Dziejów Polski Księga Pierwsza – Król Krak

Źródło: Dziejów Polski Księga Pierwsza


Polacy widząc, że przy wolności rzecz publiczna nachylała się do upadku, obrali sobie królem Kraka, którego wypisują się tu pochwały, zwycięstwo nad Gallami, i poddanie się Czechów jego władzy.

Gdy taką koleją toczyły się sprawy Polskie, i rzecz publiczna domowemi niezgody, rozterkami i zewnętrznych nieprzyjacioł napaścią zwątlona upadała, znowu panowie znaczniejsi, jako i lud wszystek, zatęsknili do rządów jednego monarchy i władcy. Jakkolwiek bowiem posmakowali już słodyczy wolności, tak powabnej, tak miłej, i nad wszelkie dobro pożądańszej, dla ocalenia jednak rzeczypospolitej, która pod rządem wielowładców wszystka z karbów wypadła, i dla uniknienia grożącego jarzma nieprzyjaciół, zrzekają się wolności i uchwalają, do rządzenia tak mnogiemi ludy i państwem tak obszerném obrać jednego pana i władcę, i poddać mu się z uległością, aby zarówno możniejszych jak i słabszych trzymał na wodzy. Ale powstało do razu pytanie, ktoby mógł sprostać tak ciężkiemu brzemieniu, i sposobnym był do rządzenia narodem, który znarowiony już użyciem wolności, snadno podnosić mógł rokosze i opierać się zuchwale; a ztąd żwawa wynikła spórka. Po należytém jednak rozważeniu rzeczy, zgodzili się wszyscy na męża pewnego imieniem Kraka czyli Graka, mieszkającego u krynic Wisły, pod górami Pannońskiemi, dzielnego, sprawnego, przemyślnego, o którym słyszeli, że zdolnościami nad innych celował, i słynął głośno z cnoty w wielu razach doświadczonej. Tego więc za powszechną zgodą i uchwałą książęciem obierają, powierzając mu całego królestwa stér i zwierzchnictwo. On długiém wzbranianiem się i opieraniem odpychał znamiona władzy i purpurę, którą nań wkładali, zdumiony i rozmyślający w milczeniu, azali sami nie byli w błędzie, że go jakby szaleńca oznakami kusili majestatu. Nareszcie gdy prośby i nalegania przemogły jego wątpliwość, niezdolny już dłużej się opierać, przyjął nad Polakami rząd i władzę. I od tego czasu sprawując rzecz publiczną, panował z taką skromnością i roztropnością, że go Polacy jak ojca czcili. Nie ciężył bowiem narodowi, obyczajem dawnych książąt Polskich, przemocą i wyniosłą pychą; ale zmierzając we wszystkiém ku pożytkowi i spokojności poddanych, możniejszym zarówno jak i ludowi miły, naród surowy i dziki shołdował raczej łaskawością niż przemożną władzą. Mniemają niektórzy, iż ten Grak był Rzymianinem, wiodącym ród swój od Grachów, pamiętnych z onej dawnej zamieszki, kiedy dwaj Grachowie, Tiberius, i Kajus, obstający za prawem podziału gruntowego, roku od założenia Rzymu sześćsetnego dwudziestego drugiego i siódmego, za nadużycie władzy trybuńskiej od stronnictwa możnych zabici zostali; on wtedy Rzym opuściwszy miał się udać do Polski, kędy szukał schronienia; i tą koleją odziedziczył u Polaków najwyższą władzę. Zważywszy zaś Grak tlejące zewsząd zarzewia wojen, jakby sprzysięgłych przeciw Polsce, i bacząc, że nie było podostatkiem sił do oparcia się wszystkim, uniknął jednych zgodą, inne sojuszami potłumił, na resztę zaś przeciwników uderzywszy orężem, tak szczęśliwie i przezornie działał, że z każdej walki wracał zwycięzcą; przez co w rycerstwie wskrzesił odwagę po dawnych klęskach upadłą, imię swoje wsławiając coraz przeważniej u nieprzyjacioł.

Kiedy Gallowie przemierzywszy orężem inne kraje, dotarli aż do Węgier i nękali je wojennemi klęski, zamierzającym ztamtąd wtargnąć do Polski zaszedł drogę Grak, i stoczywszy żwawą bitwę, odniósł pamiętne nad nimi zwycięstwo, już-to dzielnością swoich wysłużeńców i ćwiczonego w obrotach żołnierza, już przemysłem wojennym i sztuką. A lubo miał już w narodzie dosyć miłości, po tej jednak Gallów porażce więcej jeszcze pozyskał czci i przywiązania; z tém większą też gotowością i poszanowaniem Polacy pełnili jego rozkazy. Wkrótce sława i znaczenie Graka tak się po świecie rozniosły, że Czechy poddały się same jego władzy, i przez całe życie Krakus sprawował w Czechach rządy. Niektórzy atoli utrzymują, że tenże Grak już na lat czterysta blisko przed Nar. Chrystusa panował w Polsce, słynąc szeroko z roztropności i potęgi.

Krak buduje zamek i miasto Kraków, i zabija smoka straszliwego, który ukrywał się pod zamkiem z wielkim dla mieszkańców postrachem i szkodą.

Uspokoiwszy więc dokoła nieprzyjacioł, już-to orężem, już związkami wzajemnych przymierzy i sojuszów, i przy dość pomyślném powodzeniu ubezpieczywszy pokój zewnętrzny, zajął się Krak jak najpilniej wewnętrzném kraju urządzeniem. Naprzód na wyniosłém wzgórzu, u krajowców zwaném Wawel, podle którego Wisła nurty swoje sączy, a od szczytu szeroka i nadobna rościąga się płaszczyzna, zbudował zamek królewski. Potém dla większej jego warowności, wielkości i ozdoby, założył w pobliżu i nad tąż samą rzeką miasto, któremu własne nadał nazwisko Kraków (Grachow). W tém przeto mieście usadowił stolicę swojego władztwa i rządów sprawowanych nad Polakami i Czechami, przeznaczając je na główne i stołeczne miasto całego Królestwa, i tusząc, że dla dogodnego i nader szczęśliwego położenia do znacznej kiedyś wielkości wzrośnie. Jakoż nadzieja go nie omyliła: szybko bowiem podnosząc się i wieloraką zakwitając pomyślnością, do takiej Kraków przychodzić zaczął potęgi i znaczenia, że sąsiednie osady i miasta szczęścia i dostatków mu zazdrościły. Większą nad inne poczuwało ku niemu zawiść miasto Gniezno, że przezeń odjęty mu był zaszczyt pierwszeństwa i majestat stolicy, a z nim starodawny blask przyćmiony. Wśród tak pomyślnych i przyjaznej wróżby zaczątków trapiło go przecież wielkie nieszczęście. W jaskini bowiem góry Wawelu, na której Krak zamek swój był zbudował, potwór niesłychanej wielkości, mający postać smoka albo węża zadławcy (olophagus) obrał sobie legowisko, a na zaspokojenie żarłoczności swojej porywał bydlęta i trzody, jakiekolwiek mu się nawinęły, nie przepuszczając nawet ludziom; gdy zaś długim zmorzony głodem nie znajdował przygodnej albo podrzuconej sobie pastwy, wtedy z dziką wściekłością, w dzień biały i na jawie, wypadając z łożyska, i zionąc z paszczy przeraźliwe ryki, rzucał się na najroślejsze bydlęta, konie, woły, zaprzężone do wozu lub do plużycy, dusił je i dławił, niemniej srogi pożerca ludzi, którzy łakomstwu jego ujść nie pośpieli. Straszliwa ta zajadłość i żarłoczność tak dalece potrwożyła i utrapiła mieszkańców Krakowa, że dla tej niszczącej potwory bardziej już o opuszczeniu miasta niż o rozsiedleniu się w niém myśleli. Za czém z rozkazu Kraka, bolejącego nad tą niedolą miasta, które sam był założył, a któremu wydalenie się mieszkańców wzrastaćby nie dozwalało, rzucano owemu smokowi codziennie trzy ścierwa domowych bydląt, a nasyceniem potwory w ten sposób okupowano bezpieczeństwo nie tylko ludzi ale i innych żyjących stworzeń. Gdy przecież taki stan rzeczy zdał się uciążliwym panującemu książęciu więcej jeszcze niżli ludowi, gdy zwłaszcza obawiał się Krak, aby po śmierci jego całkiem nie opuszczono miasta, rozkazał ścierwa przeznaczone smokowi na pożarcie wypełnić wewnątrz siarką i próchnem, woskiem i żywicą, a w zwierzchniej warstwie zapuściwszy nieco tliwa, rzucić mu jak zwykle na pastwę. Gdy więc smok według zwyczaju i z przyrodzoną pochłonął je chciwością, wnet zajętym w trzewiach ogniem i skwarzącym je coraz głębiej płomieniem dręczony, legł i żywota postradał.

Krak nadaje Polakom prawa i umiera. Polacy sypią mu grobowiec, ogromną mogiłę z piasku.

Po zgładzeniu więc tej strasznej potwory, nazwanej u niektórych pisarzy smokiem (olophagus), miasto Kraków nad spodziewanie wybawione z wielkiego niebezpieczeństwa, poczęło coraz więcej rozszerzać swoje zakresy i urastać stopniami na zwierzchnią stolicę i miast polskich głowę. Lecz i sam Grak zgładzeniem sztuczném i dowcipném potwory zalecony, zjednał sobie imię ojca i wybawiciela ojczyzny, nabywszy znaczenia i sławy u swoich i postronnych ludów. Wtedy dopiero prawa ogłasza, stanowi sędziów, wydaje postanowienia i nakazy, jakie uznał za stosowne do urządzenia kraju, w miarę prostoty owego wieku. Tych Polacy trzymali się następnie, kraj zaś kwitnął pokojem i swobodą, obywatele dostatkiem i pomyślnością. Cokolwiek on postanowił i uchwalił, to w długiej kolei wieków naród Polski zachowywał jak prawo najsprawiedliwsze i Boskim niejako uświęcone zakonem. Krom słuszności bowiem i sprawiedliwości, jaką tchnęły prawa przezeń nadane, nie mniej użyczała im powagi, uroku, poszanowania i grozy, miłość i cześć dla prawodawcy. Używali więc Polacy za dni jego długoletniej ciszy, gdy mądry i dzielny władca jednych z pomiędzy sąsiadów sojuszami ugłaskał, drugich orężem poskromił. A tak pod panowaniem jego stare miasteczka i sadziby świeżemi budowy podrastały, i w rozległych puszczach nowe tworzyły się osady. Długie lata Grak, książę Polski, mądrze i szczęśliwie sprawował rzeczpospolitą; w późnej nakoniec starości, syty wieku, życie zakończył. Na uczczenie jego pogrzebu naprzód panowie Polscy, a za nimi lud wszystek pospieszył, i obyczajem ówczesnym zwłoki jego na górze Lasocie (mons Lyasszotinus), naprzeciw miasta Krakowa, z szczerym żalem i uczciwością pochował. Mogiłę zaś jego, aby trwalszą była, i aby czas wszystko niszczący nie zdołał jej dla potomnych zagubić i zagładzić, na górze, kędy go pogrzebano, dwaj synowie Kraka, w sposób sztuczny i dowcipny, jak ojciec wskazał im był jeszcze za życia, nadsypując piaskiem, do takiej wznieśli wysokości, iż sporym kurhanem nad wszystkiemi dokoła wyżynami panuje. I dotychczas grobowiec starannie ludzką ręką urobiony poświadcza cześć od narodu wymierzoną wielkiemu mężowi, a razem chęć chwalebną przekazania potomnym jego imienia i zapewnienia mu nieśmiertelności. To usypanie mogiły tak wyniosłej dowodzi równie, że Grak był Rzymianinem, gdy wedle możności naśladował tém dziełem założyciela Rzymu Romula, mającego grób nakształt kurhanu z głazów ułożony.

Po śmierci Kraka, córka jego Libusza, pojąwszy w małżeństwo Przemysława ziemianina, sprawowała w Czechach rządy.

Naród Czeski, nad którym Krak z podobnąż dzielnością i roztropnością miał panować, jednę z trzech córek po nim pozostałych, Libuszę, przyjął za władczynią i księżnę. Ta ułagodzić chcąc lud niechętny i przeciwny rządom niewieścim, ziemianina pewnego, nazwiskiem Przemyśla, zajmującego się wiejskiém gospodarstwem i uprawą roli, odwoławszy od wołów i pługa, wezwała do udziału władzy książęcej i połączyła się z nim małżeńskiemi śluby. Jego dziedzice i następcy, rozrodzeni w mnogich synach i wnukach, panowali Czechom aż do czasów Jana ślepego Luxemburgskiego, a wygaśli dopiero na królu Wacławie (Wyenczslaus) który zginął pod Ołomuńcem; lubo w siódmym roku panowania Przemysława, po zejściu Libuszy, kobiety z obyczaju i usposobienia podobne Amazonkom pod naczelnictwem dziewicy Wlasty (Valasta) sprawiły były zamieszanie, poraziwszy po kilka razy mężów i rozproszywszy ich wojska, od Przemysława jednak zdradą i podstępem raczej niżeli siłą pobite i upokorzone zostały.

Lech, syn Kraka, po zabiciu brata swego Kraka wstępuje na władztwo; lecz gdy się zbrodnia jego wykrya, rządów pozbawiony nędznie ginie.

Gdy już minęły dni żałoby, w których wszyscy z Polaków przedniejsi zajęci byli obchodem pogrzebowym, poczęto myśleć o wyborze nowego książęcia, mającego zasiąśdź na stolicy Graka. Zostawił zaś był Grak dwóch synów, Graka i Lecha, i trzecią córkę Wandę, zrodzonych do przyszłego następstwa. Tych, umierając, panom Polskim polecił, z prośbą usilną, aby pamiętni na wyświadczone sobie dobrodziejstwa nie odsądzali potomstwa jego od władzy książęcej, i jednego z synów na stolicę książęcą wybrali.

Młodszy zatém Lech obawiając się, aby z ujmą jego starszemu bratu Grakowi nie przyznano rządów, już-to z przyczyny pierworodztwa i dojrzalszego wieku, już dla łaskawości i innych przymiotów, któremi brata przewyższał, postanowił wcześnie temu zapobiedz: zgładził więc zdradziecko Graka, a ciało brata porąbane na części zagrzebał i przysypał piaskiem. Żeby zaś dla zbrodni bratobójstwa nie odepchniono go od władzy, zmyślił, jakoby brat starszy na polowaniu, zbyt porywczo pogoniwszy za zwierzem, zginął. A iżby tej powieści tém łatwiej uwierzono, łzami udanemi płakał, i takim sposobem podszedłszy i oszukawszy panów Polskich, królem od nich wybrany, stolicę państwa posiadł. Panowanie jego trwało przez lat wiele, i wszyscy Polacy jak ojca go szanowali, poddając się z wiernością, czcią i posłuszeństwem jego władzy. Lecz gdy o po pełnioném bratobójstwie poczęły się głuche naprzód rozchodzić wieści, a potém jawnę dowody wyświeciły zbrodnię, zraziły się wszystkich serca ku niemu, i panowie Polscy oburzeni tym bezbożnym czynem i niewinną śmiercią brata, tak go znienawidzili, iż strąconego ze stolicy państwa skazali na wieczne wygnanie, dla postrachu i odstręczenia innych od podobnej zbrodni, jakiej on się dopuścił. Co zaiste godne w nich pochwały, że winę bratobójczej panowania żądzy tak sprawiedliwie ukarali, nie dopuściwszy dłużej piastować władzy nad sobą sprawcy tak ohydnej zbrodni. Inni mniemają, że Lech za popełnione bratobójstwo ani wygnania ani żadnej wcale nie odniósł kary, ale że sam Bóg zsyłający pomstę za wszelkie krzywdy ludzkie pozbawił go potomstwa, miłości i życzliwości poddanych. Przeto czując się bratobójca do winy, ścigany równie wyrzutami sumienia, jak i słuszną Polaków nienawiścią, w smutku i zgryzocie wiódł odtąd żywot niesławny, i nie zdziaławszy żadnego pamiętnego czynu, umarł z sromotą. Cóżkolwiek bądź, to pewna, że nie zostawił po sobie żadnego potomstwa.

c.d.n.


Lista wpisów w serii:

  1. Dziejów Polski Księga Pierwsza – Wstęp
  2. Dziejów Polski Księga Pierwsza – Po potopie powszechnym
  3. Dziejów Polski Księga Pierwsza – Rzeki, jeziora, góry
  4. Dziejów Polski Księga Pierwsza – Lechici, Polacy, Granice Polski
  5. Dziejów Polski Księga Pierwsza – Życie w Polsce
  6. Dziejów Polski Księga Pierwsza – Wierzenia i obyczaje
  7. Dziejów Polski Księga Pierwsza – Gniezno
  8. Dziejów Polski Księga Pierwsza – Król Krak
  9. Dziejów Polski Księga Pierwsza – Wanda co Niemca nie chciała
  10. Dziejów Polski Księga Pierwsza – Rządy wojewodów
Udostępnij: