Źródło: Dziejów Polski Księga Pierwsza
Po zejściu bezpotomnem Wandy, Polacy wracają do wolności, i obierają dwunastu wojewodów, którzy przez długi czas potem rządy sprawują.
Z śmiercią Wandy Polacy od samowładczego uwolnieni jarzma, zapragnęli znowu do dawnych powrócić swobód. Taka jest bowiem z przyrodzenia ułomność ludzka, taka chęć i pragnienie, że to, co się nie dało osiągnąć, albo co sami radzi porzucili, zawzdy wydaje się ludziom lepsze, niżli to co posiadają.
Zniósłszy zatem rządy książęce, jedynowładne, ustanawiają starszyznę dwunastu mężów, według liczby ziem, z których się na ówczas składała Polska, i nadają im nazwisko wojewodów, to jest wodzów wojennych. Im zarząd ziemstw i wojenne sprawy poruczają, aby czuwali nad całością ojczyzny i zabezpieczeniem jej od napaści nieprzyjaciół, a ilekroć wymagałaby potrzeba, przez nabory wojskowe powoływali naród do broni, hufcom zbrojnym na wyprawach przewodniczyli, a skracali hardość krnąbrnych i opornych, w pokoju zaś poddanym sprawiedliwość wymierzali.
Obyczaj ten, w owym czasie powstały, po dziś dzień zachowuje się u Polaków, przedstawiając postać i wizerunek starodawnych, sędziwych wieków. Każde bowiem księstwo i województwo ma swego wojewodę (palatinum), płatnego z dochodów państwa, który załatwia ważniejsze województwa swego sprawy, z pomocą pewnej liczby urzędników, zasiadających z nim według prawa krajowego w oznaczonym czasie na radzie. Chorągwie wojewódzkie przed wyprawą przegląda, zarządza niemi i ciągnie na ich czele.
Wywołanym z kraju, byle gotowi byli do poddania się prawu, wydaje listy ochronne (salvum conductum). Jemu wreszcie, nie komu innemu, dana jest władza mianowania urzędników publicznych, zwoływania wieców i oddzielnych województwa swego zjazdów (conventiones), stanowienia uchwał co do wagi i miary, tudzież innych rzeczy odnoszących się do układu i rządu wewnętrznych spraw województwa. Przetoż na urząd ten wybierają sędziwszych i zdolniejszych mężów, od nich bowiem zawisła dola powszechna, szczęście i nieszczęście rzeczypospolitej. Używają oni pod królmi i książęty tej samej prawie powagi, jakiej w czasach kwitnącej wolności i po zniesieniu władzy królewskiej używali.
I rządzoną była Polska w długich lat przeciągu od takich dwunastu wojewodów, którzy pilnowali gorliwie wymiaru sprawiedliwości, obrony swobód i ojczyzny, aby Polacy nie zrazili się ich rządami i nie zatęsknili do jedynowładztwa, zgubą wolności, pod której wpływem szczęśliwość domowa i publiczna tak pomyślnie kwitnęła.
Kiedy Węgrzy i Morawcy szerzyli w Polsce najazdy, a wojewodowie nie mogli się im oprzeć, pewien rycerz Przemysław stanąwszy na czele pokonał ich zręcznym wybiegiem, za co potem zgodną uchwałą obrany został książęciem.
Gdy w ten sposób rzeczpospolita pod rządem dwunastu wojewodów przez długi czas błogim cieszyła się bytem, Polacy, z zwykłą ludziom niestatecznością, sprzykrzywszy sobie ich panowanie, zapragnęli znowu książęcia, w nadziei, że pod jego władzą szczęśliwiej żyć będą. Przyspieszyły tę zmianę same okoliczności czasowe, które ich zamysł przywiodły rychło do dojrzałości. Podwójny bowiem nieprzyjaciel, a z obydwóch stron liczny i straszny, jeden z Węgier, drugi z Moraw, sprzymierzywszy swój oręż z innemi narodami, prowadził na Polskę ogromne wojska, aby ją podbić przemocą i pozbawić wolności.
Na ich spotkanie wyszły chorągwie Polskie pod naczelnictwem wojewodów, a stoczywszy bitwę, mimo okazane dowody męstwa i siły nieszczęśliwą, i poniosłszy kilkakrotnie od nieprzyjaciół klęski, poczęli się lękać, aby wszystko razem nie było stracone, gdyż nieprzyjaciel rozsypując się codziennie po włościach, szerzył wszędy łupiestwo i pląsał z nieukróconą swawolą. Powiększyła się jeszcze ta bojaźń po zniesieniu zupełnem wojsk rzeczypospolitej; i mniemano, że Polska już zginęła, gdy cudownie mąż jeden podźwignął ją i ocalił.
Był naówczas między Polakami rycerz dzielny, imieniem Przemyśl, wyćwiczony w żołnierce i nad stan swój świadomy sztuki wojennej, a wyższy dowcipem i przemysłem niż znakomitym rodem, który prócz tego dał się był poznać z poczciwości i wielu zacnych przymiotów, a stąd wielką miał u ludzi wziętość. Osobliwsze więc w rodakach obudzał zaufanie, że z wrodzoną zdatnością łączył wprawę nabytą w licznych przygodach i bitwach. Ten postrzegłszy, że nieprzyjaciel poczynał sobie niedbale i nieostrożnie, wziął przed się zamysł więcej dowcipny niż śmiały.
Rozważywszy w milczeniu, jakimby podstępem pokonać przeciwnika, któremu siły nadwątlone wcaleby nie sprostały, wymyślił środek niezwykły, zasadzony na pozornym postrachu i pozornej gotowości do bitwy. Z pierwszym brzaskiem wschodzącego słońca kazał na wzgórzach przeciwległych obozom nieprzyjacielskim porozwieszać w wielkiej ilości błyszczydła do szyszaków podobne: na które gdy uderzyły promienie słoneczne, nieprzyjaciele tak się widokiem tym przerazili, że czemprędzej za broń porwawszy, bez należnego szyku i porządku, bieżeli ślepo i zapalczywie w tę stronę, gdzie mniemane świeciły hełmy, chciwi nowego nad Polakami zwycięstwa. Lecz gdy się zbliżyli do miejsca pokornem łudzącego mamidłem, i żadnego tam wojska ani szyszaków nie znaleźli (spiesznie bowiem Przemysław rozkazał je był pozbierać, jak tylko dostrzegł, że Węgierskie i Morawskie hufce brały się do oręża, a to iżby ukrył przed nimi że pozorem byli zwiedzeni), mniemając, że Polacy pokazawszy się tylko uciekli, wracać poczęli do obozu w wielkiem zaniedbaniu i nieładzie.
Właśnie tej sposobności czekał Przemysław do stoczenia pomyślnej walki, więcej licząc na podstęp i sztuczne udanie, niżli siłę wojenną. Sprawia więc i zagrzewa do bitwy wojsko, zebrane na prędce, pewne obiecując mu zwycięstwo, jeśli podobnie jak nieprzyjaciel dla zwycięstwa krew swą poświęci. A tak natchnąwszy je najdzielniejszą rycerstwa pobudką, żądzą ośmielenia się na to, co nieprzyjaciołom zdawało się niepodobnem, z pierwszym zmrokiem napada na ich obóz, z tyłu i z boku nacierając z odwagą, i rażąc w pierwospy wczasujących się spokojnie; na czele hufców, ośmielonych przezeń na wszystkie przygody, nieustraszonych pociskami nieprzyjaciół, gromi, siecze, i położywszy na placu nie mało trupa, resztę upadającej potęgi małą garstką swoich płoszy w pogoni i zwycięża; nareszcie obóz opuszczony, z niezmierną zdobyczą taborów i oręża, wojsku w plonie oddaje.
Łatwo było rozbite pierzchających tłumy w ucieczce porazić albo pobrać w niewolą: ale Przemyśl dosyć mając na tem, że kraj od napaści oswobodził i nieprzyjaciela pokonał, wstrzymał rycerstwo od dalszej za nimi pogoni. Tą obroną i ocaleniem ojczyzny taką u wszystkich pozyskał sobie miłość, że go i wojsko i naród wszystek uznał godnym panowania; jakoż niebawem i zgodnemi głosy książęciem i monarchą Polski został obrany.
Od tego też czasu zarzucono dawne jego imię, a nazwano go Leszkiem (Lestek), co znaczy sprawnego i przebiegłego; a to z tej przyczyny, że podstępem i chytrością, albo lepiej mówiąc przemysłem, więcej niżli orężem i siłą, nieprzyjaciół tylekroć zwycięskich pokonał; lub (co mi się zdaje podobniejszem do prawdy) iżby mu nie brakowało niczego do powagi i godności książęcej, nadano mu imię dawne i wspólne książętom Polskim: od pierwszego bowiem Lecha wszyscy po nim idący książęta, jak to zwyczaj niesie i u innych narodów, zwali się imieniem zdrobniałem Leszkami a nie Lechami, które-to imię w rodzinach książąt Polskich jeszcze się dotąd utrzymuje.
c.d.n.
Lista wpisów w serii:
- Dziejów Polski Księga Pierwsza – Wstęp
- Dziejów Polski Księga Pierwsza – Po potopie powszechnym
- Dziejów Polski Księga Pierwsza – Rzeki, jeziora, góry
- Dziejów Polski Księga Pierwsza – Lechici, Polacy, Granice Polski
- Dziejów Polski Księga Pierwsza – Życie w Polsce
- Dziejów Polski Księga Pierwsza – Wierzenia i obyczaje
- Dziejów Polski Księga Pierwsza – Gniezno
- Dziejów Polski Księga Pierwsza – Król Krak
- Dziejów Polski Księga Pierwsza – Wanda co Niemca nie chciała
- Dziejów Polski Księga Pierwsza – Rządy wojewodów
Zobacz także
Straceni dla nieba…
Berezwecz – kolejny Katyń
Covid? Na pewno nie o to chodziło…