Źródło: Dziejów Polski Księga Pierwsza
Wierzenia
Wiadomo zaś, że Polacy w pierwszych swego narodu zawiązkach byli bałwochwalcami, i czcili wielką liczbę bogów i bogiń, jako to Jowisza, Marsa, Wenerę, Plutona, Dyanę, Cererę, zaraziwszy się błędami innych ludów pogańskich.
Nazywali zaś Jowisza w swoim języku Jesse (Yesza), wierząc i mniemając, że od niego jako najwyższego boga wszystkie dobra doczesne i wypadki tak pomyślne jako i przeciwne pochodziły. Jemu też przed innemi bogami większą cześć oddawali i częstsze składali obiety.
Marsa, którego poetów marzenia zrobiły bogiem wojny, nazywali Ladą. Modlili się do niego o odwagę i zwycięztwa nad nieprzyjaciołmi, czcząc go nader dzikiemi obrządki.
Wenerę zwali Dziedzilią (Dzydzilelya), którą uważając za boginią małżeństwa, błagali o użyczenie licznego w synach i córkach potomstwa.
Pluto u nich nazywał się Nija (Nya). Tego mieli za stróża piekieł i zachowawcę dusz po ich wyjściu z ciała; błagali go zatem, aby po śmierci zaprowadził ich do lepszych siedlisk podziemnego świata.
Wybudowali im też najpierwszą w Gnieźnie świątynię, do której się ze wszystkich stron zgromadzali.
Dyanę przesądem pogańskim wyobrażali sobie jak niewiastę i dziewicę, do jej przeto posągu mężatki i panny znosiły wieńce w ofierze.
Ceres czczona była od ziemian i rolników, którzy w zawody składali na jej cześć obiety z zboża i ziarna.
Mieli też za bóstwo pogodną porę, którą w mowie swojej nazywali Pogodą, jakoby dawczynię pogodnego czasu. Niemniej bożka życia, którego nazywali Żywie.
A że władztwo Lechitów założone było w kraju rozległym, przerosłym lasami i gajami, o których starożytni mniemali, jakoby były mieszkaniem i krainą panowania Dyany; Cererę zaś wyobrażali sobie jakoby matkę i boginią urodzajów polnych, których kraj potrzebował; przeto Dyana w ich języku Dziewanną, a Ceres Marzanną zwana, w osobliwszej u nich były czci i poszanowaniu.
Tym przeto bogom i boginiom Polacy budowali świątynie i posągi, ustanawiali kapłanów i rozmaite obrzędy, poświęcali gaje w miejscach celniejszych i ludniejszych do oddawania im czci i pokłonów. Tam zgromadzający się mężczyźni i kobiety wraz z dziećmi czynili ofiary i całopalenia z trzód, bydła i zwierzyny, a niekiedy z ludzi pojmanych w bitwie. Mieli też przesądne nabożeństwo wylewania ofiar na ubłaganie mnogich bożyszcz krajowych, i w pewnych dniach i porach roku ustanowione igrzyska, na które zwoływano do miast lud obojej płci z siół i osad.
Te igrzyska obchodzili rozpustnie śpiewaniem i rozwiązłemi ruchy, niekiedy klaskaniem, wykręcaniem się lubieżném i inną swawolą w pieśniach, igraszkach i sprośnych uczynkach; przyczém wzywali pomienione bóstwa przyjętym zwyczajem. Obrządki takowe i niektóre ich zabytki, lubo od pięciu set lat, jak wiadomo, Polacy wiarę chrześciańską przyjęli, aż do dzisiejszych czasów powtarzają się corocznie w dni Zielonych Świątek, przypominając bałwochwalstwo pogańskie igrzyskiem zwaném w ich języku Stado, ponieważ na nie gromady zbierają się ludzi, którzy podzieleni na stada czyli rzesze szaleńców i rozkoszników, radzi obchodzą one świątki godowaniem i swobodnemi wczasy.
Obyczaje i usposobienie
Szlachta Polska, sławy chciwa, do łupieży skłonna, niebezpieczeństwy i śmiercią gardząca, w obietnicach niesłowna, poddanym i niższym ciężka, w mowie nierozważna, nad możność rozrzutna, panującemu wierna, rolnictwu i hodowaniu bydła z zamiłowaniem oddana, dla obcych i gości ludzka i uprzejma, celuje nad innemi narodami gościnnością. Gmin wiejski skłonny do pijaństwa, kłótni, zelżywości i zabójstwa, tak iż trudno znaleźć naród inny równie skalany zabojami i domowemi klęski. Nie wzdryga się żadnych trudów i pracy, głód i zimno cierpliwie znosi, kocha się w zabobonach i gusłach, nowości chciwy, w budowlach niedbały, przestaje na sprzętach podłych; lekkomyślny i śmiały, umysłu gorącego, nieukrócony, w postawie i ruchu przystojny, siły wielkiej, wzrostu dorodnego i wyniosłego, budowy ciała silnej, członków zręcznych, barwy mieszanej, ciemnej i białej.
Powietrze Polacy mają ostre, niebo zimne, wiatry mocne, śniegi i mrozy długo trwające. Przybyszów obcych i ludzi cudzych rzadko przypuszczają do rządu i urzędów, chociażby nawet celowali dowcipem lub obyczajami; a jeżeli to się trafi, to chyba po długim czasu przeciągu i nigdy bez zawiści. Oby Polacy naśladowali w tém Hiszpanów, którzy nie gardzą żadnym rodzajem ludzi, gdy cnotę spostrzegą, i chętnie nawróconych Żydów i Saracenów do biskupich dostojeństw i wyższych przypuszczają urzędów, przez co ich rzeczpospolita wzmaga się i kwitnie. Niepodobni w tej mierze do Czechów, którzy za sromotę sobie poczytują, urzędy swego królestwa przenosić z jednej rodziny na drugą, chociażby je niezdatni i niepoczciwi posiadać mieli, mając je owszem za skalane gdyby przeszły w inną. Przezorni pospolicie w czém inném, w tém jednak zdają się wielce błądzić, że jakoby chcieli gwałt czynić Opatrzności, i rozdawnictwo jej łask i darów przywłaszczać sobie, nie miłują ani cnoty ani nauki, ale zlecają godności i urzędy tym, którzy większe bogactwa mają, lub umysł zuchwalej śmiercią gardzący i do zagłady drugich skory.
c.d.n.
Lista wpisów w serii:
- Dziejów Polski Księga Pierwsza – Wstęp
- Dziejów Polski Księga Pierwsza – Po potopie powszechnym
- Dziejów Polski Księga Pierwsza – Rzeki, jeziora, góry
- Dziejów Polski Księga Pierwsza – Lechici, Polacy, Granice Polski
- Dziejów Polski Księga Pierwsza – Życie w Polsce
- Dziejów Polski Księga Pierwsza – Wierzenia i obyczaje
- Dziejów Polski Księga Pierwsza – Gniezno
- Dziejów Polski Księga Pierwsza – Król Krak
- Dziejów Polski Księga Pierwsza – Wanda co Niemca nie chciała
- Dziejów Polski Księga Pierwsza – Rządy wojewodów
Zobacz także
Wywiad ze sztuczną inteligencją
Straceni dla nieba…
Berezwecz – kolejny Katyń