Z nowej serii LABIRYNTY SYSTEMU. POLSKI i NIEMIECKI ATOM

Niemcy wyłączyły elektrownie atomowe. Decyzja ta, spotkała się z falą oburzenia i niezadowolenia w Niemczech, co w pewnym sensie nie dziwi. Dopiero co, w wyniku wybuchu wojny na Ukrainie prognozowano braki gazu, z którego Niemcy produkują prąd. Jego brak, oznaczał czasowe lub stałe wyłączenia prądu, głównie dla przemysłu, co ratować miały m.in. elektrownie atomowe, bo rezerwy i zbiorniki, tzw Speicher, były wtedy pełne może w 20%. Chciano wznawiać pracę nawet tych elektrowni, które wyłączono lata temu, przypomnę Pana Joschka Fischer’a, ale to na osobny artykuł. 

Ponadto, na odnawialne źródła energii, mocno rozwinięte przecież w Niemczech – liczyć nadal w sensie długofalowej stabilności nie można, i na zasadzie maksymalnych odchyleń wahadła dochodzi do sytuacji, w której albo prądu brakuje – albo jest go za dużo, nie ma nic nigdy pośrodku. I tak, stabilne niemal zawsze w swej polityce i planowaniu Niemcy, albo oddają prąd za darmo do sieci na przykład francuskiej, albo go z niej na nowo kupują, nomen omen m. in. z elektrowni atomowych.

Co ciekawe, cała dyskusja wokół sensowności (lub jego braku) tego posunięcia (zakończenia pracy niemieckich elektrowni atomowych) odbywa się jałowo i jedynie na płaszczyźnie polityki lokalnej, głównie wokół tego, iż fatalny zdaniem społeczeństwa niemieckiego rząd koalicyjny w Niemczech, nie wie, co robi, popełnia dziejowy błąd i brnie w ślepą uliczkę. Czy aby nie jest inaczej, i dlaczego w mediach nie słychać nic o polityce ponadnarodowej?

Kluczem potęgi gospodarki niemieckiej, od zawsze był tak zwany engineering, projektowanie w Niemczech przez niemieckich inżynierów nowatorskich rozwiązań, które jednak produkowane są później na rynkach tańszej siły roboczej. Sprzedawane będą już jako produkty jednak ponownie w Niemczech i na świecie, po niemieckich oczywiście cenach. I tak, mamy koło Poznania dwie potężne fabryki aut, niezliczoną ilość niemieckich profili okiennych napędzającą polską potęgę okienną w Europie, słyszeliśmy zapowiedź budowania niemieckiej fabryki pomp ciepła w Polsce, samochodu i tak dalej.

Mamy więc sytuację taką: potężny, sąsiedni kraj, który przoduje w projektowaniu nowatorskich rozwiązań w przemyśle, dla aut czy budownictwa, szuka – po zrezygnowaniu z rosyjskiego gazu (z którego wytwarzał prąd) –  kraju, z którego mógłby nadal importować gaz lub energię wprost od razu, aby utrzymać swój status quo pozycji lidera gospodarczego.

Kraj ten bierze wprawdzie pod uwagę od lat Polskę, z którą nie dzieli go już granica i żmudne wielogodzinne odprawy celne. Mamy w Polsce tańszą z punktu widzenia Niemiec siłę roboczą, doskonale wykształconą i mówiącą po niemiecku kadrę zarządzającą, mamy też – na pewno – nawet jeśli o tym nie wiemy – preferencyjne dotacje, zwolnienia i rozwiązania prawne dla niemieckiego przemysłu w Polsce. Zakłady już są, istnieją i produkują.

Wszystko, czego tutaj brakuje, to tania, stabilna i nieobciążona absurdalnymi opłatami energia, oraz – w sensie dyplomacji – zmiana podejścia Niemiec do polityki wobec Polski.

No i pojawiły się, polskie elektrownie jądrowe. Pasuje do całości? I mówię to jako wątpliwy entuzjasta tej technologii, głównie ze względu na obawy związane z bezpieczeństwem. Jestem pewny, iż w Polsce za kilka lat będziemy mieli elektrownie jądrowe, gdyż sprzyja temu po pierwsze dostawca technologii – Ameryka, zielony pęd ku zero-emisyjności Unii, jak i wymóg utrzymania i rozwoju gospodarki pomiędzy Polską i Niemcami, a o wojnie na Ukrainie i tego konsekwencjami, wspominać nie muszę.

Całość stanowi logiczne i spójne przedsięwzięcie – my chcemy nadal taniej produkować naszą technologię, a Wy – dajecie do tego narzędzia. Biznes i kooperacja.

Słyszę już głosy rodzące się w Państwa głowach, że na pewno zostaniemy oszukani, wykorzystani, że Niemcom to ufać nie wolno, tak zawsze było. Zupełnie nie o takim stawianiu sprawy jest artykuł – ja nie mówię, że tak na pewno nie jest, tylko próbuję w Was zaszczepić myślenie piętro wyżej nad działem załatwiania trudnej historii; myślenie strategiczne. Jest bowiem jeden szczegół, który w mojej opinii jest tutaj nowy, kluczowy i bez precedensu.

Tym razem to Polska posiadać będzie na swoim terytorium i pod własną kontrolną polityczną i decyzyjną, kluczowy element dla funkcjonowania niemieckiej i unijnej gospodarki, czyli dopływ taniej energii, który dotąd rządy niemieckie czerpały z Rosji.

Ten drobny, acz przełomowy niuans powoduje, iż na zupełnie innym poziomie rozkładane są w tej konstelacji karty. Jestem przekonany, iż już istnieją poważne dokumenty, porozumienia i umowy w tym zakresie, które absolutnie muszą pozostać tajne, ze względu na powagę sprawy, toczącą się wojnę, która w mojej opinii – niestety kosztem niewinnych biednych jak zwykle ludzi – była od początku wojną między innymi o źródła energii i fakt, kto na starym kontynencie będzie jeszcze cokolwiek produkował i dyktował warunki rynkom produkcyjnym, w przeciwwadze do produkcji dalekowschodniej, indyjskiej czy nawet amerykańskiej.

Dla mnie ten moment jest tak epokowy i ważny, iż naprawdę dziwię się, dlaczego nikt głośno o tym nie mówi i nie widzi tego z tej perspektywy. Dopiero co przecież, ruszyła fabryka aut Tesli pod Berlinem, a Niemcy potrzebują energii.

Po raz pierwszy w historii współczesnej, zaczynamy w tym dualizmie, ba, trójkącie, stanowić realny silny bok lub wręcz podstawę, a nie kąt, popychany gdzieś w bok, traktowany po macoszemu.

To Polska będzie wytwarzać na zasadzie silnego poważnego partnera, podstawowe elementy funkcjonowania gospodarki Niemiec, regulować ceny energii, mieć realny wpływ na kształt umów w tym zakresie, zapewniając sobie ponadto – w mojej opinii – podwyższony standard i poziom bezpieczeństwa i nienaruszalności.

Na naszych oczach, Polska ma szansę na swoistą nietykalność i neutralność ze strony zachodniej granicy, dzięki strategicznemu posunięciu z budową elektrowni atomowych dla istniejącego już dziś, przemysłu z kapitałem m.in. niemieckim.

Polska wzorowo wykorzystała moment, w którym – po odejściu Angeli Merkel – sprawująca mandat władzy w Niemczech, czerwono-zółto-zielona koalicja, nie potrafiła ani utrzymać dotychczasowego niemieckiego kursu poprzednich rządów, nastawionych na engineering oparty na tanim, rosyjskim gazie, ani nie była zdolna do nakreślenia, zaproponowania i skutecznego wdrożenia w życia nowego rozwiązania, nowego podejścia, na czas.

To Polska zaproponowała to rozwiązanie, i to na tyle skutecznie, by w krótkim czasie, skutecznie, wcielić je w życie. I to na swoich warunkach.

Polska postawiła w sensie energetycznym Niemcy (jak i w pewnym sensie Unię Europejską) przed faktem dokonanym: owszem, będziemy nadal krajem produkcyjnym dla gospodarki Niemiec, ale już na nowych, korzystniejszych dla Polski zasadach. Owszem, musimy korzystać nadal z technologii nie pochodzących z własnych zasobów. Ale od czegoś się to wszystko zawsze zaczyna, a pierwsze ruchy są najważniejsze.

I ten fakt, wyjątkowo niedoszacowany moim zdaniem w mediach, zbyt przemilczany jak na swą przełomowość – jest tym kluczem w polityce międzynarodowej, którego brakowało w zarządzaniu Polską od lat. Dlatego, nadal będąc i pozostając krytykiem systemu jako czynnika infiltrującego poszczególne kraje, nie mogę pozwolić sobie na zarzut braku obiektywności – i za ten ruch Polski, należą się autorom naprawdę słowa uznania.

Mi chodzi drodzy Państwo, o dostrzeżenie szansy związanej z tym przedsięwzięciem, gdyż pierwszy raz w historii, realnie, stajemy się w pewnym sensie gwarantem niemieckiego istnienia przemysłowego i gospodarczego – nie odwrotnie jak dotąd w historii bywało.

Aktualnie Polska ma szansę stać się energetycznym gwarantem stabilności Niemieckiej produkcji i gospodarki, a wszyscy zgodzimy się, iż Polska nie będzie szantażować Niemiec w znanym nam od lat stylu energetycznie. Biznes, obustronna wymiana gospodarcza, po raz pierwszy na zasadach równości, niemal jak równy z równym – to przeskok, gigantyczna szansa i okazja, jakiej Polska nie miała od setek lat w tyglu pomiędzy mocarstwami.

Posiadamy na własnym terenie poważne zakłady niemieckie, potrzebujące poważnych ilości energii, dotąd zagrożonej w sensie finansowym i politycznym, nie wspominając o grożącym im  unijnym palcem ze względu na emisje. Mamy polskie okna. One też potrzebują – poza energią – gwarancji stabilności dla swojego funkcjonowania, one nie mogą się pokłócić z gospodarką Niemiec, nie stać nas na to.

W tym artykule, chciałem ukazać jedynie schemat, według którego dzięki współpracy na poziomie wielonarodowym, dokonano jednym ruchem, jedną decyzją – kilku dziejowych zmian. Zatkano usta zielonym, skrajnym zapędom, utrudniającym funkcjonowanie produkcji na starym kontynencie, których powtarzacze nie rozumieją najwyraźniej, iż stabilność dużych graczy zależy w dużej mierze, od stabilności i rozwoju gospodarek wschodzących.  Ponadto, każda decyzja przedłużająca możliwość produkcji w Europie, jest decyzją słuszną i mądrą, stanowiąc przeciwwagę dla uzależniania się Świata od importu dosłownie wszystkiego z Azji.

Polityka i wielki biznes, to jedno i to samo. Polityka ma według biznesu zapewnić ochronę jego interesów, korporacje zaś i biznes – zdaniem polityki – mają zapewnić jej stabilność finansową i nieustanny dopływ świeżej gotówki, na realizacje swoich celów.

Cele te znów – i tutaj kółko rozpoczyna się na nowo – nie mogą być sprzeczne z celami i interesami biznesu. Balans i harmonia tych dwóch sił, jest kluczem. To on, a nie jakieś magiczne siły rynku, powodują stabilność państwa, i stanowią podstawy dobrobytu społeczności lokalnej, pod warunkiem, iż nie mamy do czynienia z autorytarną dyktaturą wyzysku. To one powodują, iż państwa przestają mieć realne interesu we wojnie, a bardziej w konkurencji gospodarczej, co znów przekłada się na stabilność i dobrobyt regionu.

I powiem dalej :  ten spór o to, kto wygra, kto komu co narzuci, udawanie, iż wielki biznes stoi w opozycji do organizacja państwa – to w zasadzie i bezprzedmiotowy, jałowy spór o to, czy ważniejsza jest głowa, czy szyja. Coś czymś kręci, i choć to głowa szyi skręcić każe, skręt wykonuje szyja, i nic nie poradzi, jak głowa oczy zamknie. I tak, kto o czym decyduje, a to, co kto z kim realnie zrobi – oba muszą finalnie razem w porozumieniu ustalić, gdyż bez siebie – funkcjonować nie mogą.

Na dokładniej tej samej zasadzie zaczynamy funkcjonować z Niemcami.

Tak naprawdę, to sojusze obu tych partnerów, wzajemne finansowanie i nakreślanie wspólnych interesów i dróg ich realizacji, mają na celu nie tylko  zmaksymalizowanie zysków, ale przede wszystkim – zagwarantowanie ich powodzenia.

Coś, co być może odbywa się na polecenie i w uzgodnieniu z systemem, a być może wręcz odwrotnie – to próba ułożenia pewnego porządku na nowo i na przekór systemowi. Czas i Państwa przemyślenia pokażą, który kierunek był prawdziwy.

Posiadamy na własnym terenie poważne zakłady niemieckie, potrzebujące poważnych ilości energii, dotąd zagrożonej w sensie finansowym i politycznym grożącym unijnym palcem ze względu na emisje. A my nadal chcemy produkować i sprzedawać polskie okna w Niemczech.

Stąd ten artykuł. Mamy w Polsce pewien problem, związany z reakcją społeczną i wahadłem nastrojów. Uważam, iż brakuje nam wyważonej dyplomacji, trzeźwości osądów, od lat obserwuję, iż wahadło to przechyla się z jednej skrajności w drugą, podczas gdy ideał znajduje się pośrodku.

Decyzje podejmowane są wielokrotnie na podstawie chwilowych emocji, podsycanych przez obce agentury i trolli, i w zasadzie natychmiast, wędrujemy z debatą publiczną na skraj emocji, absurdu i zaślepienia na resztę rozsądnych argumentów. Albo za albo przeciw, nic innego. A tak się żadnej stabilnej, sensownej i długofalowej polityki nie robi, takim sposobem nigdy nie zbudujemy silnej Polski.

Uważam, iż energetyka atomowa, jest pierwszym od wielu lat, i chyba pierwszym po przystąpieniu do Unii Europejskiej tematem, w którym panuje konsensus z opinią społeczną,  którym istniała wieloletnia debata na temat korzyści oraz ewentualnych zagrożeń płynących z takiej czy innej decyzji. Uważam jednocześnie, iż na tej kanwie, nie wolno nam absolutnie popaść w euforię i spocząć na laurach, co dla nas typowe. W żadnej kwestii, nie przeszkadza nam to nadal na prowadzenie przez państwo i organizacje pozarządowe polityki związanej z odszkodowaniami za bestialstwo II Wojny Światowej, napaści Niemiec na Polskę, wymordowanie całej niemal przedwojennej inteligencji i dorobku kulturowego Polaków.

Bierzcie przykład z Izraela w tej sprawie i skuteczności, z jaką działa zarówno w biznesie, jak i w prowadzeniu asertywnej polityki dochodzenia swoich prawd historycznych.

Mam wrażenie, że obraliśmy w naszej historii wielokrotnie błędny kurs, polegający na całkowitym odpuszczeniu pretensji i polityce zerowej asertywności – byle ten biznes się dalej kręcił. A to nie na tym polega. Tak nie robią poważni gracze. A Polska staje się poważnym graczem,  właśnie w energetyce w Europie. Staje się gwarancją stabilności i prosperity w regionie, staje się gwarantem nieopłacalności konfliktów w regionie. I ma nie tylko pełne prawo, ale wręcz obowiązek zacząć grać w starej grze Europy na nowych, korzystniejszych dla siebie zasadach.

Pod taką polityką, myślę, że nie tylko ja podpiszę się z przyjemnością, co oczywiście nie oznacza dalszej trzeźwej i konstruktywnej krytyki innych, błędnych i szkodliwych doraźnych rozwiązań i decyzji. Bycie obiektywnym, praca na siłę, stabilność i przyszłość państwa Polskiego nie polega na klakierowaniu i przyklaskiwaniu wszystkiemu, co chwilowo poprawne politycznie.

I pamiętajcie Państwo moje ostatnie przemyślenie : dla powodzenia systemowych sojuszy, knutych przeciwko państwom i społecznościom lokalnym,  potrzebny jest zawsze jeden ważny element, a mianowicie brak zrozumienia i zdolności dostrzegania schematów przez tych, którzy ten sojusz i jego przedsięwzięcia realnie sfinansują. Czyli klientów biznesu. Stąd tak ważne są rozważania, na temat sytuacji, w której nasz kraj i przyszłość naszych dzieci się znajdują.

A kto jest klientem wielkiego biznesu ? Ludzie, czy mniejszy biznes ? A może pomniejsze kraje ? Wcale nie w sensie liczebności i zasobności portfela, ale może w sensie znaczenia politycznego małe kraje ? Nie możemy być mali, gdyż właśnie tutaj czyha na nas wahadło i jego tylko skrajne położenia. Albo będziemy silni i jednogłośni, albo nas nie będzie. Tutaj nie ma nic pośrodku.

Świadomość pułapek systemu, dostrzeżenie jego chęci oszustwa, ale i dostrzeżenie niepowtarzalnej okazji, wykorzystanie jej i granie nie na hurra, ale z rozsądkiem  – stawia gracza o wiele pozycji wyżej, gdyż próbujący szwindel przeprowadzić – musi się zacząć z graczem liczyć i mieć na baczności. Musi wymyślić coś lepszego, a o to w kadrach systemu – coraz gorzej.

I ostatnie zdanie. Wiem, że w Polsce bardzo trudno poruszać kwestię współpracy z Niemcami. Dzieli nas okropna historia, bezsprzeczne zbrodnie Niemców, i nawet gdy to napiszę, znajdzie się wielu, którzy napiszą coś w stylu Niemcy to zawsze będzie nasz wróg, a ja to w ogóle idiota jestem. Że jesteśmy wyrobnikami za słynną już miskę ryżu. Znam to, w pewnym sensie rozumiem, i w jakimś sensie nie neguję. Moje artykuły mają Was zmusić do dostrzegania argumentów, których dotąd nie widzieliście. Siła przemyślenia przed działaniem, a nie po, cechuje największych graczy. A naszą historię znacie. Dawaliśmy sobą manipulować, pozostając z niczym w ręku. Nigdy więcej.

Zawsze byłem zwolennikiem polityki i dyplomacji z uśmiechem, ale odbezpieczonym pistoletem przy boku, tak na wszelki wypadek. Po angielsku.

Musimy nauczyć się oddzielać niezałatwione sprawy rozliczeń i historii, od dzisiejszych realnych i doraźnych interesów. Nie możemy się jednocześnie ani mścić, ani tym bardziej wszędzie, zawsze i ze wszystkimi wokół kłócić. Rozliczamy historię, nie pozwalamy jej przeinaczać, powołujemy do tego odpowiednie organizacje i ministerstwa – ale dla dziś, tu i teraz, nadal robimy biznes twardo jak twardy gracz, bo inaczej zostaniemy wchłonięci i zmarginalizowani. Jeżeli nienawiść zasłoni wam umysł i oczy tak bardzo, iż nie będziecie w stanie robić biznesu i dwutorowo załatwiać kwestię załatwienia historii – powtórzycie historię pięknych, patriotycznych i romantycznych zrywów, których finał znacie.

Wyciągajcie wnioski z historii. Nie popełniajcie tych samych błędów, które nas kosztowały rozbiory. Kształtujcie swoje myślenie tak, aby ustawiać Polskę jako silnego, asertywnego gracza nawet, jeżeli na ten czas widzicie naszą sytuację jako kraju, gdzie produkujemy czyjeś, nie swoje technologie, w czyjejś, obcej fabryce. Czerp z mądrości i doświadczeń innych narodów i ludzi. Ugraj maksimum, jakie się w danej sytuacji uda ugrać i nie zapominaj, że to tylko pewien etap w drodze do innego, większego sukcesu. Nie daj się zaślepić nienawiścią i tanim populizmem, bo w to właśnie gra system. Przemyśl fakty, możliwości i pomyśl o tym tak :

Chiny też kiedyś rozpoczęły czyjąś produkcję i sadziły w tym czasie jeszcze ręcznie ryż. Gdzie są dziś? A w jakiej sytuacji demograficznej i społecznej znajdują się dziś Niemcy?

Format S:\

Udostępnij: