę Państwa o porównanie precyzji Y2K do precyzji tego, co dzieje się dziś w związku z modną chorobą i remedium dostarczanym na nie, oraz odzewie społecznym niezbyt chętnym na skorzystanie z niego. Po drugie, w ramach tej spadającej jakości w pisaniu scenariuszy i ich wdrażaniu w życie przez system, proszę porównać sobie na ile anonimowy i trudny do zidentyfikowania był system w momencie organizowania Y2K, a na ile jest dziś. Proszę wyobrazić sobie, jakie desperackie kroki podejmie zatem niebawem system – zdając sobie sprawę z tego co piszę – i w związku z powyższym – jakie kolejne scenariusze mogą zostać wdrożone. Im się wyraźnie śpieszy, są wyraźnie wręcz spóźnieni w realizacji swego planu, przez co mniej ostrożni i bardziej radykalni. A my bardziej świadomi.

Przez lata kolekcjonowania starych książek i gazet, czytania, gromadzenia wszelkiej wiedzy i analizowania poznanych faktów, udało mi się zaobserwować mechanizmy działania jakiejś potężnej siły sterującej światem, z nieprzypadkową cyklicznością i w pewien modelowy powtarzający się sposób, starającą się tak wpływać na przebieg wydarzeń, by efektem było zawsze przesunięcie kontroli i władzy nad ludźmi na korzyść systemu. Scenariusz pisany od końca do początku wydawać się może trudny do rozczytania, dla niektórych może nawet i bez sensu, ale nie dla systemu.

Widzicie Państwo, świat, jak to zawsze powtarzam, jest wbrew pozorom bardzo prosty, a poziom skomplikowania go dzisiaj nie jest niczym innym, niż zasłoną mającą ukryć realny system, który niczym pasożyt, żeruje na naszym pięknym boskim świecie. Przysłowiowy Kowalski, nie może wiedzieć ani rozumieć, iż system istnieje, a nawet już jeśli się domyśla, to ma nie rozumieć gdzie on jest i co wyprawia i planuje. Nie daj Boże takich Kowalskich byłoby sporo, zrozumieli by jakie to proste, i wszystko spaliłoby na panewce, potraciliby co niektórzy wpływy i majątki, a Kowalscy stworzyliby nie daj Boże konkurencję albo alternatywny system, w którym
nie ma miejsca dla takich zbrodniarzy.

Aby przysłowiowy Kowalski nie dowiedział się, czym jest system, kto go tworzy oraz kto jest jego beneficjentem, wysila się nieustannie nakładem niewyobrażalnych pieniędzy i milionowymi rzeszami usłużnych siepaczy, głównie poprzez media, i tworzy alternatywną fikcyjną rzeczywistość medialną. Serwuje poprzez twarze w telewizorze i głosy w radiu poglądy, mające skierować emocje ludzi w inną
stronę, mające nakłonić ludzi na podjęcie innych decyzji, mające ich skłócić i skonfliktować, polaryzując ich opinie i poglądy. Wrzuca w eter niezliczone ilości totalnych bredni, bełkotu, kłamstw, manipulacji faktami, zatrudnia celebrytów, opłaca bojówki. Więcej wojny, zniszczeń, ofiar, zmian, komplikacji, chorób, wszystkiego więcej. Więcej władzy, pieniędzy, i Bóg jeden raczy tylko wiedzieć jakich jeszcze innych makabrycznych rzeczy, o których wcale wspominać nie chcemy. Bo… na wszystkim da się zarobić.

System, czyli zdemoralizowany patologiczny narkoman i nieznany biologii pasożyt, który oparł swe istnienie i funkcjonowanie na wyzysku i krzywdzie ludzi, wraca do tego co jakiś czas na nowo, cyklicznie, nie wie tylko do końca, jak to w okoliczności ubrać, przeprowadzić i przedstawić światu, aby nie ponieść klęski, i byle zostać łatwo zdemaskowanym. Aż niemożliwe, żeby o taką w sumie błahostkę, jak anonimowość swych poczynań, planów i wpływów, angażować aż takie pieniądze, prawda?

Tyle, że to są Państwa pieniądze. To perpetuum mobile na Wasz koszt. System zmuszony ukrywać się nieustannie przed światem, tak jak i swoje cele i poczynania, posiadane aktywa, personalia, musi wymyślać coraz to nowsze i lepsze jakościowo dla inteligentnego odbiorcy problemy świata, choroby, zagrożenia, plagi egipskie, które w niewytłumaczalny sposób same się pojawią, jednocześnie starając się ukryć wzbogacenie się pewnej elity widocznej i niewidocznej. Innymi słowy, wyłonił się dzięki przykładowi Y2K, pewien schemat działania systemu. System uwielbia schematy. Proste, nieskomplikowane ciągi przyczynowo – skutkowe. W dzisiejszym krótkim wykładzie, przybliżył się Państwu – na prawdziwych wydarzeniach jako przykłady – zarys tego schematu.

Każdy wie, że fundament pod dom, musi być solidny – dom musi stać przecież latami, nawet służyć pokoleniom. Najsolidniejszym jednak z fundamentów na świecie, będzie ten, który ma zapewnić niezakłócone trwanie przekrętu i zamachu na ludzi, który będzie musiał zapewnić do końca brak możliwości przejrzenia go, zapewni anonimowość autorów i beneficjentów. Zagmatwane lawiną i gąszczem medialnego szumu i dezinformacji, schowane za rzekomo niewiadomymi przyczynami, przejrzane scenariusze, nabierają dla ludzi sensu i powagi. Bronić go będą przedstawiający je dziennikarze i ich zaproszeni eksperci; dodawać mu będą powagi, a klepanie w kółko
Macieju tego samego na okrągło i dosłownie wszędzie – wymusić będzie miało na większości wiarę w autentyczność i oryginalność przekazu.

Nie dajcie się Państwo zwieść. Ktoś ma interes w tym, by uwierzyli Państwo w to, co Wam próbuje wmówić. Każdą nową wiadomość medialną proszę analizować wielokrotnie, czy aby ktoś znów nie manipuluje Państwa opinią, nie skłóca Was z innymi ludźmi, czy istnieje poparcie naukowe tej wiadomości? Nowe rewelacje tak długo, jak nie posiadają zweryfikowanej naukowo przez kilka ośrodków naukowych opinii i prac / badań – są jedynie hipotezami, nawet nie tezami, a na hipotezach świat nie stoi, to nie o hipotezy opieramy kierunek rozwoju i życia.

PS. Tłumaczenie głupiemu, że jest głupi, spowoduje jedynie pogłębienie kłótni. Głupiego przodem puszczaj. System uznał, że ludzi na świecie jest zbyt wielu, i próbuje nawet za cenę zbrodni wiele scenariuszy wdrażać w życie. Wasza walka o obudzenie ludzi jest bardzo ważna, szlachetna i potrzebna, ale nie możecie się wypalić na walce o obudzenie wielu, którzy autentycznie nie chcą się obudzić. Wielu, którzy tak głęboko, zamiast w Boga – wierzy w zapewnienia polityków i mediów – nigdy się nie wybudzi. Wybudzić z medialnej hipnozy, można tylko ludzi, którzy mają zdrowy kręgosłup moralny i są zdrowi moralnie, gdyż jedynie oni, są w stanie szczerze poddać w wątpliwość swoje dotychczasowe poglądy. Tylko takich ludzi stać na szczere przyznanie sobie samemu nawet po cichu w duchu, że się myliłem. Nieomylnych, nowoczesnych wykształconych, zadufanych w sobie, przekonanych o swej nieomylności chorych moralnie i intelektualnie idiotów, pozostawcie w spokoju i ich przekonaniu, głębokiej wierze, że wszystko jest cacy a system jedyne co ma na celu – to ich ochronę, dobro, zdrowie i dobrobyt. Wrócimy do nich być może na końcu, o ile będą kiedykolwiek w ogóle chcieli.

Format S:\ to system dla ludzi zdrowych moralnie i potrafiących się przyznać do błędu, porażki, potrafiących wybaczać; to system dla ludzi, którzy z otwartymi ramionami przyjmą empatycznych, szczerych przebudzonych. Ale to jednocześnie system, który umie zacisnąć pięść i bronić się przed moralnie chorymi ludźmi, którzy nie o swoim, a o innych życiu chcą przemocą i zbrodnią decydować.


Format S:\
Wykład zawiera cytaty z powstającej książki „System ludzi chorych moralnie” autorstwa Format S:\

Udostępnij: